28. + Liebster Awards?

7.9K 581 44
                                    

Vanessa's POV

Splotłam palce z jego, kiedy skręcił w lewo. Zatrzymał się przed jasnymi drzwiami z różnymi naklejkami, typu "zakaz wstępu". Nacisnął klamkę i wprowadził mnie do środka. Kolor ścian był podobny, jak w pokoju gościnnym. Ogromne, dwuosobowe łóżko zajmowało jedną trzecią powierzchni pokoju. Na jednej ze ścian widniały różne plakaty i wycinki z gazet. Na szafce nocnej stał srebrny budzik, lampka z lawą i kartki. Uśmiechnęłam się do chłopaka, podchodząc do tablicy korkowej, która wisiała nad biurkiem. Przypięte pinezkami medale i dyplomy dumnie zajmowały swoje miejsce. Nie miałam pojęcia, że lubi sport... 

-Bardzo tu ładnie- uśmiechnęłam się nieśmiało, opierając się o biały parapet. Luke odwzajemnił mój gest, rozsiadając się na białej pościeli. 
-Dawno mnie tu nie było- stwierdził, lustrując jednocześnie moje ubrania - Ładnie wyglądasz.
-Dziękuję- poprawiłam dłonią włosy i zaśmiałam się pod nosem, próbując ukryć czerwony rumieniec. 
-Dzisiaj poznasz moich znajomych- uniósł brew, wstukując coś w ekran telefonu. 
-Nie wydaję mi się, żeby...
-Spokojnie- podszedł do mnie i chwycił w talii- Są w porządku- Położył się, pociągając mnie za sobą, w efekcie czego usiadłam na nim okrakiem. - Halo?- rzucił do słuchawki, uprzednio odbierając połączenie. - W domu... Może za godzinę.. Dobra- rozłączył się i rzucił urządzenie na poduszkę. 
-Co?- mruknęłam, kładąc brodę na jego klatkę piersiową.
-Za godzinę mamy być w domu Marcus'a, szykuje się jakaś impreza.

Pokiwałam głową i westchnęłam cicho. Podniosłam się, po czym wróciłam do pokoju, gdzie zostały moje walizki. Blondyn dotrzymywał mi kroku, delikatnie masując palcem wskazującym moje ramię. Uśmiechnęłam się i położyłam obie dłonie na jego policzkach. 
Musnęłam ustami jego malinowe wargi, wyczuwając szeroki uśmiech. 
-Chcę się przebrać- mruknęłam, próbując wypchnąć go za drzwi.
-Czy ktoś ci zabrania?- obrócił mnie, trzymając moje nadgarstki za głową.
-Wypad- zaśmiałam się, wywracając oczyma. Chłopak niechętnie spełnił moją prośbę, kierując się do kuchni. Zamknęłam za nim drzwi i podeszłam do swojej czarnej walizki. Otworzyłam ją z cichym burknięciem. Jak znajdę tutaj... cokolwiek?

Postawiłam na moje najlepsze, ciemne dżinsy, które leżały na samej górze. Na nogi wsunęłam całe czarne trampki przed kostkę. Zmieniłam stanik na biały, kiedy dobrałam tego samego koloru bluzeczkę z koronki. Na ramiona wsunęłam kardigan, po czym przeczesałam włosy kompaktową szczotką. Podeszłam do ogromnego lustra, wyciągając jednocześnie z torebki kosmetyczkę. Zmyłam resztkę makijażu, która zdążyła zejść przez całą drogę i nałożyłam nowy. Psiknęłam kark i nadgarstki perfumami, które szybko wtopiły się w moją skórę. Zanim wyszłam, nałożyłam matową szminkę na usta i cmoknęłam nimi. Do tylnej kieszeni spodni wsunęłam telefon i byłam gotowa do wyjścia. 

-Luke?- rozejrzałam się po salonie, gdzie na kanapie siedział mój blondynek. Odwrócił głowę i uśmiechnął się szeroko. Podszedł do mnie i zatopił twarz w moich włosach. 
-Pięknie wyglądasz- szepnął, łapiąc moją dłoń- Idziemy? 
-Tak...- odpowiedziałam nieco niepewnie, ale całe szczęście Luke tego nie zauważył. 


                                                                                ***
Wielki salon, który teraz robił za pokój imprezowy, przepełniony był ludźmi, alkoholem, balonami i innymi świństwami. Kurczowo trzymałam się ręki chłopaka, który prowadził mnie przez tłum. Przez mój wzrost ledwo było mnie widać, a spojrzenia dziewczyn w dziesięciocentymetrowych szpilkach nie chciały się skończyć. Szczerze, to między mną a nimi był ogromny kontrast. Nie zwróciwszy na to większej uwagi, zatrzymałam się przy grupce ludzi, którzy na kanapie sączyli piwo z czerwonych, plastikowych kubków. 

-Siema- Luke przybił piątke z każdym z dwóch chłopaków i objął dwie dziewczyny. Uśmiechnęłam się ciepło, kiedy wskazał na mnie dłonią. - Vanessa, Andy, Ben, Danielle i Celine, Andy, Ben, Danielle i Celine, to jest Vanessa, moja dziewczyna- Przez brzuch przeszło mi stado motyli, kiedy użył wobec mnie tego słowa. 
-Cześć- machnęłam ręką i zarzuciłam włosy na plecy. Usiadłam obok blondyna na kanapie i wsłuchałam się w rozmowę. Skierowałam wzrok na ciemnowłosą dziewczyną, góra dwadzieścia dwa lata, która przeszywała mnie wzrok z lekkim uśmiechem. Odwzajemniłam gest, po chwili spuszczając głowę, zastanawiając się, czy jej uśmiech był szczery. 
-Jak się czujesz?- przyjemny głos zabrzmiał w moim uchu, w efekcie czego, na moich plecach pojawiły się ciarki.
-Dobrze, ale napiłabym się czegoś- odparłam śmiało, wzruszając ramionami, widząc jego szeroko otwarte oczy. 
-Mówisz serio?- zaśmiał się pod nosem, przez co dostał z łokcia w bok. 
-Tak, całkiem serio- podał mi czerwony kubek z magiczną substancją w środku. Uśmiechnęłam się i przechyliłam przedmiot, czując jak zawartość spływa po moim gardle. Cholera... Potrzebuję czegoś mocniejszego. 

-Idę do łazienki- mruknęłam, podnosząc się z miejsca. Obejrzałam się za siebie, aby mieć pewność, że za mną nie spogląda. Stanęłam przy wyspie kuchennej, w poszukiwaniu wódki. Oblizałam wargi, czując się jak włamywacz. Dlaczego? Jestem młoda i w końcu chcę zaszaleć. Nie być do końca życia cudowną córką ze średnią powyżej pięć. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy znalazłam to, czego poszukiwałam. Rozejrzałam się i wlałam alkohol do połowy kubka. Upiłam łyk i wygięłam usta w grymasie. Jakie to jest paskudne! Na małej, białej miseczce leżała ćwiartka cytryny nabita na wykałaczkę. Chwyciłam jedną i zatopiłam w niej zęby. Smak wódki zniknął, co było dla mnie ogromną niespodzianką. Wypiłam resztę, przecierając usta wierzchem dłoni. Przecisnęłam się przez tłum ludzi, ponownie siadając obok grupki ludzi. Luke objął mnie ramieniem, przyglądając mi się uważnie.

-Gdzie twój kubek?- zmarszczył brwi. 
-Uhm.. Musiałam go zostawić w łazience- klepnęłam się lekko w czoło, po czym zachichotałam nerwowo. 
-Słuchajcie moi drodzy! - Rudowłosy chłopak wstanął z miejsca, trzymając w górze alkohol. Toast za nową parkę! Nasz mały Luke tak szybko dorósł! - upił łyk ze szklanej butelki, podając ją kolejnej osobie. Fuj.. Jakie niehigieniczne. 
-Spierdalaj- Blondyn zaśmiał się, gładząc dłonią moje kolano. Przejął butelkę i przechylił ją. W sumie... 
-Chcesz? 
Wzruszyłam ramionami i chwyciłam butelkę. Upiłam dwa łyki na raz, czując, jak kręci mi się w głowie. O nie, to zły znak. Alkohol został w moich rękach, więc postanowiłam dopić go do końca. Czas się zatrzymał. Muzyka grała dosyć głośno, ale nie zwracałam na to uwagi. Przechyliłam głowę na ramię Luke'a, śmiejąc się po cichu. Odłożyłam butelkę na podłogę i wsłuchałam się w plany na przyszły tydzień.


Luke's POV

Odwróciłem głowę w stronę Vanessy, która cicho śmiała się w moje ramię. O co jej chodzi? Podniosłem jej brodę dwoma palcami, widząc, jak ucieka ode mnie wzrokiem. Czy ona się upiła? Nie minęły nawet dwie godziny imprezy. 
-Van, czy ty jesteś pijana?- zmarszczyłem brwi, obserwując jej zakłopotanie.
-Nie, Luke, nie jestem pij...- Kolejny napad śmiechu. Wywróciłem oczyma i podniosłem ją z kanapy. Chwiała się na nogach, przez co musiałem ją przytrzymać. 
Wyprowadziłem ją na świeże powietrze i posiadziłem na drewnianej ławce. Schowała twarz w swoje kolana, bujając się w przód i tył. Burknąłem, biorąc ją na ręce. Pisnęła cicho, próbując się wyrwać, ale z jej drobną budową ciała było to banalne proste, aby ją utrzymać. 
-Pierwszy dzień, a ty już się upiłaś?- warknąłem, idąc przez chodnik.
-N-nie up-piłam się, ok-kej?- zachichotała, zakrywając usta dłonią- Ale ja go lubię- Zahaczyła opuszkiem palca o mój czarny kolczyk, który poruszył się w mojej wardze. - Pocałuj mnie- szepnęła, przyciągając mnie do siebie za włosy. Niechętnie musnąłem jej wargi, po czym przyspieszyłem kroku. 

                                                                                ***
Zrezygnowałem z pokoju gościnnego, tylko od razu położyłem ją na swoim łóżku. Ściągnąłem jej dżinsy, buty i skarpetki, kładąc je w nogach łóżka. Sweter musiała zostawić w domu Ben'a, bo wracając nie miała go na sobie. Jej oczy były półprzymknięte, co oznaczało, że zaraz powinna zasnąć. 

-Luke?- szepnęła, szukając mnie dłonią po drugiej stronie łóżka.
-Jestem- położyłem się, przyciągając ją do siebie- Idź spać, skarbie. 
-Proszę, nie bądź na mnie zły- szepnęła, ziewając. 
Nie odpowiedziałem, słysząc jej miarowy oddech, oznaczający, że zasnęła. Westchnąłem cicho, zabierając z jej twarzy kosmyki włosów.
-Za bardzo cię kocham, głuptasie, żebym był na ciebie zły- cmoknąłem ją we włosy i pogrążyłem się w śnie. 

______________________________________________________

Co tu się porobiło!!! 
Witam, dobry wieczór, wracam z nowym rozdziałem.
Mam nadzieję, że jest mniej nudny niż pozostałe, ale opinie pozostawiam wam! Możecie pisać również tweety z hashtagiem #SecretCodePL, za każdy serdecznie dziękuję, jesteście bardzo kochani!

Co do Liebster Awards: 
Dziękuję, naprawdę, każdemu z osobna dziękuję za nominacje, ale jest ich tak dużo, że nie mogłabym na wszystko odpowiedzieć! Mimo wszystko, bardzo dziękuję, za wszystkie nominacje, bardzo mi miło z tego tytułu. 


Do zobaczenia w następnym rozdziale, czekam na wasze opinie!

Ps
Zapraszam na profil cudownej wickedway, jest ona autorką "W Tokio jest już jutro". Dopiero zaczyna, ale warto przeczytać! Obiecuję, nie zawiedziecie się!

Secret Code //L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz