Nie zapomnijcie zajrzeć do mojego nowego opowiadania! Zapraszam wszystkich serdecznie! :)
Vanessa's POV
Mój oddech przyspieszył, cały alkohol ze mnie wyparował. Dziewczyna przeczesała palcami włosy, które następnie odrzuciła na plecy. Skąd ona się tutaj, do cholery jasnej wzięła?-Skończyłam z tym, Chantel, daj mi spokój- zatrzymała mnie dłonią, uniemożliwiając mi opuszczenie łazienki. Cofnęła mnie z powrotem na umywalkę, wyciągając jednocześnie z torebki dwa arkusze papieru. Wzdrygnęłam się, co zauważyła, bo uśmiechnęła się ironicznie w moją stronę.
-Słuchaj, zostało ci dwanaście dni, ja cały czas liczyłam- oblizała wargi, rzucając we mnie papierem. Błagam, tylko nie to...Lista do spełnienia na okres czasu:
100 dni.
1. Uciec w nocy z pokoju, [x]
2. Przechowywać na wycieczce alkohol, [x]
3. Załatwić zioło, [x]
4. Przeklnąć na lekcji,
5. Nosić nieodpowiednie ciuchy, [x]
6. Nie chodzić na lekcje przez tydzień,
7. Spouchwalać się z chłopakiem przed nauczycielem.
Przymknęłam powieki, przypominając sobie cały ciężar z tamtego okresu. Zostały mi trzy zadania. Nie wiem, kiedy zrobiłam poprzednie. Obserwowała mnie? Jest do tego zdolna, nie mogę zaprzeczyć. Podniosłam na nią wzrok. Stała oparta na jednej nodze, z założonymi rękami na piersi. Dwanaście dni. Ścisnęłam czubek nosa palcami i westchnęłam głęboko. Czterokrotnie złożyłam arkusze i wsunęłam je do tylnej kieszeni spodni.
-Zgoda- warknęłam, zyskując trochę pewności siebie - Ale jak wygram... Co będę z tego miała? - Chantel wzruszyła ramionami, chichocząc pod nosem.
-Spokój? Luke'a? Pewną pozycję w szkole? Nie wiem, jest tyle możliwości.
Wywróciłam oczyma, oddychając spokojnie w duchu. Te zadania są proste. Co dostanę za przekleństwo? Godzina prac społecznych? Przez tydzień mogę udawać chorą, a "spouchwalanie".. Cóż, z tym raczej nie mam problemów. Zbiegłam po schodkach, poprawiając przy okazji włosy. Przejechałam wzrokiem po pokoju, szukając w nim Luke'a. Kiedy blond czupryna mignęła przed oczyma, mój humor minimalnie się poprawił.
-Gdzie byłaś? Zaczynałem się niepokoić- zmarszczył brwi, łapiąc mnie za ramiona- Wszystko w porządku? Jesteś blada jak ściana- przyłożył mi dłoń do czoła, ale ja od niego odskoczyłam.
-Wszystko w porządku - chwyciłam jego dłoń i musnęłam lekko rozchylone wargi. On oddał pocałunek, gładząc mój policzek kciukiem.
-Chodź- mruknął, ciągnąc mnie za sobą na parkiet.
***
Ciężko było mi wracać. Mama Luke'a to naprawdę cudowana osoba, polubiłam też jego znajomych. Jedynym minusem była Chantel, która nie wiadomo z jakiej racji pojawiła się na imprezie u Luke'a. Fakt, było tam sporo osób ze szkoły, ale nie spodziewałam się jej. Pod choinkę dałam blondynowi srebrny nieśmiertelnik, które często u niego widziałam. On natomiast wręczył mi delikatną bransoletkę z niebieskim sercem. Kryształki zawieszki odbijały światło słoneczne, nanosząc na tapicerkę kolorowe plamy. Luke trzymał dłoń na moim udzie, co jakiś czas ściskając je lekko. Wpatrywałam się bez celu w szybę, na której pojawiały się kropelki deszczu. Zaczęłam je liczyć, ale szybko przestałam, kiedy deszcz się nasilił. Obróciłam głowę w stronę chłopaka, który w skupieniu wpatrywał się w drogę. Przejechałam opuszkiem palca po jego dłoni, tworząc niewidzialne serduszko. Luke chyba to wyczuł, bo uśmiechnął się pod nosem.
-Podobało ci się?- zaśmiał się pod nosem, rzucając ciche "pijaczko".
Wciągnęłam głośno powietrze, próbując się nie zaśmiać.
-Pierwszy raz się upiłam! - pisnęłam, wybuchając śmiechem. On poszedł w moje ślady, mrucząc pojedyncze "aha".
Wywróciłam oczyma, zapominając o całej tej frustrującej sytuacji. Takiego Luke'a lubiłam najbardziej. Takiego Luke'a kochałam.
***
Wypakowałam wszystkie ubrania i starannie ułożyłam w szafkach. Sara przyjechała już wczoraj. Jeszcze nie powiedziała mamie o ciąży. Uważam, że to cholernie zły pomysł, aby to ukrywała. Dwadzieścia minut temu zamknęła się w łazience, mówiła, że chce wziąć prysznic, ale nie słyszałam lejącej się wody. Odłożyłam walizkę pod łóżko i zapukałam do pomieszczenia obok.
-Sara? Jesteś tam?- zmarszczyłam brwi, kiedy nie otrzymałam odpowiedzi. Zaniepokoiłam się, a moje serce zaczęło szybciej bić.
-Sara, nie rób sobie ze mnie żartów! Otwieraj te drzwi!- krzyknęłam, waląc pięścią w drewno. Zero reakcji. Szarpnęłam za klamkę, ale zakluczyła się od środka. Wyciągnęłam z włosów wsuwkę i rozłożyłam ją. Kiedyś robiłam to w domu, kiedy mama zamykała słodycze w szafkach. Teraz mi się niestety nie udało. Matko, oby dziecku nic się nie stało.
Rzuciłam się na torebkę, w której na dnie lezał mój telefon. Wykręciłam numer do Luke'a, który pojawił się w pokoju po kilku minutach.
-Zamknęła się w łazience, nie odpowiada, wyważ drzwi- szepnęłam błagalnym tonem, próbując nie wypuścić fali łez, która odwiedziła moje oczy. Blondyn nie wahał się ani chwili dłużej, po prostu naparł na drzwi z rozbiegu, które runęły na podłogę, ale nie zrobiły dużego huku, ponieważ upadły na mały, ale bardzo puchaty dywanik.
Złapałam się za głowę, widząc kilka rzeczy na raz. Na zamkniętej desce sedesowej leżała jakaś ulotka, butelka z wodą i pudełko po tabletkach. Leżąca w kałuży krwi Sara nie dawała oznak życia. O mój Boże, ta krew leci z... Nie... Nie mogła...
-Leć po opiekunkę!- wrzasnęłam, podtrzymując jej głowę- Sara, skarbie, dlaczego?- łkałam żałośnie, spoglądając na tabletki. Wzięłam je w dłonie i ukryłam w paczce podpasek. Jeśli opiekunka je znajdzie...
Do łazienki wpadła pani Daily, która na widok krwiawiącej Sary aż podbladła. Wszystko działo się tak szybko, że nie zorientowałam się, kiedy siedziałam już w karetce.
-Byłaś z nią podczas zdarzenia?- mężczyzna w biało-niebieskim stroju zadawał mi różne pytania, ale tylko część z nich do mnie docierała. Luke trzymał mnie za dłoń, ale to nic nie dawało, bo byłam cała roztrzęsiona. Cudem opiekunka zgodziła się, abyśmy z nią pojechali. Była tak wściekła jak nigdy. Nie dlatego, że Sara może umrzeć, dlatego, że ktoś złamał przepisy i przespał się z osobą płci przeciwnej. Wiedziała, że najprawdopodobniej nie złapie tego chłopaka, co doprowadzało ją do szewskiej pasji.
***
Siedzieliśmy z Lukiem i panią Daily na korytarzu szpitala. Kazała nam zachować milczenie, gdyby uczniowie dopytywali się, dlaczego Sara jest w szpitalu, to przewróciła się i zemdlała. Jak to ujęła opiekunka: "Dobra opinia szkoły nie może być naruszona przez poronienie." Ta kobieta potrzebuje natychmiastowego leczenia, przysięgam.
Dlateczo to zrobiła? Bała się tego, co powiedzą rodzice? Znajomi? Nauczyciele? I zostaje jeszcze jedna kwestia.. Kto był ojcem?
Luke siedział obok mnie, ale nie dotykaliśmy się, ze względu na obecność Margaret. Jedyne o czym teraz marzyłam, to aby Sarze nic nie było, żeby mogła kontynuować naukę. Chłopak widząc mój stan, przelotnie, niby przypadkiem musnął dłonią moje kolano, aby dodać mi trochę otuchy. Uśmiechnęłam się delikatnie, ale w środku wciąż czułam te dziwne uczucie.
Z sali wyszedł lekarz. Oboje wstaliśmy, czekając na jego diagnozę. On jedynie westchnął i dotknął dwoma palcami brody.
-Sara przeżyje, ale było bardzo blisko. - Odetchnęłam z ulgą, ścierając kropelki potu z czoła- Vanesso, wiesz może co wywołało poronienie? Uderzyła się, nosiła ciężary?
-Całe święta byłam u rodziny, nie mam pojęcia co....- zamilkłam, kiedy lekarz pokiwał głową.
-No dobrze, niedługo wróci do siebie- odpowiedział smutno, a ja już wtedy wiedziałam, że za tym kryje się coś więcej. - Możemy ją odwiedzić?
-Nie, dopiero za plus, minus trzy dni. Możecie jechać do szoły, przeszliście bardzo dużo. - Poklepał Luke'a po ramieniu i odszedł.
***
Wszystko było zamglone. Nie byłam na zajęciach od czterech dni. Przynajmniej zaliczę kolejne zadanie, Chantel da mi spokój, a ja wrócę do swojego normalnego życia.
Westchnęłam głośno, wchodząc do łazienki. Z opakowania po podpasach wyciągnęłam tabletki poronne i napuściłam ciepłej wody do umywalki. Rozpuściłam resztę pastylek i odkręciłam kurek. To musi zniknąć z jej życia. Co jej strzeliło do głowy, cholera jasna, zabiła dziecko!
Nie mogę o tym myśleć, po prostu nie mogę.
Rzuciłam się na łóżko, chwytając w dłoń swój telefon.
W lewym górnym rogu widniała mała koperta, która oznaczała nową wiadomość. Stuknęłam w nią, czując, jak moje ciało ogarnia kolejna fala dreszczy i gorąca.
Od: Nieznany
Jeszcze trzy dni, Vanesso, a zaliczysz kolejne zadanie. Zapomniałam coś wspomnieć o punkcie siódmym. Z KAŻDYM chłopakiem, oprócz Luke'a Hemmings'a. Spokojnej nocy, zdziro._________________________________________________
Witam was w 30. (!!!!!!!!!) rozdziale. Matko, tak bardzo się cieszę, uwielbiam dla was pisać, mam nadzieję, że będę to robiła jeszcze przez dłuuugi czas.
Dziękuję za każdy komentarz, każdy głos, każdy tweet. To dla mnie znaczy bardzo wiele, bez was nie zaszłabym tak daleko.
Dziękuję każdemu z osobna za swoją obecność, wielki buuuuziak dla was!!Dodatkowo, zapraszam was na moje nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie!
Wesołych Świąt i do zobaczenia!
CZYTASZ
Secret Code //L.H
FanfictionVanessa, dziewczyna z dobrego domu na 365 dni wyjeżdża do internatu. Pewnego dnia, kilka słów za dużo może zmienić jej spokojne życie w istne piekło. Czy Luke będzie w stanie przekonać ją do siebie w przeciągu roku? Prawa autorskie zastrzeżone :)