37

5 1 0
                                    

Karo

Juliette długo nie przychodziła, byłyśmy umówione, ale jej tata powiedział mi, że poszła do lasu. Ostatnio tylko to słyszę. Wiedziałam że nie ma co jej szukać, las jest wielki, a ona jak się rozpędzi to ma niezłą prędkość. Tutaj to powinno się jakiegoś czipa założyć czy coś, bo słabo można się wtedy z nią dogadać. Już lepiej było gdybym poszła polatać na Mentis, bo jej długo może zejść na tym. Ostatnio przyszła półtorej godziny po czasie umówionym, a szukałam jej po całym lesie. Wzięłam Mentis i po trzech minutach byłam już w powietrzu. Na początku zataczałam koła, a potem zaczęłam ćwiczyć walkę ze smoka. Ćwiczyłam do momentu aż nie zaczęłam trafiać za każdy razem celnie i mnie po prostu to znudziło. Stwierdziłam, że polecę na tor przeszkód w terenie. Nigdy nie był zbyt nudny, a jak był, to tylko prędkość trzeba było zwiększyć żeby nie był. W terenie zawsze było wszytko dobrze do momentu kiedy trzeba było zwiększyć prędkość. Wtedy zawsze się o coś zahaczało, a więź ze smokiem była żadna, robił to co chciał i często lądowało się na ziemi. Przelot przeglądowy poszedł łatwo, za łatwo i przyszedł czas na prędkość. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam smokiem najszybciej jak umiałam. Powietrze prawie zdmuchiwało mnie ze smoka, ledwo trzymała się na jego grzbiecie. Na pełnej prędkości wleciałam na tor. Pokonałam parę przeszkód, ale w pewnym momencie konar drzewa prawie mnie zwalił, a ja w ucieczce przed nim gwałtownie odchyliłam się do boku. Moje ciało straciło równowagę, zaczęłam spadać w dół, byłam pewna, że zaraz uderzę w ziemię i stracę przytomność, ale tak się nie stało. Nagle zawisłam w powietrzu. Zanim zorientowałam się co się dzieje byłam na ziemi. Szybko podniosłam się z ziemi i rozejrzałam się dookoła. Zobaczyłam Juliette, a złość we mnie wręcz zaczęła kipieć.

Ja: Oj nie! Nie będziesz mi teraz mówić co robię źle! Znów przyszłaś wszystkich kontrolować po tym jak znikasz do lasu nie wiadomo gdzie? Nikt nie ma z tobą kontaktu, a nawet z własną przyjaciółką nie potrafisz się spotkać na czas? Nie!

Nie słuchając co mówiła poszłam szukać Mentis, musiała gdzieś być, nigdy daleko nie odchodziła. Ty razem nie mogłam jej znaleźć. Zaczęłam ją przywoływać umysłowo i to dopiero zadziałało. Szybko na nią wsiadłam i poleciałam daleko od toru, tak, żeby Juliette mnie nie znalazła, tam dopiero zwolniłam zeszłam ze smoka i usiadłam na kamieniu. Było beznadziejnie. Pokłóciłam się z przyjaciółką o nic w zasadzie, bo nic nie zrobiła. Tylko, że ile można słuchać. Zdominowała wszystkich. Nawet mnie, aż zaczął się we mnie głoś odzywać, że to z bardzo idzie. Mogłam jej posłuchać, bo wie lepiej, jest lepsza. Kamień ją zresztą wybrał, nie mnie. Może bardziej się nadaje, co to by była ze mnie za opiekunka kamienia, która prawie zabiła jego jedną część. Marna by była ze mnie opiekunka. Ale teraz nie wrócę, jak ja mam się do niej odezwać. Cały czas jestem zła za to, że woli las od przyjaciół. Przecież ona tak ciągle robi, znika w lesie, całymi dniami biega i nie ma z nią kontaktu. Ile można biegać? Tak bardzo lubi swoją wilczą część? Rozumiem, że lubi być sama i niezależna, ale ile można? Szczerze, to nie wiem do czego dąży. Co chce zyskać? Nagle usłyszałam w głowie Elwirę. Była zdenerwowana. Chciała żebym szybko do niej przyszła. Wydałam Mentis rozkaz, żeby wracała na padok. Nie miałam czasu na odprowadzenie jej. Szybko stworzyłam wir i przedostałam się do Elwiry.

Elwira: Mamy problem- powiedziałam poddenerwowana.

Ja: Tak?

