[11] Początek Ciemności

383 22 5
                                    

Anakin obudził się z krzykiem, będąc cały zlany potem. Był środek nocy; zmrużył oczy dosłownie na chwilę, odrywając się od planowania porannej wyprawy na poszukiwania Katie. W śnie widział, że jego padawan cierpi. Nie mógł jednak określić, jakie to cierpienie, ani co je powoduje. Słyszał tylko krzyk dziewczynki, a przed oczami kilka razy stanął mu obraz, gdzie Katie zwijała się z bólu. Pomieszczenia, w którym się znajdowała, nie mógł zobaczyć. Nie spostrzegł też żadnych charakterystycznych cech. Czuł jednak, że gdzieś w pobliżu czaił się Dooku, a wraz z nim ktoś o wiele potężniejszy, którego obecność przyprawiała go o liczne dreszcze.

Skywalker zamknął oczy i szczelniej przykrył się kołdrą. Nie było mu zimno, ale uczucie, które mu towarzyszyło, było tak dziwne, że ciągle trząsł się z niewiadomych przyczyn. Nie miał zamiaru iść spać, choć był niesamowicie zmęczony. Musiał myśleć, planować. Jak mógł spokojnie zapaść w sen, gdy jego padawan cierpiał katusze? Najgorsze w tym wszystkim było to, że minęło już czternaście godzin od porwania Katie, a on wciąż nie miał żadnego pomysłu czy chociażby punktu zaczepu, by móc w końcu od czegoś zacząć. Każda planeta wydawała mu się podejrzana, a każdy krążownik należący do Separatystów mógł być potencjalnym miejscem pobytu jego padawana. Nie znalazł tropu, nic pewnego nie udało mu się ustalić.

Miał nadzieję, że zdąży na czas. Nie chciał znaleźć Katie martwej, lecz całą i zdrową, jednak z każdą mijającą godziną taki plan wydarzeń wydawał się coraz bardziej odległy. Anakin musiał ruszyć na poszukiwania, zrobić cokolwiek, by nie czuć się tak źle, jak teraz. To wszystko była jego wina – nie Rexa, nie mistrza Windu czy Rady Jedi. To on zawinił, a ta myśl nie dawała mu spokoju. Musiał wszystko odkręcić i w głębi duszy liczył na to, że chociaż raz jeszcze zobaczy uśmiech na twarzy swojego niesfornego padawana.

***

Katie znów zmagała się z bólem całego ciała i ogromnym zmęczeniem, ale czuła, że poddanie się nie wchodziło w grę. Odzyskała przytomność dosłownie chwilę temu, a już wszystkie zmysły ostrzegały ją o kolejnym niebezpieczeństwie czyhającym za drzwiami.

Bała się podnieść spod zimnej ściany. Wciąż miała przed oczami sylwetkę Anakina, który w rzeczywistości wcale nie był jej prawdziwym mistrzem, a jakąś przerażającą karykaturą, która chciała ją zwieść. Skąd się wzięła lub kto ją stworzył, dziewczynka mogła się tylko domyślać.

Drzwi znowu się rozsunęły, a Katie nerwowo podniosła powieki. Nie spodziewała się, że tak wielką ulgą będzie dla niej widok Hrabiego Dooku. Od spotkania z fałszywym Anakinem zrozumiała, że to nie brodatego starca powinna się najbardziej obawiać, więc jego surowe, pełne grozy spojrzenie nie wywarło na niej żadnych emocji, choć nie mogła powiedzieć, że wcale się go nie bała.

— Wstań — rozkazał Dooku.

Nie widząc innego wyjścia, Katie wykonała polecenie, ale na wszelki wypadek mocniej zacisnęła dłoń z mieczem.

— Mój mistrz i ja spodziewaliśmy się, że lepiej ci pójdzie w tamtej walce — powiedział, nie ukrywając rozbawienia.

— Kto to był? — zapytała Katie, zmuszając się do zdobycia na odwagę.

— Na pewno nie twój ukochany mistrz — prychnął w nieznacznej odpowiedzi. Dziewczynka doszła do tego o wiele wcześniej. — Był to eksperyment mojego mistrza. Wspólnymi siłami stworzyliśmy coś, co w twojej głowie będzie wyglądało na Anakina Skywalkera. Potęga Ciemnej Strony nie zna granic!

Padawan Skywalkera: Historia Katie ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz