Kiedy Yoongi otwiera drzwi, na progu widzi uśmiechniętego Taehyunga. Mężczyzna trzyma w dłoni butelkę czerwonego wina, a na jasnych włosach ma bordowy beret, inny niż poprzedniego dnia. Uśmiecha się i wchodzi do środka, na powitanie składając krótki całus na jego policzku. Zsuwa ze stóp eleganckie buty, ukazując długie skarpetki w kolorowe paski. Yoongiego bardzo to rozczula, ale nie daje tego po sobie poznać.
Oboje są ubrani luźniej niż podczas pierwszej randki. Yoongi ma na sobie jeansy i ciemnozielony sweter, a Taehyung materiałowe spodnie w kolorze swojego płaszcza i granatową bluzę z wyszytym logo Seoul National University.
Holly od razu do niego podbiega, a Taehyung roześmiany drapie go za uszami. Yoongi uśmiecha się delikatnie, przywołuje do siebie psa, żeby jego gość mógł się spokojnie rozebrać.
Blondyn zdejmuje z siebie płaszcz i odwiesza go w przedpokoju. Yoongi przygląda mu się i stwierdza, że bardzo podoba mu się w domowym wydaniu. Zauważa też, że Taehyung wciąż jest od niego nieco wyższy. Jeśli miałby być szczery, naprawdę mu się to podoba.
— Przepraszam za bałagan — mówi, zapraszając go do salonu. — Przygotowywałem się na jutrzejsze zajęcia. Masz ochotę zamówić coś do jedzenia?
— Jasne. I nie przejmuj się bałaganem. Zostaniesz moim prywatnym, zwariowanym profesorkiem, o którego będę musiał dbać.
— Właściwie to jestem doktorem — Yoongi śmieje się wesoło. — Wolisz tteokbokki czy jjajangmyun?
— Tteokbokki. Wiesz co, ja zadzwonię, a ty przygotuj nam film.
Siadają koło siebie na niedużej kanapie. Taehyung wyciąga z kieszeni telefon, a Yoongi kładzie sobie laptop na kolanach.
Przykrywają się grubym kocem. Laptop z filmem leży na stoliku kawowym, a Taehyung opiera głowę o jego ramię. Yoongi głaszcze delikatnie jego ukrytą pod kocem dłoń.
Oglądają film i skupiają się na niewinnej bliskości, którą zapewnia im wspólny koc i niewielka kanapa Yoongiego. Dzielą się pływającymi w ostrym sosie tteokbokkami i czerwonym winem pitym prosto z butelki, bo Yoongi zapomniał już gdzie schował kieliszki po ostatniej wizycie Seokjina. Dokument o wielorybach leci w tle, ale żaden z nich nie skupia na nim całej uwagi.
Yoongi podziwia gładkość i delikatność skóry Taehyunga, kiedy dzwoni jego telefon. Przeklina cicho pod nosem, ale wyciąga go z kieszeni. Włączył wcześniej tryb cichy, więc musi to być Seokjin, Mihae albo Jeongguk.
— Przepraszam — mówi do Taehyunga, która posyła mu tylko delikatny uśmiech i spogląda z powrotem na ekran laptopa. — Halo?
— Tato? Możesz rozmawiać?
— Potrzebujesz czegoś, Jeongguk? — Yoongi jest się lekko zaniepokojony, Jeongguk prawie nigdy do niego nie dzwoni.
— Nie, nic specjalnego. Tylko że mam przyjechać później na dłużej, to pomyślałem że możemy sobie odpuścić w weekend. Żebyś miał trochę czasu dla siebie.
— Gguk, to żaden problem. Nie jest ze mną tak źle, jak uważa twoja mama. Kończysz w piątek o trzeciej? Postaram się podjechać po ciebie samochodem, ale mogę się odrobinę spóźnić.
— Ja... Jasne. Dzięki, tato. To do zobaczenia w piątek, zrobisz japchae?
— Zrobię. Do zobaczenia, Gguk.
Rozłączył się i spojrzał przepraszająco na Taehyunga.
— To mój syn, musiałem odebrać — podrapał się nerwowo po szyi.
— Nie ma sprawy, rozumiem. Ile ma lat?
— Szesnaście, jest w pierwszej liceum.
— Musiałeś być bardzo młody, kiedy się urodził.
CZYTASZ
margines || taegi ; namkook
Fanfiction[w trakcie] trwali na marginesie i w głównym tekście jednocześnie; zagubieni pośród tłumu starali się odnaleźć siebie nawzajem, nie wiedząc, jak blisko tak naprawdę się znajdowali. czyli yoongi, uwielbiający przykryty wełnianym kocem oglądać filmy...