Elwira: Chcą szybciej bitwy..

Wciągnęłam szybko powietrze.

Ja: Kiedy- zapytałam zduszonym głosem.

Elwira: Jutro..

Zaczęłam się krztusić własną śliną.

Ja: Jutro?- powiedziałam piskliwym nie swoim głosem.

Elwira w milczeniu pokiwała głową.

Ja: Nie mogą! Nikt nie jest gotowy! Nikt się na to nie zgodzi! To nie może być prawda! Nie!!!

Elwira tylko przyglądała mi się smutnym, przygnębionym, jakby nieobecnym wzrokiem. Kilka chwil później zaczęła się pojawiać reszta osób z księgami. Wszyscy zaczęli układać swoje księgi. Dołączyłam do nich. Juliette jak zwykle rozpoczęła "wywoływanie duchów". Po kolei zaczęli się pojawiać Nestry, Quebeck, Stephnie, Arthur oraz Nora.

Quebeck: Witajcie Strażnicy Kamienia!

Juliette: Kto?

Nestry: Strażnicy Kamienia, jesteście Strażnikami Kamienia, a ty Juliette jego opiekunką.

Nora: Po co nas wezwaliście?

Juliette: Mamy problem.

Quebeck: No coś czuję, że będzie coś mocnego..

Juliette: Mamy wojnę..

Arthur: No to, to nie nowość.

Juliette: Ale jutro..

Stephanie: No i? Poradzicie sobie.

Diego: Wy wiecie, że mamy mało wojska i to bardzo mało.

Stephanie: Ale macie moce!

Arthur: Stephanie, spokojnie, powoli. Zauważ, że oni o mocach dowiedzieli się zaledwie pół roku temu.

Stephanie: Nie widzę problemu.

Nora: Nie wszyscy byli tak cudownymi uczniami jak ty i nie wszyscy zdążyli je w pełni opanować! To, że ty od razu umiałaś wszystko z resztą przez co byłaś opiekunka, nie znaczy, że wszyscy są tacy uzdolnieni!

Stephanie: A mogli by.

Quebeck: Na pewno ułatwiło by to sprawę. Ale tak nie jest. Diego, Juliette, Elwira jak bardzo źle jest z wojskami.

Elwira: Jeśli chodzi o wampiry.. to jest źle, bo w terenie nie mieli prób, a tak to gotowi jesteśmy.

Diego: U nas gorzej.

Juliette: Nie jest aż tak źle, po prostu połowa nie może przywyknąć do sytuacji, sporo osób z problemami. Jest duży chaos nikt nie wie co się dzieje. Trzeba wyjaśnić i wyregulować sytuację, a tym ma się zaraz Diego zająć.

Nestry: Nie jest aż tak źle.

Arthur: Pamiętajcie o jednym. Strażnicy Kamienia muszą się trzymać razem choćby nie wiem co. Musicie! Walczycie w słusznej sprawie, las i wszystkie duchy będą wam pomagać. Teraz nie rozumiecie o co chodzi, ale zrozumiecie. Jak giniecie, to razem. Aby kamień odzyskał swoją materialną postać Juliette musi was tu wszystkich zebrać i wy wszyscy musicie się skupić na kamieniu, a on się pojawi, a wy przestaniecie być jego strażnikami. Znikną wam moce i wszystkim którzy je mieli z jego powodu.

Nora: Powodzenia, a teraz nie możecie tracić czasu. Idźcie!

Wniknęli do ksiąg. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. Diego poszedł do siebie razem z Tomem. Alia pokazała mi ręką żebym z nią poszła. Szybko ruszyłam w jej stronę. Wyszłyśmy  pomieszczenia w którym wcześniej byłyśmy i skierowałyśmy się w stronę pokoju Alii.

Alia: Słuchaj, jesteśmy jednym z oddziałów, Elwira idzie walczyć z wróżkami, Juliette została luną u wilkołaków i będzie tam prowadzić jeden oddział, a ja będę prowadzić nasz lądowy. Chciałabym żebyś poprowadziła jeden z oddziałów powietrznych na smokach, dobrze?

Przytaknęłam jej, ale o czymś innym myślałam. Dlaczego Juliette nie powiedziała mi, że została luną? Myślała, że się nie dowiem? Co ona sobie myślała? Alia wie, a ja jej przyjaciółka, nie? Dlaczego tak mnie wykluczała? Też byłam strażnikiem..


Wampirza Zemsta- Bitwa o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz