Juliette
Powoli otworzyłam oczy. Jasne światło oślepiło mnie. Zamknęłam je. Znów je zaczęłam otwierać, kiedy przyzwyczaiłam się już do jasności pomieszczenia zobaczyłam, że obok mnie siedzi chłopak, którego na początku chciałam zjeść! On tylko uśmiechał się do mnie. Popatrzyłam na swoje ramię. Nie krwawiło, ba! Nawet śladu nie było! Popatrzyłam zdezoriętowana na Chłopaka.
Ja: to ty?- zapytałam wskazując na ramię. Powoli zaczęłam się podnosić na łokcie, o dziwo nic mnie nie zabolało.
Chłopak: Tak
Ja: jak?
Chłopak wyciągnął z kieszeni buteleczkę. Przypomniałam sobie, że przed wczoraj wyciągnął też taką butelkę.
Ja: dlaczego to zrobiłeś? Przecież ja Cię prawie zjadłam
Chłopak: -zaśmiał się- nie chciałaś tego zrobić, prawda?
Ja: no tak, nie chciałam
No tak, ja nie chciałam mu zrobić krzywdy i mi przebaczył, a ja? Karolinie nie. Chyba muszę to nadrobić, ale ciężko mi zaufać drugi raz osobie, która chciała mnie zabić... Przekręciłam głowę w lewo. W odległości metra przypatrywały mi się Karolina i Jakaś dziewczyna ze szkoły. Chyba miała na imię Helena, chodziła do tek samej szkoły co ja. Tylko, że do wyższej klasy. Zresztą było to widać, bo miała sporo makijażu na twarzy. Jej włosy były blond i do ramion. Była ubrana w zwykłą sukienkę z motylami. Za to Karolina wyglądała jak zawsze. Brązowe włosy do do łopatek i brązowe oczy. Ubrana nie była jakoś szczególnie, czarna bluzka, czarne spodnie i na to nałożona rozsuwana granatowa bluza z kapturem.
Ja: możecie mi powiedzieć co się stało i kim wy jesteście?- zwróciłam się do chłopaka i dziewczyny
Dziewczyna: a no tak. Ja jestem Hera, a to Stefan
Ja: zaraz ty się nazywasz Helena?
Hera: tak
Ja: ok, a dlaczego tu jesteśmy?
Nie przypuszczałam tego, że to Karo mogła to zrobić, była tak przerażona, kiedy mnie zobaczyła.
Stefan: mówiąc krótko. Zostałaś zaatakowana. Karolina się przestraszyła kiedy próbowała ci pomóc, więc my wkroczyliśmy do akcji i związaliśmy napastnika, a potem jako bohaterowie szybko was stamtąd zabraliśmy! Wszyscy bili nam brawo i krzyczeli, że jesteśmy superbohaterami ratującymi świat!
Mówiąc te krótkie streszczenie wydarzeń gestykulował dłońmi tak, że myślałam, że zaraz mu odpadną. Hera tylko kiwała z aprobatą głową.
Hera: No powiedzmy, że tak było, chociaż nikt nie bił nam brawo i nikt nie krzyczał, że jesteśmy superbohaterami...
Stefan: A szkoda, wielka szkoda! Przydało by się.
Hera: Pamiętaj dlaczego tu jesteśmy i kim...
Stefan: Ta... mamy im wytłumaczyć o co tu chodzi
Hera: dokładnie
Zamilkła na chwilę, jak by się nad czymś zastanawiała. Jej wzrok błądzi ł po ścianach małego pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy. W zasadzie nie było się na co patrzeć, ponieważ ściany były ciemno szare, a pod nimi nie stały, żadne meble. Ogólnie mówiąc jedynym przedmiotem, na który można było zawiesić oko były drzwi. W końcu spojrzała się na Karolinę.
Hera: Twoja matka jest bezpieczna... zajęła się nią Alia...
Karo: Gdzie ona jest, dlaczego macie pewność, że nic się jej nie stało i nie stanie z Alią!- wydyszała
Hera: Alia włada ogniem...
Karo: Co?!
Hera: Włada ogniem, jest jedną z niewielu osób obdarzonych specjalnymi mocami
Karo: Co masz na myśli mówiąc o tym?!
Hera w jednej chwili zrobiła taki ruch ręką jakby chciała coś przywołać. W tej chwili otworzyły się drzwi, a potem machnęła ręką tak, że drzwi się zatrzasnęły. Karo wydała zduszony pisk, a ja... no cóż stałam z rozdziawioną buzią i patrzyłam na Herę. Zaśmiała się. No nie bójcie się, wy też je macie. Popatrzyłam zdziwiona na swoje ręce.
ja: Co ja potrafię?
Hera: Potrafisz tworzyć i budować różne rzeczy, a ty Karo władasz powietrzem
ja: jak ja mogę tworzyć?
Hera: pomyśl o tej konkretnej rzeczy, którą chcesz stworzyć... zacznij od jabłka
Skupiłam się. Pomyślałam o wyglądzie jabłka. Na mojej ręce pojawił się delikatny zarys jabłka. wyglądało jak jabłko, ale było lekkie jak piórko. Spróbowałam je, ale było puste w środku i smakowało papierem. Zdziwiona popatrzyłam na Herę.
Hera: musisz pomyśleć o smaku, ciężarze, konsystencji danej rzeczy. No i o zastosowaniu. To nie takie proste. Stefan do tej pory nie ogarnia swojej. Miesiąc mu nie wystarczył.
Ja: Jaką ma moc?
Hera: leczy rany
Ja: wyleczył mnie swoją mocą
Hera: Tak, po części, o wiele lepie wychodzi mu tworzenie eliksirów ratujących życie
Spostrzegłam Karo siedzącą w kącie pokoju.
ja: a ona jak może panować nad wiatrem?
Hera: Ciężko nazwać to panowanie. Tu raczej chodzi o coś takiego jak tworzenie trąb powietrznych czy deszczu albo burzy. No i jej moc sięga tylko określonego obszaru. Działa na tej samej zasadzie. Wyobraża sobie trąbę i tworzy się, ale ważne jest to aby określić jej wielkość. No i na razie nie radzę bez nadzoru używać mocy. Karolino, chcesz spróbować?
Karolina pokręciła przecząco głową.
Hera: Dobrze, możesz tam siedzieć, ale nie bój się nas. My nic Tobie nie zrobimy...
ja: mogę spróbować jeszcze raz stworzyć jabłko?
Hera: No jasne, próbuj!
Tym razem wiedziałam co mam zrobić. Zamknęłam oczy. Pomyślałam o smaku, zapachu, kształcie, ciężarze, wielkości, konsystencji. Poczułam coś na ręce. Otworzyłam oczy. Na mojej dłoni było jabłka, no może trochę większe od przeciętnych, ale tak to wyglądało pysznie. Powoli ugryzłam kawałek owocu. Był wyśmienity. Zdumiona spojrzałam na Herę i Stefana. Patrzyli na mnie z wyraźnym szokiem na twarzy.
ja: to ja?- pokazałam na jabłko
Hera: tak, jak ci się to udało zrobić! Nikomu przed tobą nie udało się za drugim razem okiełznać swojej mocy!
Podeszłam do Karoliny. Nie byłam już na nią zła, jak przedtem. Wyciągnęłam rękę z jabłkiem. Wzięła ode mnie. Nie bała się mnie, patrzyła na mnie z zainteresowaniem.
Karo: Mam to zjeść?- zapytała jednak nieufnie
ja: Tak
Powoli ugryzła jabłko.
Karo: dobre
ja: to prawda
Odwróciłam się w stronę Hery.
CZYTASZ
Wampirza Zemsta- Bitwa o wszystko
HorrorTo było dawno, ale nie tak dawno, aby o tym zapomnieć. Nasi władcy, Davies i Claries, dzielnie władali magicznym państwem. Od pokoleń to właśnie oni rządzili, a to dzięki klejnotowi mocy, który został im ofiarowany tuż po ogłoszeniu ich, jako władcó...