[26] Szczera rozmowa z kanclerzem

248 18 38
                                    

— Mieliście wczoraj jakąś imprezę? — zapytał Kenobi, nakładając sobie kolejną łyżkę jajecznicy na talerz. — Strasznie głośno u ciebie było, Anakinie.

— Jaką znowu imprezę... — jęknął Anakin. Położył czoło na blacie stolika i chwycił się za głowę.

Po wypiciu chyba dwóch litrów wody i kubka ciepłej, cholernie gorzkiej kawy, wciąż niesamowicie chciało mu się pić, ale wstyd mu było w takim stanie prosić o dolewkę. W sumie nawet nie miał siły, by podnosić się z miejsca.

— Wydawało mi się, że coś krzyczałeś. Byłem tak zmęczony, że nie chciało mi się wstawać, ale chyba mnie nie wołałeś, co? — upewnił się Obi-Wan. Przysunął do siebie koszyk z chlebem i wziął z niego trzy kromki. — Wiem, że mieszkam zaraz nad tobą, ale jeśli czegoś potrzebujesz, to po prostu przyjdź, a nie krzycz przez balkon.

— Przecież ja nic wczoraj nie...

— Zasiedzieliśmy się z mistrzem do późna — wpadła mu w słowo Katie. Kolejna porcja kolorowych płatków właśnie zagościła w jej misce. — Mam nadzieję, że cię nie obudziliśmy, Obi?

Kenobi pokręcił głową i powiedział coś niezbyt wyraźnie z pełnymi ustami, co zabrzmiało na przeczącą odpowiedź. Katie spojrzała na swojego mistrza siedzącego z jej lewej strony. Zmienił trochę swoją pozycję i teraz opierał głowę o swoje skrzyżowane na stole przedramiona. Dziewczynka kopnęła go lekko pod stołem, na co odburknął coś niezrozumiałego, nawet się nie podnosząc.

Choć Anakinowi udało się przespać kilka godzin, wyglądał jak żywy trup. Widocznie kac morderca nie odpuszcza nawet Rycerzom Jedi, a nazwisko Skywalker w tym przypadku nie dawało żadnego immunitetu. Przynajmniej udało mu się jakoś zapomnieć o wizjach z zeszłego wieczoru, a jego największym problemem była obecnie pulsująca nieprzyjemnym bólem głowa, która sama z siebie ciągle opadała, domagając się jakiejś podpory.

Prawdę mówiąc, Anakin mało co pamiętał z wczorajszej nocy, a wizyta Katie w jego pokoju majaczyła mu w myślach jak przez mgłę. Miał cichą nadzieję, że nie zrobił z siebie pajaca przed swoim padawanem, chociaż sądząc po zachowaniu dziewczynki, prawdopodobnie widziała go w stanie nietrzeźwości, a świadomość tego faktu jeszcze bardziej go dołowała.

— Kiepsko wyglądasz, Anakinie — zauważył Obi-Wan, przełknąwszy kęs.

— Mistrz już wczoraj narzekał, że źle się czuje — wyjaśniła Katie za niezbyt skłonnego do rozmów Skywalkera.

— Rozumiem, mnie też wczoraj coś drapało w gardle — przyznał Kenobi, przejeżdżając palcami po swojej jasnej brodzie. — Chociaż jak mam być szczery, wyglądasz, jakbyś miał kaca.

— Zamknij się — warknął Anakin, nie podnosząc głowy. Na szczęście zrobił to na tyle cicho, że nawet siedząca obok niego dziewczynka ledwo mogła to usłyszeć.

— Powinieneś dzisiaj sobie odpuścić. Najwyżej powiemy Padmé, że się rozchorowałeś. Na pewno nie będzie miała ci tego za złe. — Odsunąwszy od siebie pusty talerz, Obi-Wan upił łyka ciepłej herbaty.

Niespodziewanie Anakin gwałtownie podniósł się do prostej siedzącej pozycji i popatrzył na byłego mistrza nieprzytomnym wzrokiem.

— Czemu Padmé? — zainteresował się.

— Słuchałeś w ogóle, o czym mówiłem, zanim tu przyszliśmy? — westchnął Kenobi zrezygnowanym tonem.

Anakin pokręcił niepewnie głową. Faktycznie po drodze na stołówkę starszy mężczyzna coś wspominał o jakiejś wyprawie, ale niezbyt skupiał się na jego słowach. Starał się nie zasnąć na stojąco i siłą woli zmuszał się do marszu przed siebie, próbując przekonać swój mózg i ciało, że plan powrotu do łóżka nie miał żadnej szansy na powodzenie. Być może Obi-Wan mówił coś istotnego, ale nawet jeśli Anakin by chciał, nie był w stanie nic z tamtego monologu zrozumieć.

Padawan Skywalkera: Historia Katie ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz