16.

10.1K 705 37
                                    

Vanessa's POV

Otworzyłam delikatnie usta, chociaż nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Dziewczyna opuściła rękę, ani trochę nie urażona brakiem reakcji z mojej strony. Niezręczna cisza wręcz kaleczyła moje uszy, ale nie zwracałam na to wielkiej uwagi. Toczyłam ze sobą wewnętrzną walke, aby zapytać się kim jest i skąd zna Luke'a. W ostateczności przymknęłam oczy i wypuściłam powietrze z płuc. Uśmiechnęłam się ironicznie do dziewczyny, po czym szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Po kilkunastu metrach zwolniłam, stwierdzając, że nikt za mną nie idzie. Do oczu podeszły mi łzy, ale pochyliłam głowę, aby nie spłynęły po moich policzkach. Wykorzystał mnie. Zrobił to samo co z innymi dziewczynami? Przeciez Chantel powiedziała, że wszystkie zabiera na ten dach, czy.. 

-Vanessa? - Spytała Sara, spoglądając na mnie politującym wzrokiem. 
-Pieprz się. - Warknęłam, spoglądając na zegarek.

Za dwadzieścia minut powinnam rozpocząć zajęcia wychowania fizycznego. Siegnęłam do szuflady po czarne podkolanówki, krótkie białe tenisówki, spodenki i obcisły top. Drzwi łazienki zamknęły się z głośnym skrzypnięciem, czego nienawidziłam w tej chorej szkole. 
Idiotyczne dziewczyny,
Cholernie przystojni, ale jednocześnie okropni chłopcy,
Zbyt wymagający nauczyciele,
Zbyt obślizgłe jedzienie.
Lista ciągnęła się bez końca, a miałam tu zostać okrągły rok. Tym razem nie powstrzymałam łez. Osunęłam się na plecach po zimnej ścianie, chowając twarz pomiędzy kolana. Kiwałam się w przód i tył, próbując załagodzić myśli i uspokoić swoje desperackie zachowanie. Pokręciłam głową, wstając z kafelek. Dupek, skończony idiota. Poprawiłam rozmazany makijaż, uśmiechając się do siebie w lustrze. Jesteś piękna, możesz mieć każdego. 
Nie obdarzając Sary ani jednym spojrzeniem wyszlam z pokoju, kierując się na boisko szkolne numer trzy. 

-Znowu spóźniona!- Wrzasnęła ruda nauczycielka, wpisujac coś w swoim dzienniku. Wywróciłam oczyma, siadając na zimnym od rosy trawniku. 
-Pogadajmy. - Niski głos, który doprowadzał mnie do szału rozbrzmiał tuż przy mojej twarzy. 
Prychnęłam ironicznie, zmieniając pozycję, aby siedzieć jak najbardziej odwrócona.
-Po co? Nie widzisz, że mam lekcje? Daj mi spokój, nie wiem po co się w ogóle w to wszystko pakowałam. - Przygryzłam wargę żeby nie powiedzieć czegoś więcej. 
-Pomogę ci, ja i Sara. Nie możesz się teraz wycofać. Wiem jak to brzmi, ale jeśli odkryją, że masz zioło i alkohol wyleją cię. 
-Gdzieś to już słyszałam. - Prychnęłam, wstając z trawnika.- A teraz przepraszam. - Nie obdarzając go ani jednym spojrzeniem, dołączyłam do biegającej grupy dziewcząt, spotykając się z kilkoma zdziwionymi spojrzeniami. 

                                                                        ***
Dzisiejsze jedzenie w stołówce było całkiem smaczne, nie licząc starych pomidorów koktajlowych i zimnej herbaty. Niedojedzony rogalik i nadgryzione jabłko gapiło się na mnie smętnie, czekając aż zostaną spożyte, chociaż moja ochota na te czynność była co najmniej zerowa. Błądziłam wzrokiem po ludziach, którzy śmiali się, podawali "coś" pod stołem, obgadywali innych, rozmawiali, robili lekcje. 
Wyciągnęłam telefon, sprawdzając nowinki pod stołem, mając nadzieję, że nie wyjdzie na jaw, iż atrapa, którą wcisnęłam opiekunca rzeczywiście nią była. Dlaczego nie ma ze mną Natalie? Obczajałaby każdego przyzwoitego chłopaka, który tylko obdarzy ją nic nie znaczącym spojrzeniem. 

-Hej. - Brunetka usiadła naprzeciw mnie, opierając się na łokciach- Wiem, że jesteś zła, ale.. 
-Nie. - Przerwałam jej szybko, unosząc dłoń. - Nie jestem. Luke to dupek i nawet cały świat by tego nie zmienił. Nie jesteś niczemu winna. - Wzruszyłam ramionami, robiąc okręgi opuszkiem palca na szyjce butelki wody mineralnej. 
-Jutro jest wycieczka. - Przygryzła warge, chociaż wiedziała, że już dawno jestem spakowana.
-Wiem. - Zciszyłam głos prawie do szeptu, czując w gardle wielką kluchę pytań i wątpliwości. 
-Uda ci się. Zrobili już przecież przeszukanie toreb, nic ci nie grozi. - Uspokoiła mnie, dmuchając swoim planem lekcji w moją twarz. 
-Przestań. - warknęłam, wyrywając z jej dłoni tekturę. 
-Boisz się. - Przymrużyła oczy, odwracając głowę, jakby wiedziała, że ktoś się nam przygląda.
-O nie. - Mruknęłam, patrząc w tamtą stronę. Wysunęłam się z ciasnego stolika, wychodząc na spotkanie blond postaci. Ominęłam go zgrabnym ruchem, rzucając pod nosem ciche parsknięcie, które usłyszał. Kątem oka zauważyłam, że odwrócił głowę, ale ja nie zwracałam na to uwagi. 

                                                                         ***
Od:Luke
Cholera jasna, Vanessa. Przyjdź do pokoju na czwartym piętrze, porozmawiajmy. 

Wywróciwszy oczyma, dźwignęłam się z łóżka, wychodząc z pokoju niezauważona. Podbiegłam na schody prowadzące na czwarte piętro, po czym odszukałam tajemnicze drzwi. Wypuściłam nadmiar powietrza z płuc, po czym nacisnęłam lekko zakurzoną klamkę.

-Posłuchaj, nie mam zami...- Moją wypowiedź przerwały ciepłe usta, które najprawdopodbniej należały do mojego nowego wroga. Niczego bardziej nie pragnęłam, jak przerwać pocałunek, ale nie mogłam. Przycisnął mnie do ściany, napierajac swoją klatką piersiową na moją. Zdrowy rozsądek wygrał, odsuwając od siebie chłopaka.
Wpatrywał się we świdrującym wzrokiem, oblizując usta.

-Zastanawiam się co byś zrobił gdyby wszedł tu ktoś inny.
Luke wybuchnął śmiechem, mierzwiąc palcami swoje włosy.
-Słuchaj, nie możesz wierzyć Chantel. Byliśmy kiedyś razem, ale...
-Jak to byliście?- Rozchyliłam delikatnie usta, które po chwili zostały zamknięte palcem blondyna, który naparł nim na moją brodę. 
-Fakt, zabrałem ją na dach, ale.. Ale tylko dlatego, bo myślałem, że to ta wyjątkowa. Byłem cholernym dupkiem, kiedy znalazłem ją i Brada Loghana w pustej sali do chemii. 
-Co tam robiłeś?- Ciekawośc wzięła górę, mimo, że wciąż mu nie wierzyłam. 
-Nauczycielka mnie wysłała po jakieś stare materiały, czy coś. 

Pokiwałam głową, nie wiedząc, czy jego opowieść jest na tyle wiarygodna aby mu wybaczyć. 
Potarłam usta wierzchem dłoni, na co jego uśmiech stał się jeszcze większy. 

-Nie mów, że źle całuję.- Oparł się o kanapę, przyglądajac mi się z ciekawością.
-Bardzo źle. - Zacisnęłam usta w cienką linię, aby się nie zaśmiać. Oczywiście, że było to kłamstwo, całował nieziemsko dobrze, nawet nie wiecie ile osób dałoby się zabić za te wargi. 
-Niemożliwe. - Podszedł do mnie, opierając jedną dłoń tuż obok mojej głowy. 
-A jednak, możliwe, znalazłoby się tysiąc...- Naparł na moje wargi swoimi, doprowadzając mnie do czystego szaleństwa. Czy ten człowiek nigdy nie da mi skończyć zdania?

-Jutro wycieczka. - Mruknął, muskając ustami moją szyję.
-Nie będziemy się mogli widywać. - Z jednej strony ucieszyłam się, chociaż z drugiej będzie mi brakowało tych ust.
-Ty chyba jeszcze nie wiesz co się dzieje z opiekunami na wycieczkach. 

______________________________________________________
Hej i cześć! Długa przerwa, przyznaję, ale musiałam naładować baterię i wenę :) Mam nadzieję, ze podoba wam się rozdział Vanessa/Luke, bo mnie osobiście przypadł do gustu :) Czekam na wasze opinię, uwagi i rady :) Miłego wieczoru!

Secret Code //L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz