Anakin zerwał się gwałtownie z łóżka, ciężko dysząc. W pomieszczeniu panował półmrok i dość dłuższą chwilę zajęło mu zorientowanie się, gdzie się znajdował. Gdy tylko sobie przypomniał, spojrzał na drugą stronę łóżka i zobaczył swoją żonę pogrążoną w głębokim śnie. Przełknął ślinę i policzył w myślach do dziesięciu. Pogładził Padmé po włosach, po czym ostrożnie podniósł się z łóżka i udał w stronę tarasu. Zgarnął po drodze swoją ciemną szatę, którą narzucił na nagi tors i bezszelestnie wyszedł na zewnątrz.
Usiadł na najbliższym wiklinowym leżaku i zatopił twarz w drżących dłoniach. Starał się wymazać z pamięci krzyki, które słyszał w swoim śnie. Jeszcze nigdy nie widział tego tak wyraźnie. Nawet wizje o śmierci jego matki nie były aż tak jednoznaczne. Teraz już był w stu procentach pewien, jak zginie jego żona, lecz to w niczym mu nie pomogło.
Znów widział, jak błaga go o pomoc, jak krzyczy z bólu i jak jej powieki w końcu powoli się zamykają, gdy wydaje z siebie ostatnie tchnienie. To nie jakiś zamachowiec ją zabił, nie Lord Sithów i nie ktoś z Separatystów. Umarła przy porodzie, bo wyraźnie słyszał, jak któryś droid powiedział, że była zbyt słaba, by urodzić i przeżyć.
Anakin poczuł, jak pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Podniósł głowę i zaczął wpatrywać się w ogromny księżyc skrywający się za drapaczami chmur. Miał dość, wszystko w jednej chwili przestało być takie proste. Odkąd tylko zaczęły męczyć go wizje, przysiągł sobie, że zabije tego, kto będzie chciał skrzywdzić jego żonę, ale teraz... Teraz był bezsilny. Nie było żadnego zabójcy, nie było nikogo, kogo mógłby pokonać. Padmé umrze z przyczyn naturalnych, mimo tak zaawansowanej medycyny Coruscant. I Anakin nie będzie miał na to żadnego wpływu.
— Co cię tak dręczy? — usłyszał za sobą melodyjny głos, przez który wszystkie włosy zjeżyły mu się na karku. Szybko otarł łzy rękawem ciemnej szaty.
— Nic, nie przejmuj się — odparł słabym głosem.
Padmé usiadła obok niego i położyła mu dłoń na ramieniu. Spojrzał na nią i coś zakuło go w sercu. Nie wyobrażał sobie, by mógł żyć dalej bez niej. Przyjrzał się kobiecie uważniej, jakby miał robić to po raz ostatni. Dostrzegł na jej szyi ciemny rzemyk, na którym zawieszony był mały kawałek drewna z nierówno wyskrobanymi wzorkami. Trącił go palcem i uśmiechnął się lekko, starając się, by wyglądało to jak najbardziej naturalnie.
— Pamiętam, gdy ci go dałem — powiedział, lecz kobieta zacisnęła palce na jego dłoni i spojrzała na niego surowym wzrokiem.
— Annie, ile jeszcze musi minąć czasu, byśmy w końcu byli ze sobą szczerzy? — spytała.
Anakin westchnął. Ona zawsze wiedziała, kiedy działo się z nim coś złego. Nigdy nie mógł tego przed nią ukryć, a nawet jeśli chciał, ona zawsze wyciągnęła z niego prawdę.
— Miałem... sen — wydukał w końcu Skywalker.
— Zły?
— Podobny do tych, które kiedyś miałem o matce, zanim zmarła — sprecyzował, unikając jej wzroku.
Czuł na sobie spojrzenie swojej żony, która za wszelką cenę chciała dowiedzieć się każdego szczegółu. Lubił, gdy się o niego martwiła, ale akurat w tej chwili to nie o niego należało się obawiać, lecz o nią i o jej życie.
— Opowiedz mi, Annie — nalegała.
— Padmé, to był tylko sen — westchnął po dłuższej chwili i odważył się podnieść wzrok.
Ich spojrzenia skrzyżowały się i tak jak się spodziewał, kobieta patrzyła na niego karcąco, niemo żądając dalszej opowieści. Skywalker z trudem przełknął ślinę, po czym wziął głęboki wdech i znów spuścił wzrok na ziemię.
CZYTASZ
Padawan Skywalkera: Historia Katie ✏
Fanfiction[PREQUEL] Czy jedno dziecko może zmienić losy wojny? Cóż, według mistrza Yody - tak. Tylko czy aby na pewno na lepsze? Katie to ośmioletnia dziewczynka, która tak jak wiele innych dzieci uczy się w Świątyni, by w przyszłości zostać Rycerzem Jedi. M...