35

9 1 0
                                    

Karo

Krótka teleportacja wystarczyła, aby zorientować się w sytuacji. Poważne miny Juliette, Elwiry i innych wszystko wyjaśniały. Coś się stało, tylko co i jakie to ma przełożenie na nasze życie?

Ja: Co się stało?

Odpowiedziała mi grobowa cisza, każdy bał się tego, wyczuwałam strach. Ale jak to? Jak można wyczuć strach? A jednak czułam  każdą ich emocję, wiedziałam, że to musi mieć mocny związek z bitwą. Juliette odczuwała strach, ale też jednocześnie sporą nienawiść, Elwira strach, nagle jej wesoła aura stała się niepewna, co chwila coś z niej ulatywało, a potem wracało jak bumerang. Każdy odczuwał co innego. Na skutek tego wszystkiego sama zaczęłam mimowolnie się lekko trząść.

Elwira: Wojna... za tydzień... tutaj...

Nie musiała kończyć. Zasłoniłam twarz rękoma, aby ukryć panikę, panikę tak wielką, że nie byłam w stanie się ruszyć, już nie mówiąc o mowie. Nogi jakby wrosły mi w ziemię, a wzrok się zamydlił.Nie wiedziałam co myśleć, myśli telepały się po całej głowie, a w uszach słyszałam tyko- wojna... za tydzień. To było niczym złowieszczy śmiech wiedźm, tych złych i przeklętych. Nie byłam gotowa na wojnę, każdy był, ale nie ja. Ja, odwieczne strachajło, które się wszystkiego boi, nawet wyściubić nos z własnego pokoju. Moja jazda na smoku, dalej była niepewna. wielokrotnie spadałam, podczas gdy Juliette, po prostu leciała ćwicząc zwody i uniki zaklęć. Byłam we wszystkim ostatnia, w każdej dziedzinie, a teraz stoję tutaj i czekam na ta naprawdę wyrok śmierci, podczas gdy inne wampirzyce mają spokojny dzień i nawet nie wiedzą o wojnie. Jakie moje życie było kiedyś cudowne, nic nie musiałam robić, tyko chodzić do szkoły, a teraz. Moje życie już nigdy nie będzie takie samo, nigdy. Nawet gdyby mi wyczyścili pamięć do zera, zawsze będę to pamiętać, wspomnienia stąd są wręcz nie do zapomnienia. Nie da się zapomnieć tego strachu, ale także satysfakcji w pewnym sensie. Moment, a może to ja powinnam zmienić swój własny punt widzenia, wmówić sobie, że jestem gotowa na tą wojnę, przecież i tak nie mogę być lepiej przygotowana. Poćwiczę jeszcze jazdę na Miles, może jak jej zaufam szybciej mi pójdzie. Muszę poprosić Juliette o pomoc, teraz! Nogi jakby same oderwały się od podłoża, a głowa do góry.

Ja: Jeżeli dobrze zrozumiałam, to mamy jeszcze tydzień. To na co my czekamy? Aż przestoimy tu cały tydzień? Skupmy się lepiej na formowaniu oddziałów i dopracowywaniu rzeczy, które nam nie wychodzą. Trzeba jeszcze ustalić przywódców oddziałów! Jest sporo roboty. Elwira, ty na spokojnie możesz się zająć oddziałami razem z Alią i Herą.Co do mnie, to jazda na smoku zdecydowanie mi nie idzie, a zdaje się, że mamy tu od tego mistrzynię, tak więc ja z Juliette i osobami z problemami z lataniem mam zamiar udać się na jazdę na smokach.

Wszyscy zdawali się być zaskoczeni moim nagłym wybuchem energii. Z resztą to się im nie dziwię, jak zazwyczaj widzą mnie jak strachajło, to wcale się nie dziwić. Wytworzyłam portal, który o dziwo zmienił kolor na złoto zielony.

Ja: Ktoś chętny na naukę jazdy na smokach?

O moje zdziwienie ruszyli prawie wszyscy pomijając Elwirę i Alię. Kiedy wszyscy się ładowali do mojego portalu, Juliette do mnie podeszła.

Juliette: Coś ci się stało? Masz gorączkę, czy coś, bo taka dzisiaj inna jesteś?

Ja: Powiedzmy, że uwierzyłam w siebie.

Juliette: To może zaufasz także swojemu smokowi?- zaśmiała się dźwięcznie.

Nic nie odpowiedziałam, nie musiałam, po prostu weszłam do portalu i zawirowałam.

Zdążyłam się już przyzwyczaić do teleportacji w wirkach. Już mnie tak nie skręcało. Wylądowałam miękko na ziemi pokrytej soczystą zieloną trawą. Rozejrzałam się i od razu wiedziałam w którym miejscu wylądowałam, centralnie na boisku do sztuczek z pokazem ogniowym na smokach, stąd ten nienaturalnie soczysty kolor trawy, była sztuczna. Była do tego takim pechowcem, że akurat ktoś ćwiczył i zdecydowanie nie zauważając mnie kazał zionąć ogniem smokowi tuż obok mnie. Momentalnie odskoczyłam z piskiem i pognałam do najbliższej barierki. Biegłam nie oglądając się za siebie gnałam jak szalona nie patrząc za siebie. Kiedy dobiegłam do barierki usłyszałam głos Juliette.

Juliette: No  wypadałoby, żebyś trochę poćwiczyła celność twoich wirków. Ja trafiłam do boksu Taisy- zaśmiała się tak, że wiedziałam, że to był jeden z jej żartów dla przekomarzania się- przygotowuj swojego smoka, bo zaraz zaczynamy. Niezłe zajęcie mi zrobiłaś, korki z jazdy na smokach, chociaż czemu nie?

Ja: Widzisz? Co byś be ze mnie zrobiła?

Juliette: Nie mam pojęcia, umierałabym pewnie z nudów w swoim domu dalej jako wyrzutek w szkole nie mając pojęcia o magicznym świecie.

Ja: No widzisz, jednak się na coś przydałam.

Juliette: Jednak na coś się przydałaś, ale pamiętaj, że na jeździe wcale tak łatwo nie będzie.

Ja: Przecież wiem, idę szykować Mentis.

Mentis... ciekawe imię. Podeszłam do boksu Mentis i od razu zabrałam się za siodłanie. Po krótkiej chwili wyprowadziłam ją z boksu i zdecydowałam poszukać Juliette. Mijałam różne boksy, z jednych dolatywało szczęśliwe gwizdanie, z innych nic, a z jeszcze innych odgłos picia wody, czy jedzenia przez smoki. Wyszłam z hali i skierowałam się do Juliette patrzącej jak Diego pokracznie męczy się na Taidzie. Wyglądało to dość komicznie, ponieważ Juliette co chwila do niego coś krzyczała, a on ciągle to samo źle robił. W końcu Juliette dała mu znak, żeby wylądował, a wtedy zaczęła się zabawa, bo Taida w ogóle nie reagowała na jakie kol wiek ruchy. Dopiero gdy Juliette ją złapała na linkę, to się dało. Po uspokojeniu Taidy dała znak mi, żebym pokazała jej jak latam. Wsiadłam na Mentis, starałam się o tym myśleć jako o śmiertelnym sporcie gdzie można zlecieć na kark. Dałam znak żeby smok poderwał się do lotu, a ona od razu wiedziała o co mi chodzi. Byłam spięta, nic mi nie wychodziło oprócz tego prawidłowego lotu. Lądowanie, było jeszcze dobre, ale po twarzy Juliette poznałam, że spodziewała się czegoś więcej.

Juliette: Spodziewałam się lepszego poziomu jazdy, ale nie ważne. Najlepiej z was poleciała Karolina. I wy wszyscy robicie ten sam błąd! Nie ufacie smokowi! Proszę bardzo, teraz każdy z was ma za zadanie przejść dookoła własnego smoka, całego smoka, a potem po nim. No już, prędko.

Przeszłam dookoła Mentis bez problemu, ufałam jej, mało, ale trochę tak. Kiedy weszłam na nią było trochę gorzej, ale szybko odkryłam, że mogę po niej swobodnie chodzić.

Juliette: Dobra wystarczy, wsiadajcie na smoki. I teraz uwaga, powoli. Wczujcie się w rytm tych cudownych zwierząt. Poczujcie je. Zaufajcie im, one są mądre nic wam nie zrobią.

Wczułam się. Poczułam Mentis, poczułam jak oddycha, i podrywa się lekko do lotu, czułam ją, ufałam jej. Przestała się kurczowo trzymać, puściłam ręce wolno. Powoli otworzyłam oczy, leciałam, płynnie, bez usterek i przeszkód, po prostu leciałam tak jak powinnam, idealnie...

Wampirza Zemsta- Bitwa o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz