36

7 1 0
                                    

Juliette

 Czy duże problemy zawsze muszą się zaczynać od małych, niepozornych, że wydawać by się mogło, że to nic takiego? Nie, ale ja jestem tą szczęściarą, której problemem na początku była mała jedna rzecz. Oczywiście nikt się mnie nie zapytał czy chcę brać udział w jakiej krwawej wampirzej kłótni, nie miałam na to najmniejszego wpływu. Tym bardziej na to, że posiadałam moc kamienia, który dziwnym biegiem rzeczy mnie wybrał. Ta... okropnie to brzmi. Kamień wybrał mnie na opiekunkę. Nikt normalny by nie uwierzył, ale tu nikt nie jest normalny łącznie ze światem! Często mnie to wszystko przytłacza, boję się, nie wiem co robić. Nie okazuje tego, nie okazuję, że jestem słaba, nie chcę pokazać, że czegoś się boję. Przyznanie się do tego, to jak poddanie się, pogodzenie z tym. Tak naprawdę moi głównym lękiem jest to, żeby ktokolwiek wiedział, że się boję czegokolwiek, wolę się zamknąć w pokoju i nie mówić nic, niż się przyznać. To nie jest dobre, robiąc tak tylko pogarszam sprawę i zapętlam się w błędne koło.. Kiedy ni mogę tego zdzierżyć po prostu biegnę.. żeby uciec.. żeby nie myśleć o tym wszystkim.. jak teraz.

Biegnę  przez las, w wilczej postaci o wiele łatwiej mi pokonywać przeszkody takie jak powalone drzewa.  Takie bieganie po lesie jest jak parkour, biegniesz przez przeszkody, a liczy się czas. Nie ma czasu na chybotanie, zatrzymywanie się, pochłania całą uwagę i jest niesamowite. Kiedy się tak biegnie to nagle jakby cały świat się zatrzymał, a ty byś tak całe życie mógł. Ale wiadomo, że po jakimś czasie opada się z sił.. Musiałam się zatrzymać, chwilę odpocząć, na szczęście w tym zwariowanym lesie są czyste źródła, więc mogłam się spokojnie napić wody z jednego z nich. Łapczywie pijąc wodę nie zauważyłam wilka zbliżającego się do mnie. Jednak wrodzona intuicja sprawiła, że cała zesztywniałam i przestając pić rozejrzałam się dookoła. Kątem oka zauważyłam czarny cień przemykający za krzak. Udawałam, że znów zaczęłam pić wodę, ale tak naprawdę patrzyłam uważnie jak czarny wilk wyłania się zza krzaków i podchodzi do mnie z wystawionymi kłami. W jednej chwili się odwróciłam. Wilk jakby uśmiechnął się chytrze. Na to w ojej głowie było już tylko jedno, wygrać. Miałam przewagę, wielkość. Byłam zdecydowanie wyższa w wilczej postaci. Czarny wilk rzucił się na mnie, przez chwilę kotłowaliśmy się, na początku to on miał przewagę, ale szybko to ja wyszłam na prowadzenie. Nie wiedział jaki ruch wykonam. Widać było, że spodziewałby się zupełnie innych ruchów.

- No nieźle Diego, zmieniłeś taktykę..

Nie rozumiałam o co mu chodzi. Nawet nie chciałam, w przypływie złości odepchnęłam go od siebie. Potrzebowałam chwili odpoczynku, on też, a w tym samym czasie Diego nagle wszedł. Zdezorientowany czarny wilk nie wiedział na kogo ma patrzeć, jednak szybko się ogarnął.

-Widzę, że opanowałeś klonowanie Diego, no nieźle- powiedział patrząc na mnie.

Po chwili zorientowałam się, że przez fakt iż wyglądam identycznie jak on doszło do pewnego nieporozumienia. To nie o mnie chodziło.. tylko o Diego.. Cudownie, wyszłam na idiotkę, zaraz, nie, nie wyszłam, on nie wie, że ja to ja. Zmierzyłam wzrokiem prawdziwego Diego.

~Nie atakuj go, jest niebezpieczny, ja to załatwię- usłyszałam w głowie Diega

Brzmiało jak rozkaz, ale ja się nie słucham rozkazów, poradzę sobie z nim sama. Adrenalina zaczęła we mnie buzować, czułam wściekłość, że ktoś uznał, że ja bym mogła sobie nie poradzić. Rzuciłam się na czarnego. Słyszałam jak Diego warczy na mnie, ale nie mógł mnie powstrzymać, nikt nie mógł, zamieniłam się w zwierze, zwierzę, które walczy o życie i nie zna litości. Szarpałam, gryzłam, drapałam, walczyłam. Nigdy nie czułam w sobie takiej siły jak teraz. Byłam gotowa zrobić wszystko, miałam siłę jakiej jeszcze nikt we mnie nie znał..  Walka trwała może z 3 minuty, ale dla mnie była niczym wieczność. Po trzech minutach, mój przeciwnik nie miał siły się ruszyć, wygrałam, po raz pierwszy w walce wygrałam. Byłam z siebie dumna, nie obchodziło mnie to, że ie posłuchałam alfy, wiedziałam, że mi się oberwie, solidnie. Za nie posłuszeństwo alfy groziło nawet wygnanie, ale ja wiedziałam, że nawet jeśli mnie wygnają, to ja sobie poradzę, sama. Dzisiaj to udowodniłam. na sam koniec zbudowałam pokonanemu porządną klatkę, żeby nie uciekł, a jego los dalszy chciałam zostawić Diegowi, sama i tak bym nie miała pojęcia co z nim zrobić.

Zmieniłam się w człowieka, Diego poszedł w ślady za mną. Na jego twarzy malowały się różne dziwne emocje takie jak, wściekłość, gniew, podziw, zdumienie, strach. Zaraz, co? Strach? Czemu on się mnie bał. Nie miałam jednak czasu na zastanawianiu się nad tym długo. Alfa już miał zacząć mówić, ale ja na to stanęłam wyprostowana przed nim i spojrzałam na niego ta jakbym to ja była alfą, a on omegą.

-Tak?- zaczęłam władczym tonem.

Diego wyraźnie się zmieszał, ale zaraz odzyskał odwagę.

-Może nie tym tonem do alfy?- syknął

-A bo co takiego możesz mi zrobić?

-Jestem twoim alfą!

-I co z tego?

-Do alfy ma się szacunek!

Czy byłam zła? Nie! Ja byłam wściekła, kipiałam ze złości, zła byłam za całą beznadziejną sytuację tutaj.

-Może inni, ale ja nie jestem taka jak inni!- Zasyczałam.

-Mogę cię wygnać!- Zagroził Diego.

-Oczywiście, że możesz, ale chyba udowodniłam przed chwilą, że umiem o siebie zadbać, a watachę bardzo bym osłabiła, bo jestem dobrą obroną, potrafię walczyć.

Nagle alfa jakby trochę zbladł, ale szybko wziął się w garść, tylko cały gniew nagle uleciał.

-No dobrze, zostaniesz, nie wygnam cię- powiedział.

-A co boisz się?

Diego cały się spiął. Zmienił się w wilka i już mnie miał zaatakować, ale była szybsza, odskoczyłam zmieniając się w wilczą postać i zaczęłam nową bitwę. Ze względu na to, że przed chwilą miałam starcie dość męczące, miałam mniej sił, ale adrenalina i wściekłość trzymały mnie w szczycie formy. Walka była wyrównana, walczyliśmy długo, aż w końcu padliśmy ze zmęczenia, a woda z rzeki była zbawieniem.

-Przepraszam- powiedział Diego.

-Nie, to ja przepraszam, powinnam się słuchać alfy..- odpowiedziałam

-Nikt wcześniej mi się nie postawił, a moje słowo było rozkazem,  dla ciebie nie. Do tego to ty w pewnym momencie zaczęłaś mi rozkazywać.. jak alfa..

-No trochę mnie poniosło..

-Byłaby z ciebie dobra alfa..

-Co masz na myśli?

-Mówiłaś, że sama byś sobie poradziła, a jak odejdziesz to by była duża strata dla stada.. Miałaś rację.. Jesteś silna.. Powinnaś być alfą, albo co najmniej luną. Poprawiłoby to naszą sytuację na tle innych watach, watacha z luną zawsze jest silniejsza od tej bez luny..

-A co z twoją mate, przecież to ona powinna być luną..

-Mate, mate, nie ma tej więzi od dawna, ostatnia para mate u ns w watasze umarła 5 lat temu, nie musi moja mate być luną.. Nie zawsze..

-W związku z tym..

-Alfą jestem ja, ale ty bez problemu mogłabyś mnie zdominować, ale możesz być też luną. To twoja decyzja, nie musisz mi dzisiaj odpowiadać.

-Nie wiem czy się nadaję, a nie chcę ci nic zbierać..

-Zastanów się

Diego wstał z ziemi przy okazji sprawiając aby czarnego wilka pochłonęła ziemia do środka.

-Naprawdę zastanów się.. chyba wiesz, że wszyscy w watasze chcemy cię na tym miejscu.

Myślałam chwilę, ale już wiedziałam co powiedzieć.

-Diego? Chcę być luną!


_________________________________________________________

Mała notka, napiszcie czy chcecie żeby Juliette była mate Diego.

:)




Wampirza Zemsta- Bitwa o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz