[44] Ogłuszenie

119 10 1
                                    

Katie odłożyła swojego datapada na szafkę i szczelniej okryła się kołdrą. Znów przewracała się z boku na bok, czekając, aż sen w końcu przyjdzie. Był już środek nocy, ale ona nie potrafiła zasnąć. Już nawet poczuła, że jej się to udaje, gdy nagle rozległ się czyjś głos.

Śpisz już, smarku? — spytał Anakin w jej myślach.

Dziewczynka przewróciła oczami i nałożyła poduszkę na głowę. Anakin jednak nie zamierzał odpuszczać.

Katie, czuję, że nie śpisz, więc możesz się odezwać.

— Jest środek nocy, daj mi spać! — odkrzyknęła.

— Katie, wiem, że mnie słyszysz, nie ignoruj swojego mistrza — nie dawał za wygraną.

— Mówię, że chcę spać!

— Smarku, jeśli mi odpowiadasz na głos, to wiedz, że tego nie słyszę.

Katie zamarła. Faktycznie, chyba wszystkie odpowiedzi wykrzyczała w stronę pustego pokoju. Zamknęła oczy i skupiła się na cienkiej nici łączącej ją z umysłem Anakina.

Jest środek nocy. Mówiłeś, że wtedy mam się do ciebie nie odzywać — powiedziała najspokojniejszym tonem, na jaki potrafiła się zdobyć. — Ciebie ta zasada nie dotyczy?

Jestem twoim mistrzem, smarku, więc mogę wzywać cię w każdej chwili — odparł, a Katie czuła, że na pewno się cwaniacko uśmiechał. — Wstawaj, ubieraj się, wychodzimy.

— Gdzie? O tej porze?!

— Mówiłem, że chcę ci pokazać prawdziwy trening — wyjaśnił.

Katie przewróciła się na plecy i wlepiła spojrzenie w sufit. Jej mistrz był niemożliwy.

Przecież miałeś to zrobić jutro — przypomniała.

Jest dokładnie sześć minut po północy, więc wstawaj i przyjdź za dziesięć minut do hangaru — odpowiedział z rozbawieniem i nie odezwał się już ani słowem.

Katie westchnęła głośno, ale zwlekła się z łóżka i przebrała z powrotem w swoje brązowe szaty.

***

Gdy weszła do hangaru, Anakin już na nią czekał przy jednym z drogowych śmigaczy. Zdziwiła się lekko, bo była przekonana, że wezmą myśliwce i wylecą poza Coruscant, ale Skywalker skinieniem głowy dał jej znać, by usiadła na miejscu pasażera.

— Nie polecimy daleko — wyjaśnił, podrywając maszynę do lotu.

Katie obserwowała uważnie, jak Anakin włącza się do ruchu, a po chwili skręca w jedną z bocznych uliczek. Powietrzne ulice Coruscant wciąż były zatłoczone, choć ruch nie był już aż tak spory, jak za dnia. Planeta tętniła życiem okrągłą dobę, więc nawet w środku nocy trzeba było się sporo namęczyć, by przejechać kilka przecznic.

Po kilkunastu minutach Skywalker skręcił w lewo i wleciał do ciemnego hangaru. Katie wysiadła z pojazdu i rozejrzała się dookoła. Pomieszczenie nie było duże, mogło pomieścić maksymalnie dwa lub trzy myśliwce, ale teraz nie było tu ani jednego. Dostrzegła natomiast oddział klonów z kapitanem Rexem na czele.

— Kapitan Rex i chłopaki zgodzili się pomóc nam w twoim treningu — powiedział Anakin, gdy podeszli bliżej żołnierzy.

— To zaszczyt móc pomagać w szkoleniu Rycerza Jedi — odpowiedział z uśmiechem Rex, spoglądając na Katie.

Dziewczynka również nieśmiało się uśmiechnęła, ale nie miała pojęcia, o co tak naprawdę mogło chodzić. Pozostałe klony miały nałożone hełmy, więc nie mogła dostrzec ich reakcji, gdy Rex przywołał ich do siebie. Wszyscy wyglądali identycznie w swoich białych zbrojach. Tylko Rex się wyróżniał ze swoimi niebieskimi naramiennikami.

Padawan Skywalkera: Historia Katie ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz