22

24 2 2
                                    

Juliette

Lot z Elwirą był nudny. Tylko 3 razy Prawie walnęła w drzewo, a tak to nic. Żadnych fikołków, ni nic. Podleciałyśmy do reszty, która stała prze dróżce prowadzącej do dobrze mi znanej z porwania wioski. Tylko szkoda, że porywaczem był mój ojciec... Ładnie go potraktowałam. Całe szczęście nie jest zły, chyba.

Hera: Cześć! Jesteście!

Alia nie patrzyła w moim kierunku ani w kierunku taty. Gapiła się w czubki swoich butów. Podeszłam do niej.

Ja: Coś się stało?

Alia: A... nic- cały czas uciekała wzrokiem dookoła.

Ja: Na pewno? Bo na taką nie wyglądasz.

Alia: To przez buty. Są za ciasne i nie mogę się skupić.

Ja: Skąd tu się wszyscy wzięli w ogóle.

Alia: Nie wiem. Zapytaj Hery, Stefana, albo Natana. Oni wiedzą chyba wszystko.

Ja: Ok, w porządku.

Nie zapytałam się. Odeszłam bardziej na ubocze. Stwierdziłam, że po prostu będę obserwować co si,e dzieję. Zauważyłam, że nie ma Adriana. Elwira, mój tata i chyba tata Karoliny naradzali się. Tym czasem reszta wyciągnęła tubki z czerwonym płynem, który przyjemnie pachniał krwią. Zaraz? Przyjemnie?! Dlaczego mam takie myśli w głowie! Poczułam, że dawno nie piłam tego niestety pysznego napoju. Z jednej strony chciałam się napić, bo byłam głodna, a z drugiej, ze mam niby być kanibalem?

Nieznajomy głos za mną: Nie będziesz kanibalem.

Przestraszyłam się i powoli się odwróciłam. Przede mną stała wysoka dziewczyna. Jasne, długie blond włosy, niebieskie oczy. Zaraz! kojarzyłam te oczy! Takie sam miał David!

Ja: Davis?! Nie dość, że czytasz w moich myślach?!

Dziewczyna: Wystarczy po imieniu. Anabell- podała mi rękę.

Z kultury podałam jej rękę, ale krótko i wysyczałam.

Ja: Juliette. Po za tym jakim cudem nie będę kanibalem skoro będę pić człowieczą krew!

Anabell: Wystarczy, że będziesz piła wiewiórczą, niedźwiedzią lub jakąś zwierzęcą.

Ja: No mogę, ale skąd ma wiedzieć, czy Ci wierzyć. Jesteś Davies! Co ty t w ogóle robisz!

Anabell: Tak, jestem Davies. Ale...

Ja: Jesteś zła! Wszyscy tak mówią nawe...

Anabell: Ale czy ty możesz mnie wysłuchać?!- Krzyknęła- nie jestem szpiegiem, ale jestem tutaj aby was ostrzec! A tak na marginesie, to musisz się napić trochę naszego jedzenia, bo inaczej padniesz z głodu, a w zasadzie wampir drzemiący w tobie.

Niezła ta dziewczyna. Umie postawić na swoim.

Anabell: Jak mi nie wierzysz, to mogę ci dać trochę swojej mocy. Mam czytanie innym myśli.

Zastanowiłam się. Wiedziałabym czy kłamie, czy nie, ale sama myśl o tym, że mogłabym czytać komuś w myślach była i kusząca, ale bardziej odpychająca.

Anabell: Ok, ale musisz otworzyć się na zmiany, zaakceptować to, że twoje życie nigdy nie będzie już takie jak kiedyś.

Ja: Przed czym chcesz nas ostrzec?

Nie doczekałam się jednak odpowiedzi, ponieważ Elwira wpadła i zaczęła krzyczeć o dziwo nie na mnie, tylko na Anabell.

Elwira: Co ty tu robisz! Jak się tu dostałaś! Nie masz prawa t być! Wynoś się stąd! Nie chcę cię więcej widzieć ty mała smarkulo! Ty pijawko! Już mi z oczu!

Wampirza Zemsta- Bitwa o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz