22.

10K 659 27
                                    

Vanssa's POV

O Boże, o Boże, o mój Boże. 
Moja warga znalazła się pomiędzy jego zębami, kiedy urywany oddech Luke'amieszał się z moim. Popchnął mnie na ścianę, pogłębiając pocałunek. Jego metalowy kolczyk wbijał się w moje usta, ale nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, uczucie było niesamowite. Zaraz...Nie mogę. 

-
Luke..- szepnęłam, próbując odepchnąć go od siebie, ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że tylko położyłam dłoń na jego klatce piersiowej, nie potrafiłabym tego zrobić. - Proszę cię.. 
-O co?- droczył się ze mną, jego oczy lśniły zadowoleniem i pewnością siebie. 
-Nie możemy tego tak załatwić..- wplotłam palce w jego włosy, kiedy oparł swoje czoło o moje. - Wiesz, że ci nie odmówię, ale.. - zawahałam się, widząc jego ściągnięte brwi - Czuję się źle, okej? Wiedziałeś, co zrobiła... A właściwie chciała zrobić Chantel, pomogłeś mi, potem powiedziełeś, że... Że my..- westchnęłam, odsuwając się o krok - Mam mieszane uczucia, Luke. Dlaczego nie chcesz mi tego wytłumaczyć?

Sięgnął dłonią na kark i potarł go, po czym uniósł głowę i wypuścił powietrze. Widać było, że się z czymś zmaga i nie może się przełamać. 

-To nie jest takie proste Vanesso.- odparł, po czym włożył dłonie do kieszeni. -Daj... Daj mi czas, powiem ci wszystko, obiecuję, ale jeszcze nie teraz. - Jego słowa zakuły mnie w okolicy brzucha, ale zignorowałam ból i zmarszczyłam brwi.
-Nie ufasz mi? 
-Ufam, ale... Proszę, Van- zacisnął pięść w akcie bezsilności - Nie wiem jak to ubrać w słowa.
-Dobrze...- złapałam się za ramie i podeszłam do drzwi - Powinieneś już wyjść... Dziękuję, że przyszedłeś, to bardzo miłe z twojej strony.
-Nie rób tego- szepnął, nie chcąc opuścić pomieszczenia. 
-Czego mam nie robić? Luke, musisz być świadomy tego, że ja przed tobą nie mam tajemnic, nic nie ukrywam. A ty? Nie wiem co zrobisz, kiedy wyjdziesz z tego pokoju. Nie wiem czy nie wrócisz do Chantel, nie wiem czy nie będziecie się pieprzyć, co najprawdopodobniej już robiliście. - Zdziwiłam się na mój dobór słów. Nigdy nie wyrażałam się w ten sposób, nawet w myślach.. On ma na mnie bardzo zły wpływ. 
-Czy ty siebie słyszysz?! Zobaczyłaś coś, co było wyrwane z kontekstu! 
-Wyrwane z kontekstu? Ona siedziała ci na kolanach Luke! Okrakiem! 
-Kurwa mać, Vanessa! Nie chcesz mnie wysłuchać!
-Nie chcesz mi powiedzieć, do cholery jasnej!- Teraz zaczęłam się drzeć, bo dobrze wiedziałam, że nikt mnie nie usłyszy- Sam mówisz, żebym dała ci czas, a teraz wyskakujesz... Wiesz co? Wynoś się stąd. Żałuję, że cię pocałowałam, przysięgam.
Przybliżył swoją twarz do mojej i uśmiechnął się - Zawsze to robisz. Nie oszukujmy się, gdybym poprosił, żebyś teraz uklękła przede mną, zrobiłabyś to, prawda?

Dupek, popieprzony, arogancki dupek. 

-Wynoś się - warknęłam, czując pod powiekami łzy- wynoś się natychmiast - ostatnie zdanie dodałam już łamiącym się głosem, przez co jego twarz złagodniała.
-Vanessa, ja..- chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Teraz wszystko już wiem.. Popełniłam wielki błąd, że zaplątałam się w tą znajomość. 


                                                                       ***

Autobus powoli zapełniał się uczniami, którzy za wszelką cenę próbowali ukryć kaca i czerwone oczy pod okularami. Podczas ostatniej nocy nie zmrużyłam oka, przez co moje oczy były podpuchnięte i sine. 
-Zabiję go, przysięgam, jak bardzo go kocham, tak głęboko wbiję mu nóż w plecy- Sara tupała drobną nóżką o żwir, próbując opanować złość. 
-Nie zapomnij też o mnie, atakuj ze zdwojoną siłą- fuknęłam, ciągnąc za sobą walizkę. 
-Wiesz, to lekka przesada. Skoro mu zależy, to.. 
-Nie- przerwałam jej, unosząc dłoń- Nie mówmy o nim. - uśmiechnęłam się słabo, ale dziewczyna tego nie kupiła.
-Vanessa, nie spałaś całą noc, przez tego blond dupka!- pisnęła, widząc go przy kolegach. - Daj mi pistolet- warknęła. 
-Nie mamy pistoletu- wywróciłam oczyma, próbując nie parsknąć śmiechem. Sara wyglądała na straszną, ale w rzeczywistości była bardzo słodką istotką. Dzięki niej mój humor się znacznie poprawił. 

Wyciągnęłam z kieszeni telefon i przejrzałam wiadomości. Część z nich była od Luke'a, ale w ostateczności zignorowałam je. Ukradkiem podniosłam wzrok, aby choć przez chwilę na niego popatrzeć, ale szybko tego pożałowałam. Jego niebieskie oczy świdrowały moją twarz na wylot. Nie odrywając ode mnie wzroku, wyciągnął telefon i wystukał wiadomość. Miałam szczerą nadzieję, że nie będzie do mnie, ale się przeliczyłam. Sygnał wiadomości jakby uderzył mnie w czaszkę i dotarł aż do moich stóp. Niechętnie przeniosłam wzrok na ekran i uważnie przeanalizowałam tekst wiadomości.

Od: Luke
Pięknie dzisiaj wyglądasz.


Odwróciłam się, bo nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który nie schodził z mojej twarzy przez następne kilkadziesiąt sekund. Pokręciłam głową, po czym włożyłam telefon na powrót do kieszeni.
Nie mogłam pojąć, co widział w moim stroju. Miałam na sobie zwykłe, czarne spodnie, koszulkę z wyciętymi pachami i niskie, czarne trampki. Włosy miałam upięte w kucyka, bo nawet nie chciało mi się ich rano myć. Mój cały makijaż to pomalowane rzęsy, które i tak były niewidoczne przez ciemne okulary przeciwsłoneczne. Na usta postanowiłam nałożyć błyszczyk od rodziców. Zajęło mi to mniej niż piętnaście minut, ale byłam zadowolona, że komuś się podoba. Cholera, przestań o nim myśleć.

-Uhm.. Vanessa?- Sara pisnęła, wyrywając mnie z zamyślenia. 
Obróciłam głowę, widząc jak Oliver zmierza w naszą stronę. No nie, tylko ciebie tu brakowało. 
-
Hej dziewczyny- uśmiechnął się, przeczesując włosy. - Jak się macie? 
-Taa, całkiem dobrze- Sara badała wzrokiem jego sylwetkę i strój. Błagam, niech ona przestanie to robić. 
-W porządku- odparłam, czując wibrowanie w kieszeni. Niepewnie wyciągnęłam urządzenie i tak jak myślałam, wiadomość była od Luke'a.

Od: Luke
Nie każ mi tam podchodzić, Van.
 

Wywróciłam oczyma, klikając opcję odpowiedzi.

Do: Luke
Nie udawaj, że ci zależy.

Od: Luke
Nie prowokuj mnie, dobrze wiesz, że jest inaczej.
 

Poczułam przyjemne motyle w brzuchu, ale je zignorowałam. Mimo, że wciąż jego komenatarze pozytywnie na mnie działają, zrobił ze mnie szmatę, która dałabym mu na każdym kroku. To nie jest do zaakceptowania. 

                                                                                ***
Wyciągnęłam przygotowane na wycieczce notatki i starannie posegregowałam do odpowiednich folderów. Wyciągnęłam z szafy ubrania, które mam zamiar włożyć. Takie proste czynności pomagały mi zapomnieć o Luke'u, chociaż na chwilę. 
-Van, idziesz się ze mną przejść po szkole?- Sara uczesała włosy i wsunęła na nogi czarne tomsy. 
Bez chwili zastanowienia pokiwałam głową i stanęłam przed drzwiami. 

Przemierzałyśmy korytarz wolnym krokiem, rozmawiając o błachostkach i nadchodzących testach z biologii stosowanej. Nienawidziłam tych zajęć, ale testy były czymś, na czym mi zależało. 
W pewnej chwili do głowy powróciła pewna sytuacja, kiedy przysiadłyśmy na schodach prowadzących na czawrte piętro. Półpiętro było zabezpieczone łańcuchem, co oznaczało, że wstęp jest tam zabroniony.

**Chwyciłam za klamkę, na której odcisnęła się moja dłoń. Nikt tu nie wchodził bardzo, bardzo długo.. Środek pomieszczenia specjalnie nie zachwycał. Białe ściany i jedna kanapa, ustawiona przodem do balkonu, idealnie ustawionego na błonia, na których siedzili lub leżeli uczniowie w wolnym czasie.**


-O mój Boże, Sara!- pisnęłam, zrywając się z miejsca- Muszę ci coś pokazać- Przerzuciłam nogi przez łańcuch, udając się na górę. 
-Co ty robisz, nie można tam wchodzić!- sapnęła, próbujac mnie zatrzymać.
-Proszę, na chwilę- wzrokiem szukałam pokoju, w którym chowałam się w szafie przed Lukiem. Kiedy w końcu je odnalazłam, dostrzegłam, że klamka nie była już zakurzona, a drzwi stały się dużo jaśniejsze. Zmarszczyłam brwi, ale niepewnie weszłam do środka. 
-D-dlaczego tu jesteśmy?- wydukała brunetka, badając wzrokiem pomieszczenie - Jesteś szalona, wynośmy się stąd- wskazała kciukiem korytarz, ale zignorowałam jej prośbę.
-Kiedy tu przyjechałam... Nie wiedziałam co miałam robić- oparłam się o parapet, rozglądając się- wtedy przyszedł Luke i.. schowałam się w szafie...- zakryłam usta dłonią, przypominając sobie rozmowę między dwoma chłopakami. 

**-Z kim dzisiaj gadałeś Hemmings? Wiesz, że nie możesz utrzymywać żadnych kontaktów. 
-Wiem, spokojnie, uratowałem jakąś sukę przez Cassie. Wiesz jaka ona jest...
 
-Nie ma sprawy, jeśli chodzi o tę grubą szmatę, to możesz ją ratować. Ale masz już do niej nie podchodzić. Jeśli ona będzie obok Ciebie, powiedz, że śmierdzi jej z buzi. Zniechęci się do życia i nie wyjdzie z pokoju.**


Dostrzegłam jeszcze jedną różnicę. W kącie pomieszczenia stało biurko, zrobione z ciemnego drewna. Było puste, ale wzbudzało moje podejrzenia. Przekręciłam głową, podchodząc do mebla. Kiedy miałam otworzyć szufladę, drzwi otworzyły się z impetem. Zamarłam. 

________________________________________
Dobra, przepraszam, że was zawiodłam, ale na następny rozdział planuję coś super, więc wyczekujcie! Mam właśnie wenę, dlatego też już dzisiaj zabieram się za pisanie 23 :) Mam nadzieję, że nie zanudziliście się na śmierć i spodoba wam się rozdział :) 
Odpowiem jeszcze nadwa pytania, które zadaliście mi już kilka razy :) 
Tak, pamiętam, że Vanessa ma być w internacie jeden rok :) 
Obecnie w opowiadaniu jest koniec listopada :) 
Dziękuję za dodawanie tweetów z hashtagiem #SecretCodePL, to bardzo motywuje do dalszego pisania :) Jeśli zauważyliście jakieś błędy to bardzo przepraszam :) Do zobaczenia! :)

Secret Code //L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz