18

22 4 0
                                    

Juliette

Kiedy Karo weszła do swojego pokoju, ja jeszcze chwilę rozmawiałam z Natanem, a potem weszłam do swojego pokoju, gdzie się umyłam i zmieniłam ciuchy, bo na śniadanie poszłam we wczorajszych ubraniach. Chwilę poczytałam książkę, którą znalazłam w swoim pokoju. Jej tytuł brzmiał "Od wiosny do lata" opowiadała ona o dziewczynie, która była wampirką i miała moc. Nadia, bo tak się nazywała bohaterka, mówiła, że niedawno się zmieniła władza u nich w kraju wampirów i teraz panują dwie rodziny Davies i Claries i te rodziny zaczęły polować na wampiry z mocą, ponieważ się boją, że one ich zdetronizują, więc zaczęli a nie polować. Nadia musiała uciekać do takiego domu w lesie jak my i tam poznała dwóch chłopaków i dziewczynę.

Później zastanawiałam się nad językiem wróżek, ale nadal były same poplątane znaki, których nie umiałam odczytać. Myślałam, że udało mi się rozpoznać jedną literkę, ale szybko z tego zrezygnowałam, ze względu na zbyt częste pojawianie się podobnych znaków, ale zupełnie innych. Więc stwierdziłam, że warto by było poszukać jakiegoś wilkołaka. Z taką myślą założyłam buty i wyszłam z pokoju. Nie miałam pojęcia gdzie jest wyjście. Minęłam na korytarzu Alię.

Ja: Wiesz może gdzie jest wyjście?

Alia: Tak wiem, ale po co wychodzisz?

Ja: Muszę wykonać pierwsze zadanie od Elwiry.

Alia: A, no tak już Ci pokazuję. Wychodzisz z tego korytarza, a potem idziesz na prawo do ostatnich drzwi, tylko uważaj, bo ten dom z zewnątrz wygląda na ruderę.

Ja: ok, dzięki

Poszłam korytarzem tak jak ona mi mówiła. Po chwili znalazłam się na dworze. Nie poszłam za daleko, kiedy dogonił mnie Natan.

Natan: Hej, gdzie idziesz?

Ja: wiesz... chciałabym pójść sama.

Natan: Ok, szkoda

Odwrócił się i poszedł do domu. Odwróciłam się, ale jedynie co zobaczyłam, to starą ruderę. Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że tak wygląda nasza kryjówka. Czytałam przecież ten pamiętnik napisany przez Nadię. Tylko, że ten pamiętnik nazwała książką, ale może być. Z resztą pasuje ten tytuł.

Poszłam w las. Stwierdziłam, że będę iść cały czas prosto. W najgorszym wypadku, będę się teleportować do siebie. Z resztą nie uważałam, aby ta chałupka była bezpieczna. Fakt, wyglądała na nie zamieszkaną, ale jednak, to nie dawało nam bezpieczeństwa. Zawędrowałam prawie na kraniec lasu. Wydawało mi się, że widzę dom Karo, a tam ludzi. Przyglądałam się im, jednak dla bezpieczeństwa schowałam się za drzewo.  Jednak, kiedy się tak przyglądałam tym postaciom, doszłam do wniosku, że wśród nich jest również David! Nie chciałam w to wierzyć, więc wyszłam zza drzewa wtedy jeden wampir się obrócił i krzyknął.

Wampir: Czy to nie jest przypadkiem Lady?!

David: Nie możliwe, przecież ja ją praktycznie zabiłem, bo potrzebowała opieki lekarza.

Stacey: W szpitalu nie była

Czyli stąd dowiedzieli się, że jestem dampirem. Stacey im powiedziała, a to zmienia wszystko, jeśli działa po stronie tego człowieka, który to wymyślił, przepraszam wampira.

Wammpir2(chyba szef): Na co czekacie! Brać ją!!!

Wszyscy, którzy tam stali zaczęli do mnie biec, a David na początku. Zobaczyłam kontem oka, że drzewo pod którym zaraz miały się znaleźć wampiry zaczęło spadać. Jednak strach mnie sparaliżował. Nie wiedziałam kto i jak. Przerażona spojrzałam jak drzewo spada na Davida. Zamknęłam oczy, aby nie widzieć krwi. Ktoś mocno szarpnął mnie za ramię, a potem wziął na ręce i gdzieś niósł. Nie podobało mi się to, Nie lubiłam jak ktokolwiek mnie niósł, wiózł wózkiem czy czymśkolwiek. Wyjątkiem był samochód, którym jeździłam z mamą, ale teraz nie dałabym rady iść. Cała byłam spięta i sparaliżowana. Nie lubiłam, ani być poszukiwana, bo to mi się kojarzyło ze szkołą, ani nie lubiłam widzieć śmierci.

