Anakin musiał jeszcze raz wszystko przemyśleć, tym razem na spokojnie. Katie opowiedziała mu, co działo się podczas pobytu u Dooku z najdrobniejszymi szczegółami, ale wciąż nie mógł w to uwierzyć. Nie chciał zbytnio jej dopytywać, bo czuł, że dziewczynka niechętnie mu to wszystko mówi, ale tyle rzeczy było dla niego niejasnych, nielogicznych z punktu widzenia strategicznego, że nie mógł dostrzec w działaniach Hrabiego Dooku i Dartha Sidiousa żadnego sensu czy jakiegoś drugiego dna.
Porwali Katie, by wymusić na niej użycie Ciemnej Strony – tyle wywnioskował. Używali różnych bezsensownych sposobów, by ją do tego skłonić. Stworzyli dziwny byt, który według zapewnień dziewczynki nie był zwykłym klonem, ale czymś w rodzaju ducha, widma, postaci mogącej rozpływać się w powietrzu. Przypominał on właśnie Anakina po to, aby wywrzeć na Katie psychiczną presję. Manipulowali nią, by zaczęła wierzyć, że jej mistrz jest zły, aby później była w stanie zabić jego kopię, która była wytworem Ciemnej Strony. Jak stwierdziła Katie, niemożliwe było pokonanie jej w stylu Jedi, a przez jej obecność nie mogła racjonalnie myśleć. Przez to użycie Ciemnej Strony Mocy wydawało jej się najwłaściwsze.
Katie żałowała swojej decyzji, wiedział to. Gdy tylko zobaczył jej łzy i strach w oczach, czuł, że przeżywała to stokrotnie bardziej niż on sam. Dla niej również było to niezrozumiałe, zapewne nie wiedziała, dlaczego to wszystko musiało ją spotkać i co zrobiła złego, że musiała zapłacić za to takim cierpieniem.
— Wyrzucą mnie teraz — załkała Katie. — Nie pozwolą mi być Jedi...
Najgorsze w tym wszystkim było to, że Anakin nie potrafił jej pocieszyć, wesprzeć, zrobić czegokolwiek, by przestała się trząść ze strachu. Był jej mistrzem, powinien coś powiedzieć, dać dobrą radę, ale on... nie wiedział, co ma robić. Wciąż siedział na różowej pufie i tylko wpatrywał się w klęczącą na łóżku rudowłosą dziewczynkę, która starała się otrzeć swoimi małymi rączkami nieustannie płynące z jej oczu łzy. Skywalker chciał ją objąć, przytulić do piersi i umorzyć jej ból, ale nie potrafił się ruszyć z miejsca, jakby stracił kontrolę nad swoim własnym ciałem.
— Nie zrobią tego, przecież niczego złego nie zrobiłaś — powiedział w końcu. Dźwięk jego głosu wydał mu się dziwny, taki nienaturalny, jakby to ktoś odezwał się za niego.
Dziewczynka pociągnęła nosem i spuściła nogi z łóżka, a jej stopy spotkały się z puszystym dywanem. Podniosła się i zrobiła kilka chwiejnych kroków. Nie minęła chwila, a straciła równowagę i gdyby nie Anakin, przewróciłaby się na podłogę. Nie wiedział, skąd wziął się ten jego szybki refleks i jakim cudem tak szybko wyciągnął dłoń, by złapać swojego padawana.
— Gdzie chcesz iść? — zapytał, sadzając ją sobie na kolanach.
— Ja... muszę iść do Rady — odpowiedziała, uciekając wzrokiem. — Muszę im powiedzieć coś ważnego, no i... przyznać się do tego, co zrobiłam.
Przez chwilę przeszła mu przez głowę myśl, że w tej chwili bał się jeszcze bardziej niż jego padawan. Czego, konsekwencji? Nie liczyły się dla niego. Odpowiedzialności? Blisko, ponieważ był opiekunem Katie i jeśli stałoby jej się coś złego, zapewne jego życie byłoby skończone. Chyba największe obawy odczuwał, gdy myślał, jak zmieni się teraz osobowość dziewczynki. Wiedział, że minione wydarzenia zostawiły na niej cholernie spore piętno, które będzie towarzyszyć jej przez długi czas, jak i nie przez całe życie.
— Też jestem w Radzie, smarku — zmusił się na lekki uśmiech. Teraz gdy nieco ochłonął i znów potrafił swobodnie kontrolować swoje ciało, mógł w końcu spróbować ją jakoś pocieszyć. — Nie musisz iść do tej bandy staruchów. Wystarczy, że wszystko mi opowiedziałaś, a ja z nimi porozmawiam.
CZYTASZ
Padawan Skywalkera: Historia Katie ✏
Fiksi Penggemar[PREQUEL] Czy jedno dziecko może zmienić losy wojny? Cóż, według mistrza Yody - tak. Tylko czy aby na pewno na lepsze? Katie to ośmioletnia dziewczynka, która tak jak wiele innych dzieci uczy się w Świątyni, by w przyszłości zostać Rycerzem Jedi. M...