11.

11.6K 694 29
                                    

Vanessa's POV

Podciągnęłam nogi pod brodę, próbując opanować chęć wyrzucenia blondyna za drzwi. Spojrzałam na niego niepewnie, widząc, że świdruje mnie wzrokiem, kiedy nad moją głową zapaliła się mała żaróweczka. 

-Jak to nie? Człowieku, mnie tu za dwa tygodnie nie będzie, rozumiesz? Nie pozwolę na to!
Chłopak włączył tryb głośnomówiący, odpalając papierosa, poznając po dźwięku odpalanej zapalniczki.
-Z kim dzisiaj gadałeś Hemmings? Wiesz, że nie możesz utrzymywać żadnych kontaktów. 
-Wiem, spokojnie, uratowałem jakąś sukę przez Cassie. Wiesz jaka ona jest... 

-Mam do Ciebie pytanie. Właściwie to kilka. - Uśmiechnęłam się słodko, wiedząc, że na niego to zadziała. Kąciki jego ust uniosły się lekko, po czym na chwilę opadły.
-A ja?
-A chcesz coś ode mnie wiedzieć?- Uniosłam jedną brew, mocno zaciekawiona.
Pokiwał szybko głową, na co uniosłam ręcę w potwierdzającym geście.
-Dopuszczalne odpowiedzi?- Przejął pałeczkę, chcąc najprawdopodniej wydusić ze mnie wszystkie informacje.
-"Tak" i "Nie".
-W porządku. Zaczynaj. - Zachęcił mnie ruchem ręki.

-To prawda, że wyjeżdzasz za dwa tygodnie?- Poczułam, jak atmosfera robi się napięta, a oddech chłopaka znacznie przyspieszył. 
-Tak. - Odpowiedział bez wyrazu, czekając na kolejne pytanie.
-Masz jednoosobowy pokój?
-Tak.
-Dlaczego?
-Myślałem, że odpowiedzi to "tak" i "nie"- Uśmiechnął się szelmowsko, przez co na moich plecach pojawiło się stado przyjemnych dreszczy. 
Nie zwróciwszy uwagi na jego podchwytliwość, wróciłam do pytań.
-Zabiłeś kiedyś kogoś?

Moja bezpośredniość wywołała na jego twarzy lekki uśmiech. Zahaczył językiem o swojego kolczyka, spoglądając na mnie.

-Nie. 

Pokiwałam delikatnie głową, oddychając głęboko w duchu. 
-Masz dziewczynę?- Nawet nie wiem kiedy te pytanie wypłynęło z moich ust. Chciałam uderzyć się czymkolwiek ciężkim w twarz. 
-Nie mam. - Zaśmiał się głośno, przeczesując palcami włosy, roztrzepując je na wszystkie strony.
-Wyjmiesz go na chwilę?- Wskazałam na swoją wargę, aby łatwiej mógł mnie zrozumieć. 

Blondyn wywrócił oczyma, powoli odpinając kolczyka. Wysunął go z wargi, ściskając metal w dłoni. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc ten obraz. Luke z potarganymi włosami i bez kolczyka to wszystko czego pragnie każda tutejsza dziewczyna. 

Wstał z podłogi, podchodząc na skromnej biblioteczki, którą ukradkiem przywiozłam z Melbourne. Wyciągnął jedną, granatową, machając nią w moją stronę.

-Nie mów, że to przeczytałaś. - Skrzywił się, przeglądając tylną okładkę. 
-Jeszcze nie zdążyłam.- Mruknęłam, czując jak moje policzki nabierają krwistoczerwonego koloru. 

Przejęłam od niego przedmiot, uważnie studiując okładkę. Dostałam całą tę serię od mamy. Mówiono mi, że jestem za młoda na "50 twarzy Grey'a", ale z tego co wiem, nie jedna nastolatka tutaj już ją przeczytała, a może nawet wcieliła w życie. Zwróciłam się twarzą do chłopaka, który z zainteresowaniem przeglądał grzbiety książek. 

-Teraz ty. - Szepnęłam, wiedząc, że zrozumie.

Uśmiechnął się pod nosem, nie odwracając wzroku od biblioteczki.

-Wciąż chcesz abym wyszedł? 
-Tak.
-Dlaczego? 

Oparłam się o ścianę, delikatnie przykładając palec do ust.

-"Tak" i "Nie". 

Oblizał usta, stając przodem do mnie. Pokiwał głową, zakładając ręcę na piersi. 

-Nie prowokuj mnie. - Uśmiechnął się szeroko, odsłaniając rządek równych zębów.

Podniosłam ręcę w geście obronnym, przez co uzyskałam jego cichy śmiech. 

-Podobał ci się pocałunek? 

Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa, kiedy przez jego usta przeszło te zdanie. Całe szczęście ściana uniemożliwiła mi upadek, za co w duszy dziękowałam, bo mogłabym zemdleć ze wstydu. Jego wzrok świdrował dziurę w mojej twarzy, kiedy delikatnie rozchyliłam usta. Spuściłam wzrok, wracając na miękki materac.
Niczego teraz bardziej nie pragnęłam, jak wywalić go za drzwi i więcej nie widzieć. 
Po pierwsze. To nie on mnie całował, tylko ja jego.
O nie..

To nie miało tak brzmieć dobra? On tego chciał, nie ja. Zakryłam się kołdrą aż po szyję, odwracając się do ściany, niczym naburbuszone dziecko. Kiedy materac opadł pod kolejnym ciężarem, poczułam na moich plecach przyjemne ciarki.

Odwrócił mnie w swoją stronę, kręcąc głową.
-Twój nastrój potrafi zmienić się w trzy sekundy.- Zaśmiał się cicho, obserwując moją reakcję. Wzruszyłam ramionami, przymykając oczy. 

-Dlaczego tu jesteś? Dlaczego od pewnego czasu wciąż mnie prześladujesz, chodzisz za mną, chcesz się całować, przepraszam bardzo, ale ja nie potrzebuję miłości, a tym bardziej Ciebie, Luke. Ciebie, który nie potrafi się zaangażować, Ciebie który ma dziewczyny na pęczki. Nie chcę żebyś tu był, po prostu nie chcę, dobrze? Po prostu stąd wyjdź. 

Nie otrzymałam odpowiedzi. W ciszy wstał i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Moje oczy nie dały rady trzymać słonego płynu w oczach, więc po prostu wylał się falami po moich policzkach. 

                                                                              ***
Od tamtego wieczoru nie spotkałam jeszcze Luke'a. Minęły cztery dni. Nie było go na lunchu, na wspólnych lekcjach. Zlał się z powietrzem, nikt go nie widział, ani nikt o nim nie słyszał. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że zareagowałam trochę za ostro. Może on tego nie chciał? Może nie chciał się angażować, może to moje chore wpajanie w dzieciństwie przez moją mamę tak podziałały. Nie przejmowałam się zadaniami. Zostały mi jeszcze siedemdziesiąt cztery dni, powinnam się wyrobić przez ten czas. Z Sarą dogadywałyśmy się całkiem nieźle. Była to trochę toksyczna przyjaźń, mówiła mi o wszystkim, ufała mi, ale z drugiej strony chciała, abym narażała się na niebezpieczeństwo.  

Czy mi go brakowało? Nie. Nie chciałam być oszukaną, wykorzystaną szmatą, która zamieni się na inną zabaweczkę. Wiem, że nie powinnam w ten sposób o nim myśleć, ale takie odczuwałam wrażenie, już wtedy, kiedy razem siedzieliśmy w szafie. 

-Nie każdy kto jest przystojny, jest dupkiem, wiesz Van?- Kontynuowała rozmowę Sara, zajadając się popcornem.
-Możesz go sobie wziąć. - Prychnęłam, chcąc jak najszybciej zmienić temat. 
-Nie chcę go. Jest Twój. - Wystawiła mi język, rzucając we mnie poduszką.- Ale jeśli go nie chcesz, mam dla Ciebie kogoś niesamowicie przystojnego. 

Wywróciłam oczyma, próbując się nie zaśmiać.
-Sara, ja i przystojny chłopak to jak ogień i lód. Nie potrafiłabym czuć się komfortowo z kimś takim. 
-Oh, czyli chcesz brzydkiego nerda w okularach jak denka słoików?

Wybuchnęłam śmiechem, oddając wcześniej rzuconą poduszkę. 

-Poczta dziewczęta. - Mruknęła starsza kobieta, podając Sarze wielką paczkę a mi kopertę, trochę mniejsze pudełko i kilka kartek świątecznych.

Mamy przecież listopad, idioci. 

Wyrzuciwszy wszystkie kartki do kosza, zajęłam się odpakowywaniem paczki. Kilka pojedyńczych kopert z pieniędzmi od rodziców, list, którym specjalnie się nie przejęłam i elegancko szyta sukienka.
Zwinęłam materiał w kulkę, po czym rzuciłam w kąt pokoju.

Czując zmęczenie, odłożyłam ostatnią kopertę na stolik, udając się do łazienki.

_____________________________________________________________
Nie potrafię!

Nie mam weny! W OGÓLE! Napisałam ten rozdział ostatkami sił, naprawdę, jest okropny i przepraszam was za to, możecie mnie znienawidzić, ale ostatnio nie potrafię sobie znaleźć punktu zaczepienia. Może jak na trochę przestanę pisać, wena wróci, nie wiem co mam robić, POMOCY! 

Secret Code //L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz