32

13 1 0
                                    

Juliette

Obudziłam się nad wyraz wypoczęta. Dzisiaj miałam się przeprowadzić do wilkołaków, ale nie uważałam, że tam się odnajdę. W zasadzie nawet trochę przeszła mi na to ochota. Wcześnie podjęłam taką decyzję ze względu na to, że jestem bardziej wilkołakiem niż wampirem, ale teraz nie wiedziałam, czy to dobry pomysł, aby się przeprowadzać. W końcu zostawiałabym wtedy Anabell i Karolinę. Niepewna, czy dobre jest to co robię wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki po drodze zabierając ubrania.

Odświeżona w czystym stroju wyszłam z "hotelu" i po szybkiej przemianie już pędziłam w stronę stajni smoków. Oczywiście mogłam się do niej teleportować, ale chciałam przewietrzyć się i pomyśleć nad paroma sprawami. Miejscowość gdzie mieszkały wilkołaki z watachy Diega była nieco bliżej stajni niż nasz "hotel", dlatego kiedy dobiegłam na miejsce widziałam kilka wilkołaków z watachy. Po krótkim rzuceniu "cześć" w stronę Marty skierowałam się w stronę boxu Taisy i Taidy, jednak w środku znajdował się tylko mój smok. Pomyślałam, że to ze względu na to, że pewnie go wyprowadzili na trawę, łąkę, pole, czy coś gdzie latają sobie smoki. jednym ruchem palca sprawiłam, że żółtooka miała już na sobie siodło. Ostatniego dnia uważnie przyjrzałam się jemu, więc teraz potrafiłam je dokładnie odwzorować.

Wsiadłam na zwierzę, siedząc na nim od ziemi była odległość jednego piętra, ale to tak naprawdę jeszcze nic w porównaniu z największym gatunkiem smoka, który ma wielkość z jakichś trzech, czy czterech pięter. Z zadowoleniem ruszyłam smoka do wystartowania. Wzbiłam się w powietrze i podleciałam do wróżki na torze przeszkód.

Ja: Mogę również skorzystać z toru- zapytałam. Widziałam ją pierwszy raz w życiu, a ta tylko zrobiła skwaszoną minę przechyliła głowę i powiedziała.

Wróżka: To jest tor dla zaawansowanych, a nie dla przedszkolaczków- rzuciła pogardliwie.

Nic jej na to nie odpowiedziałam tylko wyminęłam i zaczęłam tor przeszkód Wszystkie pętle dociągałam, tak jak mi mówiła wczoraj trenerka. W slalomie musiałam pilnować ogona Taisy, aby nie poprzewracał słupków, a spiralach powietrznych, czy nie zlatuje za bardzo na prawo czy na lewo. Gdy skończyłam stanęłam przed wróżką.

Wróżka: Myślisz, że popisywanie zmieni twój wzgląd na to, że jesteś początkująca, a na pewno twoja jazda. Z resztą patrz na swojego smoka. Jak on wygląda?- Taisa gwałtowni wypuściła z nozdrzy kłębki dymu.

Nie czekałam aż mój smok zaatakuje i nie będę mogła w tedy go opanować. Po prostu odfrunęłam w inną stronę. Czasami lepiej milczeć. Leciałam w stronę Morza Kerlyf. Kiedy jednak byłam tuż przed nim zauważyłam dwie postacie, które próbowały przejść przez granicę. Rzuciłam na siebie i na Taisę zaklęcie niewidzialności, które ostatnio pokazała mi Elwira. Podleciałam bliżej, tak żeby mogłam wszystko słyszeć. Tymi dwiema postaciami byli królowie Davies i Claries.

Davies: Musimy się tam dostać.

Claries: Musimy znaleźć Juliette.

Davies: Musimy podjąć jakiekolwiek działania! Na razie stoimy w martwym punkcie. Jedyne co się udało, to wysłać zmorę, aby uśpiła ją, ale jak dotąd nie wróciła. Niedługo będzie trzeba opracować pójście po nią widmo rycerza białego.

W tej chwili mnie zmroziło. Może nie wiedziałam dużo na temat Stworów w magicznych światach, ale widmo białego rycerza, to było coś o czym każdy wiedział. Ta istota potrafiła być niewidzialna. Działała Szybko i bezszelestnie. Praktycznie nie dało jej się wyczuć. Zabijała albo przenosiła swoje ofiary do osoby, która po nią wysłała. Sama żywiła się strachem. Każdy przed nią drżał. Niektórzy nosili specjalne amulety, które nic nie dawały, ale uważali, że to przynajmniej choć trochę je odpędzi. Całe szczęście bardzo trudno się je przywłaszcza, żeby robiły, co ty chcesz i zawsze miało się ryzyko. że widmo rycerza może Cię opętać, więc rzadko zdarzały się próby zabicia tym rodzajem.

Claries: Spokojnie, widma białego nie poczuje, a my lepiej wracajmy, bo zaraz ktoś jeszcze nas zauważy.

Davies: Przez barierę światów nikt nie usłyszy co mówimy, a tym bardziej nie przejdzie- zaśmiał się.

Po czym oboje zagwizdali na co podleciały monstrualne ćmy na które wsiedli i odlecieli. Zawróciłam smoka i czym prędzej odleciałam z tamtego miejsca.

***

Siedziałam w swoim nowym pokoju. Nie przypominał on starego, ale nie mogłam nic na to poradzić. Teraz zaczynałam odczuwać tęsknotę do starej chatki w lesie, której teraz za pewne już nie było. Wzięłam swoją księgę do ręki. Nigdy nie była mi szczególnie pomocna. Tylko puste kartki. Otworzyłam ją na pierwszej stronie i znów się nie miło rozczarowałam.

Ja: Dlaczego ty zawsze musisz być bezużyteczna! Każą mi Ciebie wszędzie brać, a ty nic mi nie powiesz!- krzyknęłam bezsilnie na księgę i cisnęłam ją na łóżko. Otworzyła się na jednej z pierwszych stron. Na jej wcześniej pustym obliczu zaczęły się ukazywać złociste litery.

"Bo mnie nie pytasz"

Ja: Mam cię pytać? Jesteś zwykłą książką, nic nie rozumiesz, nie wiesz co czuję!

"Ja? Ja, nic nie rozumiem? Nie jestem tylko książką. Ja mam duszę! Wiem kim jesteś, znam twoją historię! Wiem co się stało tego dnia..."

Ja: Myślisz, że to dla mnie ważne, nie obchodzą mnie jakieś szczególne dni!- wyparowałam- Jestem zmęczona wszystkim! Czemu wszyscy muszą mnie prześladować!

"To jest ważne"

Ja: Jasne:

"To było dawno, ale nie tak dawno, aby o tym zapomnieć. Nasi władcy, Davies i Claries, dzielnie władali naszym państwem magicznym. Od pokoleń to właśnie oni rządzili, a to dzięki magicznemu klejnotowi, który został im ofiarowany tuż po ogłoszeniu ich, jako władców. Klejnot miał sprawiać, że królestwo nigdy nie będzie cierpieć i nie zazna głodu. Oprócz tego miał dbać również o to, aby żaden normalny człowiek się o nim nie dowiedział. Jednak warunek był jeden. Rodzina Daviesów i Clariesów nie mogła się ze sobą pokłócić. Inaczej kamień mocy by pękł i mocą obdarzył wiele magicznych stworzeń, ale nie normalnych ludzi i nie wróżek, które mialy już dość dużo mocy. Przez tysiące lat wszystko szlo dobrze. Rodziny się nie kłóciły, ponieważ się obawiały mocy, jaką mogliby dostać inni. Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło. Głowy magicznego państwa się skłóciły... Twój ojciec i Karoliny jako dwie osoby najważniejsze tuż po samych władcach próbowali ich ze sobą pogardzić, ale pewnego dnia kamień wybuchł. Moce rozsypały się po wielu ludziach. Trafiły do rodziny królewskiej, bez Daniela Daviesa, który wyjechał z miasta. Oprócz nich najwięcej mocy otrzymałaś ty, ponieważ w dniu zdarzenia poszłaś odwiedzić swojego tatę w pracy, jednak twoją uwagę przykuł właśnie on, kamień mocy. Wybuch był na tyle silny, że zapomniałaś ten dzień, został on wymazany z twojej pamięci tym samym obdarzając Ciebie również i tą mocą.

Rodziny w momencie wybuchu kamienia zrozumiały, że przez ich kłótnię stracili bezpieczeństwo, które przez ten czas mieli. Puścili fałszywą informację, że to właśnie wasi ojcowie spowodowali to wszystko. Następnych ich krokiem było wyeliminowanie wszystkich oprócz wampirów i wilkołaków, aby stworzyć wizję świata "idealnego" uważali, że reszcie magicznych stworzeń nie można było ufać. Wypędzili ich z państwa i zapowiedzieli im wojnę, jeśli będą chcieli wrócić. Nie przewidzieli jednak tego, że moc dostali ludzie o dobrych sercach i umysłach, ponieważ ci tylko potrafili zapanować nad mocą. Reszta nawet jak dostała to nie potrafiła nad nią zapanować, aż w końcu moc potrafiła doprowadzić do śmierci stworzenia. Macie o wiele większą przewagę. Macie moce i mocną armię.

Juliette, masz moce, których nie zna świat. Masz moce o których by nie zamarzyły nawet wróżki. Uważaj, bo twoje moce są potężne, możesz nimi czynić dobra jak i zło. kamień mocy właśnie Ciebie wybrał. Masz jego moc. Moc niszczenia, tworzenia, zapominania, przypominania. Od Ciebie zależy czy wygracie tą bitwę. Bitwę o wszystko."

Wampirza Zemsta- Bitwa o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz