[33] Próba Skywalkera

256 14 30
                                    

Anakin szybko spostrzegł, że Katie nie kłamała, wspominając o ścianach, które świeciły na niebiesko. Faktycznie było tu dość jasno właśnie przez ten dziwny blask, który emanował z lodu. Nie trzeba było aktywować ostrza, by oświetlać sobie drogę. Wszystko było tu przejrzyste i musiał przyznać, że było w tym trochę piękna.

Nie miał jednak czasu się nad tym rozczulać i zastanawiać się, co jest przyczyną świecących ścian. Czuł czyjąś obecność, ale bardzo odległą. W dodatku mieszała się ona z dziwną energią, która biła prawdopodobnie ze środka lodowego budynku. Właśnie w tamtą stronę ruszył.

Jeśli istniał chociażby cień szansy, że Padmé była w środku i groziło jej niebezpieczeństwo, musiał to sprawdzić. Nie wiedział, co by tu robiła i coraz bardziej podejrzewał, że faktycznie mogło to być elementem próby jego padawana, ale dziwne uczucie w sercu kazało mu się upewnić, że na pewno tak było. W końcu po co jego żona miałaby przylatywać na przez nikogo niezamieszkałą planetę Hoth?

Im dłużej szedł, tym znów musiał przyznać rację swojemu padawanowi, że w środku było o wiele cieplej niż na zewnątrz, choć nie na tyle, by móc zdjąć czy chociażby rozpiąć kurtkę. Miał wrażenie, że to właśnie od ścian bije to ciepło, ale nie miał czasu, by się upewniać. Parł przed siebie, ignorując poboczne korytarze, chcąc trzymać się tego głównego.

Po jakimś czasie ściany przestały być idealnie gładkie i stały się chropowate, jakby ktoś wyżłobił korytarze w lodzie jakimś ostrym narzędziem. Były one o wiele niższe, a nawet był taki krótki odcinek drogi, w którym musiał iść zgięty wpół, ale po kilku krokach znów mógł wyprostować plecy.

W końcu główny korytarz rozdzielał się na dwa wykute w lodzie przejścia, przez co Anakin musiał przystanąć, by nieco się nad tym zastanowić. Wziął kilka głębszych wdechów, by się uspokoić i odkrył, że chyba biegł przez całą drogę. Coś tak ciągnęło go do środka, że nawet tego nie zauważył.

Nie spostrzegł na śniegu żadnych śladów i przez chwilę zwątpił, czy aby na pewno Katie poszła tą samą drogą, ale szybko przestał się tym zamartwiać i przymknął powieki. Moc drżała naokoło niego, ale za nic w świecie nie chciała mu podpowiedzieć kierunku, w którym powinien się udać. Przeklął głośno, a jego głos odbił się echem po świątyni.

— Katie, jeśli mnie słyszysz, natychmiast się odezwij! — krzyknął do komunikatora, ale odpowiedziała mu tylko głucha cisza. — Szlag! Wiedziałem, że to nigdy nie był dobry pomysł!

Przeklinając w duchu całą Galaktykę, mistrza Yodę i samego siebie, wybrał lewy korytarz i puścił się przez niego biegiem. Szybko okazało się, że było tu o wiele ciemniej, a światło z błękitu przeszło w granat. W końcu otoczenie zaczęło wyglądać jak pospolita lodowa jaskinia, w której lód tworzy swoje rzeźby w postaci ogromnych szpiczastych kolców wyrastających z ziemi lub zwisających ze stropu.

Serce zaczęło mu bić jak szalone. Moc zaczęła dawać o sobie znać i teraz wyraźnie czuł obecność kogoś jeszcze. Korytarz rozszerzał się, aż w końcu Anakin znalazł się w ogromnej lodowej jaskini pełnej lodowych kolumn, stalagmitów i stalaktytów. Sięgnął po miecz i zacisnął palce na jego srebrzystej rękojeści, nie aktywując ostrza. Wyostrzył wszystkie swoje zmysły i zaczął nasłuchiwać oraz wypatrywać jakichś anomalii.

— Annie, tutaj! — usłyszał słaby kobiecy głos.

Zaczął gorączkowo rozglądać się za ukochaną, ale nigdzie nie mógł jej dostrzec.

— Padmé?! — wołał, ale wciąż nie mógł odszukać jej wzrokiem.

W końcu napotkał jakiś dziwny ruch kilka metrów dalej. Błyskawicznie podbiegł w tamtą stronę, a jego oczom ukazała się leżąca na zimnej posadce kobieta w białej puchowej kurtce. Jej rozpuszczone włosy opadały łagodnie na jej ramiona, a kilka pojedynczych kosmyków łaskotało jej rozpalone policzki.

Padawan Skywalkera: Historia Katie ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz