Usiadłam na podłodze, próbując pozbierać myśli i skleić je w sensowną całość. To da się jakoś rozwiązać. Mogę zadzwonić do rodziców żeby mnie zabrali ze sobą, albo złamać sobie rękę i zganić na kogoś całą winę. Tyle możliwości i pomysłów kłębiło się w mojej głowie, ale żaden nie był wystarczająco dobry i przemyślany. Nie oszukujmy się, nie przyjechaliby po mnie, nawet gdybym zachorowała na ciężką chorobę. Najważniejsze było dla nich to, abym zawsze miała pieniędzy pod dostatkiem i wszystko czego zapragnęłam. Ale nie dawali mi jednego. Rodzicielskiej miłości, jedynie od czasu do czasu dostawałam trzy razy większe kieszonkowe. Oddychałam głęboko, jeżdząc ręką po sztywnym dywanie. Poprawiłam włosy, wychodząc z pokoju, trzaskając drzwiami z impetem. Błądziłam po ciemnych korytarzach, w których panowały pustki. Jak to możliwe przy takiej wielkiej szkole? Czujecie ten sarkazm?
-Panno Jones, powinna Pani się szykować do zajęć!- do moich uszu doszedł niski głos siwej kobiety, która kroczyła w moją stronę na swoich krzywych, babcinych obcasach. Zmierzyłam ją wzrokiem, chcąc rzucić jakimś zgryźliwym komenatrzem, ale powstrzymałam się, widząc jej nieprzyjemny wyraz twarzy.
-Właściwie to chciałam Pani coś powiedzieć. - Poczułam w torebce róg wystającego zeszytu, który zaczął tę niebezpieczną zabawę.Poczułam na plecach czyiś wzrok, więc obróciłam dyskretnie głowę, widząc twarz Sary, która kręciła głową, kiwając palcen. Cmoknęła ustami, stukając swoim wielkim tipsem o tarcze zegarka. Zacisnęłam pięść, próbując przybrać obojętny wyraz twarzy.
-O co chodzi?- mruknęła niezaspokojona, zakładając ręce na piersi.
-Ma Pani... bardzo ładne buty!- Wystawiłam kciuk w górę, rzucając się biegem w głąb korytarza. Spoglądałam na napisy na drzwiach, które zmieniały się na co raz dziwaczniejsze i przerażające. Najprawdopodobniej uczniowe pozmieniali nazwy, aby odstraszyć chodzących tu ludzi. Może mieli tam jakiś klub ćpunów albo pijaków, którzy kupowali alkohol na wycieczkach szkolnych. Wzruszyłam ramionami, nie zatrzymując się ani na chwilę. Chwyciłam za klamkę, na której odcisnęła się moja dłoń. Nikt tu nie wchodził bardzo, bardzo długo.. Środek pomieszczenia specjalnie nie zachwycał. Białe ściany i jedna kanapa, ustawiona przodem do balkonu, idealnie ustawionego na błonia, na których siedzili lub leżeli uczniowie w wolnym czasie. Rozejrzałam się dookoła, upewniając się, że na pewno jestem tu sama. Przysiadłam na jasnej kanapie, wyciągając zeszyt, studiując każde słowo, literka po literce. Jeśli już miałam się w to bawić, musiałam zrobić punkt pierwszy. Najłatwiejszy. Nie będzie to trudne, jestem nowa, mam więcej przywilejów niż inni. Potrząsnęłam delikatnie zeszytem, powodując falę kolorowych karteczek, które powypadały z pojedyńczych stron. Chwyciłam pierwszą, zastanawiając się nad treścią.Szafka nocna.
Zmarszczyłam brwi, probując doszukać się sensu. Spojrzałam na punkt pierwszy, który napisany był zielonym atramentem.
1. Uciec w nocy z pokoju
Kartka którą dostałam była koloru niebieskiego. Przejrzałam wszystkie wiadomości, szukając odpowiedniego koloru. Chwyciłam w swoje drobne rączki zielony papier na którym widniały dwa kluczowe słowa:
Pokój nauczycielski.
Wszystko stawało się co raz bardziej jasne. Czy oznacza to, że muszę udać się w nocy do pokoju nauczycielskiego? Czy to jest wkazówka? Czy może podstęp? Wszystko było takie trudne, takie mgliste, jakbym dostała nowy telefon. Niby wiesz co się w nim znajduje, ale wszystko jest inaczej.
Słabe porównanie, ale mój mózg teraz nie pracuje normalnie.. Przyłożyłam rękę do czoła, szukając w pomieszczniu zegarka, którego oczywiście nie znalazłam. Wygrzebałam w torebce komórkę na której widniały dwa nieodebrane połączenia. Nie przejęłam się tym, skupiając całą uwagę na godzinie.
21:32
Za 28 minut zaczyna się cisza nocna. Czyli muszę zaliczyć pierwszy punkt. Postanowiłam przeczytać resztę kartek, mając cichą nadzieję, że może na jakiejś będzie napisane: "Niespodzianka! Wkręt miesiąca!".Następne kartki miały następujące napisy:
543
Dywan
Kanciapa
Szuflada
Czerwony
SzafaNic nie przychodziło mi do głowy nawiązującego do wyjścia z pokoju w nocy. Zmarszczyłam brwi, słysząc jak drzwi od pomieszczenia zostały szarpięte za klamkę. Zerwałam się z sofy, chowając się do najbliższej szafy, w której było milion pajęczyn i robaków. Zasłoniłam rękami usta, próbując nie pisnąć. Do moich uszu doszedł stłumiony głos.
-Jak to nie? Człowieku, mnie tu za dwa tygodnie nie będzie, rozumiesz? Nie pozwolę na to!
Chłopak włączył tryb głośnomówiący, odpalając papierosa, poznając po dźwięku odpalanej zapalniczki.
-Z kim dzisiaj gadałeś Hemmings? Wiesz, że nie możesz utrzymywać żadnych kontaktów.
-Wiem, spokojnie, uratowałem jakąś sukę przez Cassie. Wiesz jaka ona jest...
Hej! Przepraszam bardzo, niech ja mu tylko sprzedam z obcasa!
-Nie ma sprawy, jeśli chodzi o tę grubą szmatę, to możesz ją ratować. Ale masz już do niej nie podchodzić. Jeśli ona będzie obok Ciebie, powiedz, że śmierdzi jej z buzi. Zniechęci się do życia i nie wyjdzie z pokoju.
Zaśmiał się, przechadzając się w tą i z powrotem po "pokoju".
-Jakie masz plany na dziś?
-Siedzę tutaj.. Nie będę przebywać w tamtym pokoju z tym zjebem.
-Uważaj na myszy. - Zaśmiał się donośnie, roznasząc echo po pomieszczenie.
-Trzeba było ich tu nie wpuszczać- rozłączył się, wzdychając głeboko.Smród dochodzący ze starych płaszczy dobijał mnie i mój nos. Kiedy usłyszałam cichce pochrapywanie, przeklnęłam siebie w duchu, że w ogóle tu weszłam. Popchnęłam delikatnie drzwi szafy, napajając się swieżym powietrzem. Stanęłam na palcach, przechodząc cichutko za śpiącym chłopakiem. Złapałam za drzwi, które głośno zaskrzypiały, budząc chłopaka. Wybiegłam z pokoju, rozglądając się za najbliższą drogą ucieczki. Rzuciłam się na schody, które prowadziły najprawdopodniej na strych. Przykucnęłam przy poręczy, obserwując półpiętro, które doskonale było z tamtąd widać. Kiedy kroki chłopaka ucichły, rzuciłam się do schodów, zbiegając z nich jak pokraka, z powodu moich dziesięcio centymetrowych szpilek. Mam prawo, nie mam nawet metra sześćdziesięciu. Przykucnęłam przy przypadkowym pokoju, napotykając spojrzenia zaciekawionych uczniów którzy kierowali się do swoich pokojów. Spojrzałam na ogromny zegar który wskazywał 22:01. Uśmiechnęłam się pod nosem, kierując się w stronę pokoju nauczycielskiego.
_______________________________________________________
Hej! Przepraszam, że nie pisałam, nie miałam weny na rozpoczęcie akcji, ale dzisiaj trochę dłużej, więc mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Do zobaczenia! :)
CZYTASZ
Secret Code //L.H
FanfictionVanessa, dziewczyna z dobrego domu na 365 dni wyjeżdża do internatu. Pewnego dnia, kilka słów za dużo może zmienić jej spokojne życie w istne piekło. Czy Luke będzie w stanie przekonać ją do siebie w przeciągu roku? Prawa autorskie zastrzeżone :)