48

88 9 0
                                    

Na późny obiad jadą do restauracji prowadzonej przez rodziców Jimina. Mieszkanie jest już wysprzątane — podłogi wymyte, kurze pościerane, nawet pościel świeżo wyprana i wywieszona do wyschnięcia. Jimin jest zadowolony z tego, jak mieszkanie się prezentuje, ale stwierdza, że zdjęcia zrobią następnego dnia, przy lepszym świetle. Jeongguk mu przytakuje, bo chociaż na fotografii się nie zna, to wydaje się właściwym posunięciem. Sam jednak pewnie by na to nie wpadł, chcąc jak najszybciej zakreślić wszystkie punkty w liście rzeczy do zrobienia.

Rodzice Jimina promienieją, kiedy tylko ich syn wchodzi do restauracji i puka do drzwi prowadzących do kuchni i na zaplecze. Jego ojciec śmieje się i ściska go krótko, matka zaś obejmuje mocno i długo, a nawet całuje oba jego policzki. Dopiero po chwili oboje zauważają Jeongguka, który głęboko im się kłania, a później ściska ich dłonie.

We dwójkę siadają przy jednym ze stolików, zabrawszy ze sobą z kuchni gorącą herbatę cytrusową w dzbanku i dwa stalowe kubki. Mama Jimina przynosi im manduguk i całą tacę banchan. Jedzenie jest przepyszne — Jeonggukowi tak smakuje, że skupia się na nim całkowicie, zapominając, że powinien poświęcić uwagę także ojczymowi. Jiminowi to jednak nie przeszkadza, a przynajmniej tego nie komentuje. Sam wygląda, jakby zdążył zatęsknić za kuchnią swoich rodziców. Nie musi wcale pochłaniać jedzenia w takim tempie co jego pasierb — widać to w błogim wyrazie jego twarzy.

— Widzę, że wam smakuje — mama Jimina uśmiecha się szeroko, stanąwszy przy ich stoliku. — Bardzo się cieszę! Byliśmy bardzo podekscytowani twoim przyjazdem, Jiminie. Twoim oczywiście też, Jeongguk!

— Dziękuję, ahjumma — Jeongguk skłania delikatnie głowę. — Kimchi z rzodkiewki jest naprawdę obłędne.

— Och, przekażę mężowi! — kobieta śmieje się, a policzki Jeongguka purpurowieją. — Nie martw się, dziecko, na pewno ucieszy się, słysząc komplement od takiego uroczego młodego człowieka. Zresztą, widzę, że moje mandu też bardzo ci smakuje — uśmiecha się do niego delikatnie, a chłopiec po raz kolejny skłania głowę, chcąc wyrazić w ten sposób wdzięczność.

— No, mamo, już — Jimin przewraca oczami. — Pozwól Jeonggukowi cieszyć się waszym jedzeniem.

— A czy czegoś mu zakazuję? — kobieta obrusza się, prychnąwszy cicho. — To ty niepotrzebnie czytasz między wierszami, synu. A teraz jedz, bo to wszystko ma być wykończone — wskazuje dłonią na stół. — Zmiecione z talerzy, tak, żeby nie było problemu z myciem. Nie ma marnowania jedzenia!

— Jasne, mamo — Jimin uśmiecha się do niej szeroko, a kobieta odpowiada na jego gest, roztrzepując jego włosy.

— Jedz, jedz, Jiminie — mówi jeszcze, po czym odchodzi, kierując się do stolika zajętego przez grupę klientów.

Wychodzą z pełnymi brzuchami, obiecawszy rodzicom Jimina, że następnego dnia wpadną jeszcze na herbatę — tak, by naprawdę mogli porozmawiać. Jego ojciec obiecuje też poinformować brata ojczyma Jungkooka, którego chłopiec nie zna właściwie w ogóle. Spotkał go dokładnie trzy razy w życiu — na spotkaniu mającym służyć zapoznaniu się rodzin, które mama i Jimin zorganizowali po zaręczynach, podczas samej ceremonii zaślubin i kiedy Jihyun zatrzymał się się w ich domu na kilka dni, przyjechawszy do Daegu do pracy. Tylko w tym ostatnim przypadku Jeongguk miał okazję naprawdę z nim porozmawiać, chociaż większość wizyty mężczyzny przesiedział zawstydzony jego obecnością w swoim pokoju. Postanawia jednak nie przejmować się tym za bardzo. Stwierdza, że najwyżej będzie po prostu siedział cicho i pozwoli Jiminowi cieszyć się czasem spędzonym z rodziną.

Na dworze jest już ciemno, a chłód uderza ich policzki i nosy podczas krótkiego spaceru do samochodu. Jimin proponuje jednak, by przed udaniem się do mieszkania pojechali jeszcze na plażę. Chce zobaczyć morze, mówi, że za nim zatęsknił. Jeongguk zgadza się od razu, zauważywszy iskierkę entuzjazmu w jego oczach Jimina, kiedy mężczyzna wspomina ciemne, słone fale.

margines || taegi ; namkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz