35.

3.1K 302 20
                                    


Vanessa's POV

Półrocze skończyłam z wyróżnieniem, którym mogli pochwalić się jedynie nieliczni. Zostałam również zwolniona z dwóch egzaminów semestralnych, ponieważ wychodziłam poza zakres materiału. Z rodzicami rozmawiałam ostatni raz dwa tygodnie temu, aby podzielić się z nimi wiadomościami. Oprócz słów gratulacji, otrzymałam potrójne kieszonkowe, które i tak zalegało na moim koncie (do sklepu jeździliśmy raz na trzy tygodnie). 

Pół roku. Dokładnie tyle zostało mi do powrotu do Melbourne, posmakowania luksusowego życia, którego tutaj mi brakowało. Pytane brzmi: "Czy ja tego chcę?"

-Hej- ciepły ton głosu Luke'a przerwał moje rozmyślania i zmusił do skupienia się na istotnych rzeczach.
-Hej- odpowiedziałam, chowając resztę książek, którą wyciągnęłam podczas spożywania sałatki. 
-Jak się czujesz?

*Dwadzieścia siedem minut dzieliło mnie od spotkania z Chantel. Bałam się.... Co ja plotę, byłam przerażona. Minęły już trzydzieści trzy minuty, które ciągnęły się przez kilka godzin. Miałam przed oczyma najgorsze scenariusze, które wyświetlały się w mojej głowie jak pełnometrażowe filmy. Zamknięcie oczu na więcej, niż 5 sekund kończyło się łzawieniem, więc ograniczyłam się do zwykłego mrugania. Wyciągnęłam z kieszeni swetra telefon, który ustawiony był na tryb samolotowy. Nie chciałam, aby ktokolwiek do mnie dzwonił, a niestety było to moje jedyne źródło aktualnej godziny. Podeszłam do lustra, aby dziesiąty raz z rzędu poprawić swoje ubranie. Przygryzłam wargę, spoglądając na szafę. Podbiegłam do niej, po czym zmieniłam miękki sweter na ciemną bluzę Luke'a. Może to nienajlepszy pomysł? Jeszcze pomyśli, że chcę zrobić jej na złość. Wrzuciłam narzutę pod łóżko i wróciłam do pierwotnej wersji, która i tak nie spełniała moich oczekiwań. 
Kilkanaście minut później usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Upuściłam na łóżko telefon, który trzymałam zniecierpliwiona w dłoniach. Najciszej jak potrafiłam podeszłam pod drzwi i chwyciłam za lodowatą klamkę. Wysoka blondynka bez zaproszenia weszła do mojego pokoju i usadowiła się na parapecie. Bez słowa wyciągnęła ze stanika zapalniczkę i odpaliła papierosa, który przyklejony był pod moim biurkiem. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, stwierdziła:
"Znam każdy zakątek tego pokoju", po czym solidnie się zaciągnęła. 
Cierpliwie czekałam, aż powie chociaż jedno słowo, byłam zbyt przerażona, aby cokolwiek wydusić jako pierwsza. Po kilku minutach dziewczyna zgasiła papierosa i wrzuciła do toalety. Wróciła do pokoju, gdzie panowała grobowa cisza. Chantel złapała się za głowę, delikatnie wzdychając. Przeniosła ciężar ciała na lewą nogę i rozejrzała się po pokoju.
-Za trzy dni mnie tu nie będzie- stwierdziła, głośno cmokając- Szczerze mówiąc, jest mi to na rękę, nigdy nie lubiłam tej szkoły. Wiem, kto mi to zafundował i mimo, że jest mi z tym dobrze, to odpłaci swoją karę. 
-Dasz mi spokój- szepnęłam, aby się przed nią nie rozpłakać. 
-Jesteś urocza- uśmiechnęła się, przechylając głowę w bok- Musisz wiedzieć jedno- Podeszła do mnie i przyłożyła swojego długiego tipsa do mojej klatki piersiowej- Zapłacisz mi za to, co zrobiłaś.
-Co zrobiłam?!- krzyknęłam, wyrzucając ręce w górę- Ja Cię nawet nie znam! 
Blondynka parsknęła śmiechem, po czym pokręciła głową. 
-Do zobaczenia, zdziro. 
Dźwięk trzaśnięcia drzwiami roznosił się echem jeszcze przez kilkanaście sekund. Opadłam na łóżko, próbując opanować łzy, które czułam pod powiekami. Zdecydowanie nie jest dobrze.*

-Dobrze- uśmiechnęłam się sztucznie, próbując nie łapać z nim kontaktu wzrokowego. 
-Czy...-Dzwonek szkolny przerwał jego wypowiedź, więc miałam czas wstać z miejsca.
-Porozmawiamy później, mam zajęcia- mruknęłam, wychodząc ze stołówki. Przecisnęłam się przez grupkę uczniów, zyskując kilka sekund na ucieczkę od Luke'a.
-Halo!- wysoki blondyn złapał mnie za ramiona, jednocześnie ratując przed spotkaniem z podłogą. 
-Dzięki, Ashton- burknęłam, odchodząc, ale niestety był ode mnie szybszy. 
-Czekaj- odwrócił mnie, stając w bezpiecznej odległości- Na tej imprezie... 
-To skończony temat- machnęłam ręką, poprawiając torbę na ramieniu.
-Naprawdę nie chciałem, wiem, że ty i Luke... 
-W porządku, nie mam ci tego za złe- Oczywiście, że nie mówiłam prawdy. To było zdecydowane przekroczenie mojej granicy. 
-Czy Calum mówił ci już o Chantel? Wiesz, że...
-Nie, Ashton- jakby znikąd obok nas pojawił się brunet, przerywając wypowiedź przyjaciela. 

Na korytarzu zrobiło się pusto i cicho. Zajęcia się zaczęły, a ja tkwiłam w tej niekomfortowej sytuacji, próbując dowieść, co na myśli miał Ashton. Co "ja i Chantel"?

-Co się dzieje?- wydusiłam, widząc, jak Calum piorunuje wzrokiem blondyna. 
-Ashton miał na myśli, że zakazali jej powrotu do szkoły- uśmiechnął się, ale to nie był ten uśmiech, który mógłby roztopić najbardziej lodowate serce w sekundę. 

Zmrużyłam oczy, po czym bez słowa pobiegłam na zajęcia. Nauczyciel przymknął oko na moje spóźnienie, kiedy powiedziałam, że zgubiłam klucz od pokoju. Pierwsze pół godziny wykładu nie mogłam się skupić. Moją głową zawładnęły myśli dotyczące konfrontacji z Ashton'em. Co chciał mi powiedzieć? Jestem pewna, że nie o to chodziło, przecież Calum pozwoliłby mu dokończyć. 

-Vanessa- ocknęłam się, kiedy Pan Clarkson zadał mi pytanie.
-Uhm... Przepraszam, zamyśliłam się- moje policzki zapłonęły żywym ogniem, kiedy mężczyzna pokręcił głową i kazał zostać mi na chwilę po lekcji. 

Poczekałam, aż wszyscy uczniowie wyjdą z klasy, po czym podeszłam do biurka nauczyciela. Pan Clarkson zmazywał tablicę, cicho wzdychając.
-Vanesso, mam wrażenie, że siadasz na laurach. Nigdy nie zdarzało ci się spóźniać na lekcje, nie mówiąc już o nieodpowiedzeniu na pytanie. Wszystko w porządku?

Nie. Jestem nękana i prześladowana przez grupkę chorych psychicznie ludzi, którzy są pod dowodzeniem Chantel. Boję się przebywać we własnym pokoju, bo jestem prawie pewna, że są w nim ukryte kamery. Jestem cholernie przerażona na samą myśl, że wszystkie moje sekrety znajdą się w skrzynce mailowej dyrektora, oraz moich rodziców, którzy dryfują nad oceanem i ostatnie o czym myślą, to przyjeżdżanie po córkę, której do szczęścia wystarczą tylko pieniądze. 

-Tak, jak najbardziej- złapałam się za tył głowy i zachichotałam nerwowo- Mam po prostu... Zły dzień, to wszystko. 
-Mam nadzieję. Taki talent nie może się marnować- uśmiechnął się ciepło w moją stronę i pozwolił wyjść. 

Wypuściłam z płuc powietrze i z ulgą stwierdziłam, że mam teraz okienko. Szybkim krokiem udałam się w stronę pokoju, mając ogromną nadzieję, że nikogo nie spotkam. Zanim nacisnęłam klamkę, obróciłam się za siebie, ale całe szczęście nikogo nie zobaczyłam, więc uniosłam brwi i weszłam do pomieszczenia. 

To, co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

-F-Felix?- wydukałam, próbując się nie przewrócić. 
-A kto?- wysoki, całkiem nieźle zbudowany szatyn wziął mnie w ramiona o okręcił kilka razy wokół własnej osi. Jego zielone oczy przepełnione były szczęściem i czymś, czego nie potrafiłam określić. 
-Skąd...
-Powiedziałem, że jestem twoim bratem, więc mnie wpuścili. Recepcjonistka nie wyglądała na bystrą- stwierdził, śmiejąc się. 
-Felix, my... Skończyliśmy to, wiesz....
-Posłuchaj, Van- wziął moją dłoń i przyciągnął do swojej klatki piersiowej.- Nigdy nie przestałem o tobie myśleć. Czułem pustkę, kiedy wyjechałaś,wszystko straciło sens, było... Szare. Nie mogłem w tym tkwić, więc namówiłem rodziców, aby zapłacili czesne za pół roku. Cudem przyjęli mnie, wzięli pod uwagę moje osiągnięcia sportowe. 

-Czekaj... Będziesz chodził do... Do tej szkoły?- przyłożyłam dłoń do czoła, czując, jak moją głowę rozsadza gorąca lawa. Niemożliwe, nie.... 
-Tak! Ty też się cieszysz, prawda?- oblizał usta, przyprawiając mnie o mdłości. 

Other's POV

Wszystko szło doskonale z planem. Widział zakłopotanie byłej dziewczyny, co budowało jego wskaźnik pewności siebie. Z każdym słowem jej twarz była bledsza, a nogi uginały się pod większym kątem. Pół roku czekania nie pójdzie na marne, o nie. 
-Masz dziwną minę, wszystko w porządku?- Felix zmarszczył brwi, widząc, jak Van usiadła na łóżku. 
-Tak.. Po prostu... Chyba zjadłam coś nieświeżego na stołówce, możemy zobaczyć się później? 
-Jasne- uśmiechnął się, kierując do wyjścia. - Do zobaczenia, Vanesso. 

Szatyn wyszedł z pokoju z szerokim uśmiechem na ustach. Dyskretnym ruchem przybił piątkę ze zbliżającym się do pokoju dziewczyny Oliverem. 
-Nie spapraj tego- warknął Oli, pukając do drzwi.
-Jakżebym śmiał.

______________________________________________________________________

Przepraszam, że ten rozdział jest beznadziejny, ale moja wena wyjechała na wakacje, zostawiając mnie samą z klawiaturą. 
Wiem, że zostawiam was z setkami pytań, ale obiecuję, że wszystko się wyjaśni, musicie tylko poczekać.
Czekam na wasze opinie, te dobre, jak i złe, wszystkie motywują mnie do dalszej pracy :) 

Do zobaczenia!




Secret Code //L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz