Karo
Ten dzień był ostatnim dniem kiedy to Juliette była z nami. Już dzisiaj wieczorem jej rzeczy miały zostać przeniesione, a jutro rano ostatni raz miała jeść z nami śniadanie. Chociaż ciężko by to było nazwać jedzeniem. Nasze śniadanie jak każde wampirze składało się z krwi ludzi i zwierząt. Juliette pija tylko zwierzęcą. Jako, że to miał być ostatni dzień Elwira wraz z Herą wymyśliły, aby zrobić piknik, gdzieś w Einland. Nie do końca wiedziałam kiedy, ale podobno miał to być również test, który miał przejść każdy wilkołak, czy wampir, który miał należeć do armii przeciwko Claries i Davies. Podobno właśnie dzisiaj ten sam test urządzano wilkołakom, tylko, że gdzieś indziej, ponieważ wilkołaki nie przepadają za wampirami. Ciekawe było to, że i ja i Juliette należałyśmy do tej samej watahy. Ja jako jedna z pierwszych wampirzyc, a ona jako potrójna hybryda. Ale za to już wiadomo było skąd u Juliette te wszystkie moce. To znaczy nie wiadomo dokładnie, ale wiadomo, że ma ich więcej, ponieważ jedną jako wampirzyca z mocą, drugą jako beta, a trzecią jako wilkołaczka z mocą. No i ma talent.
Ale wracając do rzeczywistości. Leżałam w łóżku. Była około siódmej. Na ogół spałam wtedy i chrapałam, ale od jakiegoś czasu zaczęłam wstawać wcześniej. Może dlatego, że zaczęłam wcześniej kłaść się spać. Westchnęłam i przekręciłam się na bok. Naciągnęłam mocniej kołdrę licząc na to, że znów zasnę i obudzę się za godzinę czy dwie. Jednak nic z tego. Zanim zdążyłam choć trochę poczuć zmęczenie wpadła do pokoju Elwira.
Elwira: Co ty jeszcze robisz w łóżku wstawaj- to mówiąc jednym gwałtownym ruchem zrzuciła moją kołdrę na podłogę.
Ja: Ale ja śpię jeszcze- ziewnęłam.
Elwira: O nie! Wstawaj i się ubieraj śniadanie zjesz po drodze.
Ja: Moment, zaraz jakiej drodze?- Mimo, że byłam już obudzona nadal jeszcze nie kontaktowałam do końca ze światem, a o logiczny myśleniu nie było już mowy.
Elwira: Wstawaj- powiedziała i jakaś niewidziana siła ustawia mnie do pionu, a potem puściła. Bezwładnie upadłam na ziemię po czym od razu się podniosłam.
Ja: Co to było?- zapytałam tym razem nie przerażając się, tak samo jak wtedy, kiedy Hera mi pokazała swoją telekinezę.- Czemu ty też masz moc telekinezy?
Elwira: Jestem wróżką, a wróżki mają w sobie magię. Wy macie tylko bardzo małą część tej magii. Na ogół jedną. Wyjątkiem jest Juliette, ale wstawaj! Ubrania masz tutaj- wskazała palcem na kupkę ubrań.
Poczułam się trochę urażona. Bo to było trochę jak cofnięcie się do przedszkola, kiedy to mama decydowała o tym jak mam się ubierać.
Ja: A mogę się ubrać w to, co ja chcę?
Elwira: Posłuchaj mnie uważnie. Te ubrania są wygodne do tego co cię czeka, czyli sprawdzian twoich umiejętności jako wojownik.
Ja: czyli ten test o którym wszyscy gadają?
Elwira: Tak, ten. Będziemy go mieli razem z wilkołakami.
Ja: A pierwotnie to nie mieliśmy mieć osobno?
Elwira: Tak miało być na początku, ale zostało to zmienione, a teraz szybko się ubieraj!
Elwira szybko wyszła. Podeszłam do ubrań, które miałam założyć. Cały ten komplet składał się ze spodni, bluzki ze smoczych, czy jakichś tam innych łusek, buty, które wyglądały na całkiem wygodne i krótkie pończo sięgające lekko za ramiona. Wykonane było również z jakichś łusek. Ubrania były nawet dobrze wyglądające, tylko spodnie mi nie pasowały. Stworzyłam więc spódnicę dość długą, ale jak to można było się spodziewać spódnica nie była równej długości. No nic na to nie poradzę. Westchnęłam i udałam się przed "hotel". Na zewnątrz stali już prawie wszyscy. Brakowało tylko Hery i Elwiry. Wszyscy mieli podobne ubrania do moich. Tylko Juliette, Anabell i Alia się wyróżniały. Alia miała przypalone spodnie i rękawy, aby nie były tak długie. Anabell miała pończo, ale o wiele dłuższe i nie z łusek, tylko z jakiejś tkaniny. Za to Juliette wyróżniała się najbardziej. Spodnie jej wyglądały jak zwykłe dżinsowe, ale były w kolorze moro, buty to były czarne glany, a pończa nie nosiła. Włosy związała w wysoką kitkę. Reszta, czyli Stefan i Nathan prezentowali się tak samo. Spodnie i bluzki były ze smoczej skóry i wyglądały niczym zbroja, ale ich obuwie było zwyczajnie i jedynie tym elementem ubioru się różnili. Podeszłam do dziewczyn.
Ja: Hej.
Alia: Hej, gotowa na przygodę?
Ja: Raczej tak.
Juliette: Co to za spódnica?
Ja: No wiesz...- i nie dokończyłam, bo Juliette jednym ruchem ręki wyrównała moje rękodzieło.
Juliette: No, to teraz to jest to co mi się wydaje- i obie wybuchłyśmy śmiechem.
Juliette dobrze wiedziała, że nie radzę sobie zbytnio z mocami, ale zawsze potrafiła obrócić to w śmiech, a nie załamanie. Sprawiała, że sama się z tego śmiałam i byłam jej za to szczerze wdzięczna. Za chwilę podeszła do nas Hera, a Elwira zaczęła mówić.
Elwira: W takim razie zaczynamy, bo raczej wszyscy już są.
Ja: Nie ma moich rodziców i taty Juliette!
Elwira: Oni nie muszą być. Zaraz pójdziemy do składowni broni i każdy z was wybierze jedną, która będzie mu najbardziej odpowiadać.
Po minach wszystkich zorientowałam się, że to była najbardziej oczekiwana chwila.
Hera: Teraz wszyscy pójdziecie za mną, a ja was do niej zaprowadzę.
Tak jak powiedziała zaczęła iść w kierunku tyłów budynku. Wszyscy szli za nią i szemrali między sobą. Czułam się trochę obco. Moja przyjaciółka się tu zaklimatyzowała niemal od razu, a ja nie potrafiłam. Naturalnie też więcej wiedziała niż ja. Cieszyła się tak samo jak reszta na wybór broni, a ja nie wiedziałam co zrobić. Szłam jako jedyna milcząca. Gdy doszliśmy na tyły budynku natychmiast wystąpiła wróżka.
Elwira: To teraz tak. Alia pomaga Anabell i Juliette stworzyć przejścia. Hera pomaga Stefanowi, a ja się zajmę Nathanem i Karoliną. Przygotujcie się do teleportacji.
Wszyscy od razu zebrali się w kupki i już po chwili Anabell, Alia i Juliette miały swoje wirki.
Ja: A to te wirki co teleportują, to tak jakby nie jest po prostu moc teleportacji?
Elwira: Przeteleportujesz się nimi tylko wtedy, gdy znasz nazwę miejsca. Za to moc Juliette działa nawet jak nie znasz nazwy. Wystarczy, że sobie wyobrazi miejsc, gdzie się chce przeteleportować. Nawet ja tak nie potrafię. No, ale już tworzymy wirki!
Ja: Ale jak?
Elwira: Ty jeszcze nie możesz. Nathan może, bo ma księgę. Chociaż możesz spróbować. Kręcimy ręką i wyobrażamy sobie płaski wirek i myślimy o teleportowaniu.
Spróbowałam. Już wiedziałam, że do tego potrzeba niemałego skupienia. Mocno się skupiłam nad nie za dużym zawirowaniu powietrza. Kiedy otworzyłam oczy przed sobą ujrzałam teleport. Był śnieżno biały i był on mój! Spojrzałam w bok. Elwira patrzyła z szeroko otwarta szczęką, a Nathan z wrażenia zapomniał przestać kręcić ręką.
Elwira: Wszyscy mówimy głośno nazwę ulica Wampirołacza 506, jak już się znajdziemy w telep orcie- mówiła cały czas oszołomiona.
Hera: Na trzy skaczemy. Jeden, dwa, trzyy...
Wskoczyłam do mojego wiru i głośno krzyknęłam- ulica Wampirołacza 506. Poczułam jak mnie wessało, ale tym razem to było nawet przyjemne.
CZYTASZ
Wampirza Zemsta- Bitwa o wszystko
HorrorTo było dawno, ale nie tak dawno, aby o tym zapomnieć. Nasi władcy, Davies i Claries, dzielnie władali magicznym państwem. Od pokoleń to właśnie oni rządzili, a to dzięki klejnotowi mocy, który został im ofiarowany tuż po ogłoszeniu ich, jako władcó...