Ktoś, kto mnie niósł schylił się. Powoli otworzyłam oczy. Byłam gdzieś w lesie i nie byłam niesiona, tylko siedziałam na grzbiecie wilka! Co więcej ten wilk był taki, że bez problemu mogłam w nim siedzieć. No widziałam, że miał z tym trudność, bo było mu ciężko, a moje nogi wlokły się po ziemi, ale dawał radę. Podniosłam nogi. Zachwiałam się, jednak jazda na wilku, to nie to samo co koń. Bałam się. Nie wiedziałam gdzie mnie wilk wiezie. Zdawałam sobie sprawę, że to może być wilkołak, ale nie wiem co one mi zrobią. Zaczął wiać wiatr i sypać się liście z drzew. No tak to już końcówka jesieni, drzewa wyglądały na takie upiorne. Zwłaszcza w nocy. Złapałam mocno sierści wilkołaka. nogi trzymałam w górze. Do najprostszych zadań, może to nie należało, ale musiałam, jeśli nie chciałam sobie zniszczyć butów.

Zamknęłam oczy. Nie wiedziałam dokąd jadę pochyliłam się lekko nad wilkołakiem, aby na pewno nie walnąć w żadne drzewo. Jechaliśmy jeszcze z jakieś 15min. potem się zatrzymaliśmy. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w wiosce, ale nie była ona typowa. Wilk się zatrzymał. Szybko z niego zeszłam i chciałam popędzić w swoją stronę, ale wilk mnie złapał zębami.

Ja: Puszczaj ty, ty, ty wilku! Puszczaj!

Wilk puścił, a ja zaczęłam szykować się do teleportacji, ale wilk odgadł moje intencje i złapał za nogawkę. Niestety było już za późno i się przeteleportowałam do swojego pokoju. Syknęłam. Wilk w tym czasie usiadł i na mnie patrzył. Chwilę stałam i intensywnie myślałam. Zdecydowałam, że go wystawię za drzwi do schowku po Davidzie. Wzięłam wilka za skórę na karku zaczęłam ciągnąć do drzwi. Zanim jednak przeciągnęłam go wszystkimi sposobami, Hera otworzyła drzwi.

Hera: O mamo!!!

Myślałam przez chwilę, że zemdleje, ale tylko przywołała krzesło.

Hera: Miałeś się tu nie pojawiać!

Zrobiłam szeroko otwarte oczy.

Hera: Nie ty Juliette, tylko ten wilk.

Spojrzałam na niego. Zachowywał się jak człowiek. Teraz spuścił głowę.

Hera: Juliette teraz musi, cię przeteleportować.

Ja:  Ale to ja go tu przeteleportowałam.

Hera: Co, ty wiesz kto to jest?!

Ja: Nie wiem, to on mnie porwał, ja tylko chciałam się znaleźć s powrotem w ruderze

Hera: Miałeś się nie pojawiać! Miałeś być w ukryciu! Tu owszem jest bezpiecznie, ale musisz wrócić do siebie!

Zwierze cicho zaskomlało.

Hera: Dobrze, już dobrze, a teraz uciekaj do siebie. Tylko nie daj się złapać. Najlepiej ptak.

Patrzyłam na nich zdziwiona. Nie wiedziałam o co chodzi. Jaki ptak? O co chodzi? Tym czasem Hera otworzyła drzwi i tam napotkała Elwirę. Cóż dzisiaj pełno niespodzianek!

Hera: Ja tylko...

I nie dokończyła, bo Elwira zaczęła się tak śmiać, ale tak bardzo.

Elwira: Helenko- Hera wytrzeszczyła oczy, ale nic nie powiedziała- byłyśmy bardzo głupie, jeśli myślałyśmy, że nie przyjdzie.

I znów zaczęła się histerycznie śmiać.

Elwira: Chodź idziemy go wypuścić- zwróciła się do Hery.

Ja: Ale kto...- nie dokończyłam, ponieważ Hera zmierzyła mnie wzrokiem.



Wampirza Zemsta- Bitwa o wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz