twenty four

1.5K 79 3
                                    

- Daleko jeszcze? – zapytała Yoora, wiercąc się w foteliku na tylnym siedzeniu.

- Już dojeżdżamy, skarbie. – odpowiedziałem małej, zerkając na nią we wstecznym lusterku.

- A po co jedziemy do babci?

- Żeby ją odwiedzić. Obiecaliśmy przyjeżdżać przynajmniej raz w miesiącu.

- Nie zostawisz mnie tutaj, prawda?

Kiedy dotarło do mnie jakie pytanie mi zadała, na chwilę ucichłem i pogrążyłem się w myślach. Pomyślałem o zdarzeniach sprzed kilku tygodni, o wszystkich emocjach, wzlotach i upadkach, całym bólu i ogromnej pustce. Zacisnąłem ręce na kierownicy i westchnąłem głośno, ponownie nawiązując kontakt wzrokowy z córką poprzez lusterka.

- Nie, kochanie. Nie zostawię cię. – posłałem jej delikatny uśmiech.

Dziewczynka widocznie się ucieszyła, uśmiechając się najszerzej jak potrafi. Widok jej uradowanej buźki sprawił, że ciepło rozlało się po klatce piersiowej, uspokajając również niespokojny rytm wybijany przez serce. Następne pięć minut drogi minęły w ciszy – aż w końcu zaparkowałem na podjeździe mojego domu rodzinnego. Wysiedliśmy z samochodu, a mała od razu pobiegła do drzwi, krzycząc na całą dzielnicę, że już przyjechaliśmy.

Kiedy ja zabierałem nasze rzeczy oraz zakupy dla mamy z bagażnika, Yoora już zdążyła wejść do domu i pierwszy widok jaki zastałem jak przekroczyłem próg domu to przytulona Yoora do nóg swojej babci. Uśmiechnąłem się lekko i postawiłem wszystko co miałem w rękach na podłodze, by zdjąć buty. Następnie też pozbyłem się płaszcza, po czym zakupy wniosłem do ciepłej i pachnącej ciastem kuchni, rozpakowałem siatki i poukładałem produkty na odpowiednich miejscach, przy okazji podkradając kawałek ciasta drożdżowego z blaszki.

Jakby na zawołanie do pomieszczenia weszła moja mama i uderzyła mnie ścierką po głowie. Yoora się zaśmiała, ja syknąłem, pocierając obolałe miejsce, a mama pogroziła mi palcem, ostrzegając żebym nie popełniał więcej tego samego błędu.

- Jesteś okrutna, mamo. Chciałem tylko się poczęstować. – mruknąłem z wyrzutem.

- Śniadania nie jadłeś? – zapytała, obserwując mnie uważnie. Jej wzrok skanował moją postawę i studiował wyraz twarzy, oraz goszczące na niej emocje. – Chcesz znowu dostać szmatką?

- Jedliśmy razem z Yoorą. – westchnąłem.

- Tata zrobił naleśniki! – krzyknęła podekscytowana. – Była ich caaała góra!

- To dobrze. – przytaknęła starsza kobieta.

- I tatuś obiecał, że następnym razem Jiminie oppa zostanie też na śniadanie, bo teraz nie mógł. – zrobiła smutną minkę, a ja tylko otwierałem i zamykałem usta, nie wiedząc co odpowiedzieć na nagłą wypowiedź córki.

- Jiminie oppa? – zmarszczyła brwi. – Z tego co pamiętam to twój jedyny przyjaciel to Seokjin.

- Jin to nie jest mój jedyny przyjaciel, mamo. – potarłem skroń palcami.

- Ah tak? To kim jest Jimin?

- Poznałaś już go. Mój asystent z firmy. – powiedziałem, starając się zachować spokojny ton głosu.

- Poprzedniego asystenta nie zapraszałeś na śniadania. – uniosła delikatnie brew.

- Mamo...

- Jiminie oppa jest kochany! Jest o wiele, wiele lepszy od niego. Jiminie oppa lubi się ze mną bawić, robi bardzo dobre kakao i powiedział, że bardzo lubi spędzać czas ze mną i z tatusiem! – krzyczała, skacząc dookoła.

Second Chance ⚜ yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz