[12] Potęga Ciemnej Strony

389 22 6
                                    

Katie nie musiała otwierać oczu, by wiedzieć, że demoniczna postać wciąż nie opuściła pomieszczenia. Słyszała jej powolne kroki, jakby Anakin-widmo chodził tam i z powrotem, czekając na coś z niecierpliwieniem. Dziewczynka niechętnie uchyliła powieki, lecz musiała szybko zamknąć je ponownie – oślepiające białe światło nie było niczym dobrym po zapewne kilkugodzinnej przymusowej drzemce.

Miejsce rzekomego przebicia mieczem nie dawało o sobie znać, więc Katie mogła się domyślić, że rana nie była prawdziwa, dokładnie tak jak ostatnio. W okolicy klatki piersiowej czuła jedynie delikatne mrowienie, ale nie było ono zbytnio uciążliwe. Jedynym przeszkadzającym uczuciem był tępy ból głowy, który nie pozwalał jej zacząć racjonalnie myśleć.

— Obudziłaś się. W końcu! — usłyszała nad sobą znajomy głos mistrza. Wiedziała, że nie należy on do prawdziwego Skywalkera i już nie miała zamiaru się na to nabrać.

Nie podniosła głowy. O dziwo, Moc nie dawała znać o żadnym niebezpieczeństwie, więc postanowiła jej zaufać. Podjęła ponowną próbę otwarcia oczu. Tym razem rażące światło zostało zakryte przez ciemną, rozmazaną sylwetkę. Po kilku mrugnięciach zobaczyła, że z wyciągniętą dłonią pochyla się nad nią Anakin – a raczej jego stworzona przez Dooku kopia. Wprawdzie nie miał już czerwonych oczu i wyglądał wręcz identycznie jak jej prawdziwy mistrz, ale emanowała od niego złowroga aura, która zupełnie nie pasowała do przyjemnego ciepła odczuwalnego przy tym prawdziwym.

— No wstawaj, już dość sobie pospałaś — powiedział z lekkim rozbawieniem.

Dziewczynka popatrzyła na niego spode łba i nie odwracając wzroku od Anakina, spróbowała wymacać prawą dłonią miecz świetlny, który powinien znajdować się gdzieś niedaleko jej ciała.

— Tego szukasz? — Skywalker wyprostował się i pomachał mieczem dziewczynki przed jej oczami. — Na walkę będzie jeszcze czas, padawanie. — Znów wyciągnął do niej dłoń w pomocnym geście. — Wstawaj, nie daj się prosić!

Katie jeszcze raz niepewnie popatrzyła na jego wyciągniętą dłoń w rękawiczce z ciemnej skóry. Nie wiedząc za bardzo, co ma zrobić, lekko podniosła się z ziemi. Bała się, że Anakin-widmo zaraz ją zaatakuje, ale Moc niczego takiego nie sygnalizowała, co jeszcze bardziej ją dezorientowało. Zignorowała pomoc fałszywego mistrza i sama stanęła na równe nogi, wciąż lustrując go podejrzliwym spojrzeniem.

Gdyby nie Moc, dziewczynka znowu uznałaby tajemniczą zjawę za swojego prawdziwego mistrza. Spoglądał na nią ze szczero wyglądającym uśmiechem, przez co Katie jeszcze bardziej gotowała się ze złości. Nikt w całej Galaktyce nie miał prawa podszywać się pod jej mistrza.

— No już, rozchmurz się, smarku! — Puścił jej oczko. — Od razu musisz być w złym humorze?

— Przestań mówić jak on! — zawołała z irytacją, na co Anakin-widmo głośno się roześmiał.

— Daj mi szansę, Katie — uśmiechnął się, robiąc kilka kroków w jej stronę. — Nie zdążyliśmy nawet na spokojnie pogadać. Zaprzestańmy tych ciągłych oszustw i walk. Przysięgam, że tym razem będę z tobą w stu procentach szczery. Słowo Rycerza Jedi! — Położył prawą dłoń w okolice swojego serca.

— Nie jesteś Jedi i nie uwierzę w żadne twoje słowo! — żachnęła się Katie i odsunęła się o parę kroków. — Właściwie to... czym ty jesteś? Na pewno nie człowiekiem, ale umiesz przybrać taką formę. I dlaczego wyglądasz jak mój mistrz?

Anakin pokręcił głową ze skrzyżowanymi ramionami na piersi. Katie zmarszczyła brwi. Nie wiedziała, skąd u niej aż taka wściekłość i gdyby nie to, że nie miała swojego miecza, już dawno zaatakowałaby stojącą przed nią zjawę.

Padawan Skywalkera: Historia Katie ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz