25

18 2 0
                                    

Karo

Ja: Gdzie jest Juliette?- zapytałam Hery.

Hera: A nie ma jej w swoim pokoju?

Ja: Ostatnio całe dnie spędza w lesie.

Hera: I nie ma jej!?

Ja: No przecież to mówię!!- krzyknęłam.

Hera: O nie... wilkołaki już grasują.

Ale dalej jej już nie słuchałam. Pobiegłam do swojego pokoju. Przeszukałam wzrokiem pokój, ale nie znalazłam nic co by się nadawało do mierzenia z głodnymi wilkołakami. Musiałam się zmierzyć z najgorszym, tworzeniem. Chwilę się zastanawiałam co potrzebuję do walki z wściekłymi stworzeniami. Ostatecznie zdecydowałam się na łuk ze strzałami. Byłam dosyć dobra w łucznictwie. Wampiry i inne nieludzkie stworzenia walczą na stare metody, łuki, maczety, itp. Dajemy szansę przeciwnikowi na wygraną. Kiedy ludzie walczą tymi swoimi pistoletami nie dają najmniejszych szans na przeżycie drugiej osobie. Są o wiele bardziej okrutni, a to zazwyczaj o nas tak mówią! Zabrałam swoją broń i wyszłam na korytarz. Minęłam korytarz, weszłam w zakręt i...

Hera: O nie! Panienka nigdzie się w pełnię nie wybiera! Już dość mamy problemów z Juliette, bo jeżeli chodzi o Mike'a, to nic mu nie będzie.

Ja: Ale...

Hera: Nie wiesz gdzie masz swój pokój?

Wkurzona fuknęłam na nią i szybkim krokiem oddaliłam się w kierunku swojego pokoju. Oczywiście Hera pod same drzwi mnie odprowadziła, a potem zamknęła mnie w pokoju na klucz, ale ja nie zamierzałam sobie siedzieć spokojnie i czekać, aż Juliette przyjdzie i powie, że nic jej by się nie stało i bez sensu się martwiliśmy. Otworzyłam okno. Nie było szczególnie wysoko, ponieważ mój pokój znajdował się na pierwszym piętrze, ale jednak to cały czas prawie 4 metry. Ponownie zmierzyłam się ze znienawidzoną rzeczą i stworzyłam linę. Oczywiście nie była równej grubości. Powoli zaczęłam schodzić w dół. Gdy dotknęłam stopami ziemi zorientowałam się, że zostawiłam łuk, a same strzały mi raczej nie wystarczą. Nie miałam mocy przesuwania przedmiotów, jak Hera, ale miałam wiatr. Tylko musiałam uważać na przedmioty. Musiałam się spieszyć dookoła panowała cisza z odległymi wyciami wilkołaków. Na każde wycie przechodziła mi gęsia skórka. Odeszłam parę metrów od ściany. Nie mogłam zamknąć oczu, bo.bym nie widziała co się dzieje i może cały dom bym przeniosła. Wyciągnęłam rękę nią kręcić delikatne kółka. Zauważyłam wirek, który przemieszczał się po moim pokoju. Opanowałam go i zaczęłam przesuwać tam gdzie powinien być mój łuk. Gdzieś niedaleko usłyszałam wycie. Przestraszyłam się i omal nie straciłam kontroli nad wirkiem. Jednak udało mi się go ponownie ustawić do pionu. Zobaczyłam jak mój wirek zabrał łuk. Skierowałam go do siebie. Już po chwili bez jakichkolwiek przeszkód łuk trafił do moich rąk.

Alia: Ej! Gdzie ty idziesz w pełnię?

Ja: Szukać Juliette!

Alia: Ale...

Nie dałam jej dokończyć tyko posłałam w jej kierunku trąbę powietrza. W odwdzięczeniu zostałam otoczona płomieniami. Straciłam mój wytwór z oczu przez co za pewne znikł.

Alia: Zwariowałaś?! Uważaj jak używasz swoich mocy! Mogłaś mi zrobić krzywdę!- wykrzyczała.

Ja: Mamy doskonałego medyka na miejscu, nic by ci nie było!

Alia: Juliette nie trzeba ratować!

Ja: Jasne! Nie słucham cię!

Wytworzyłam wiatr, który uniósł mnie wysoko ponad płomieniami. Jeszcze przez chwilę słyszałam jak Alia coś krzyczy i za mną biegnie. Co jak co, ale my wszyscy jesteśmy jedną drużyną, choć razem byliśmy.

Anabell: Wracaj! Juliette jest bezpieczna! Ona jest wilkołakiem!

Ja: Anabell? Co ty robisz w mojej głowie! Z resztą nie ważne nie słucham cię i ci nie wieżę!

Anabell: Musisz mnie posłucha...

Dalej nie słyszałam. Zablokowałam przed nią umysł. Biegłam przez las gorączkowo szukając jakiejkolwiek wskazówki, gdzie jest Juliette. Aby przyspieszyć tempo zmusiłam wiatr, aby sprawił żebym latała. leciałam, a pode mną wilkołaki szalały. Po dłuższej chwili się zmęczyłam. Nie wiem ile leciałam Może pół godziny, może więcej. Kiedy znalazłam miejsce gdzie nie było wilkołaków. Po prostu  padłam. Dookoła słyszałam rożne dźwięki. Jednak po dłuższej chwili usłyszałam gdzieś blisko wycie, a potem kroki obok mnie. Otworzyłam powoli oczy i krzyknęłam podrywając się na równe nogi i dobywając łuku ze strzałami. Wilkołak długo nie myślał wyszarpnął mi z rąk broni i przegryzł ją w zębach. Przysunęłam się powoli do najbliższego drzewa. Miałam ochotę zemdleć i z resztą się tak czułam,ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Wilk zaczął wokół mnie chodzić. Z drugiej strony biegł okropnie szybko. Zamarłam patrząc na niego. Kiedy dzieliło mnie od niego kilka metrów Pierwszy wilkołak skoczył na mnie, ale zanim mnie dopadł, drugi wilk zmienił się w Juliette. A ona jakby wiedziała co robić. Stanęła przede mną i tupnęła nogą wyciągając rękę. Miedzy nami, a szaro białym zwierzęciem powstał mur.

Juliette: Diego! Myślałam, że jesteś w porządku, a ty się rzucasz na moją przyjaciółkę!

Odwróciła się do mnie.

Juliette: Czemu to zrobiłaś? Mogłaś zginąć.

Ja: Cały czas mam poczucie winy za to, co było na początku.

Juliette: Ale to było tylko zwykłe ugryzienie. Każdemu mogło się zdarzyć, a teraz daj chwilę. Muszę wszystkich powiadomić, że jesteś.

Na chwilę odwróciła się do mnie tyłem, ale zaraz znowu była przodem do mnie.

Ja: Czyli to prawda, że jesteś wilkołakiem- wyszeptałam.

Juliette: Tak, to prawda i co z tego- westchnęła- zabieram cię do domu. Siebie też.

Ja: Dobrze, ale jak ci się udało zmienić w człowieka.

Juliette: W wampira. Widzisz. Nie jestem całkowitym wilkołakiem. Nie zawsze pełnia na mnie działa. Dzisiaj działała, ale wymusiłam zmianę, bo musiałam cię ratować.

Ja: Dziękuję.

Juliette załapała mnie za rękę, a potem spadałam w nicość krztusząc się powietrzem. Po chwili już byłyśmy przed tzw. hotelem. Wchodząc do środka widziałam wszystkich wrogo na mnie patrzących. W większości byli umorusani, a nie którzy mieli rany, które leczył Stefan.

Ja: Przepraszam- wyszeptałam.

Po czym Juliette odprowadziła mnie do pokoju. A tam jak w transie podeszłam do łóżka i zasnęłam tak jak stałam.


Wampirza Zemsta- Bitwa o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz