10

104 10 3
                                    

Głowa Jeongguka opada na miękką, pachnącą organicznym proszkiem do prania poduszkę. Prostuje nogi i wyciąga je przed siebie.

Jest późno. Mama i Jimin wyszli właśnie na swój wieczorny jogging. Jak zwykle proponowali mu, żeby poszedł z nimi, ale Jeongguk odmówił.

Chciał powtórzyć jeszcze ostatni temat z fizyki, pan Choi powiedział, że jest wyjątkowo ważny. Ale jest zmęczony, więc leży na łóżku i wpatruje się w dwie nieduże plamki na białym suficie.

Już wcześniej był zestresowany. Jego oceny z angielskiego znacząco się poprawiły, ale mama wciąż powtarza, że stać go na piątkę na semestr i powinien przykładać się jeszcze bardziej. Do tego dochodzą jeszcze pozostałe przedmioty, z których nie może się opuścić chociażby o pół stopnia.

A teraz doszła jeszcze sprawa z tatą i Kim Taehyungiem. Jeongguk chciał go poznać, ale w przyszłości. Wyobrażał sobie, że siedziałby z tatą w salonie i grał w Munchkina, aż usłyszeliby dzwonek do drzwi. Tata poszedłby otworzyć i wrócił z Kim Taehyungiem, dwoma paczkami krewetkowych prażynek i sześciopakiem wiśniowej coca-coli.

Właściwie, to za każdym razem wyobrażał to sobie inaczej. Robili co innego, byli w innym miejscu i Kim Taehyung też wyglądał inaczej. Czasem był niższy od taty, czasem miał umięśnione ramiona, czasem okrągłe okulary, a czasem duży nos.

Teraz Jeongguk wie, jak Kim Taehyung wygląda. Wie, że nosi podobne płaszcze do taty i farbuje włosy.

To nie tak, że zrobił na Jeongguku złe wrażenie. Wręcz przeciwnie, Kim Taehyung wydaje się być osobą, którą mógłby polubić. Przypomina trochę kpopowego idola — ma jasne włosy, głęboki głos i wyróżniającą się twarz, a przez parę słów które wypowiedział Jeonggukowi wydaje się, że w przyszłości będzie dla taty bardzo dobry. Wydają się do siebie pasować.

Kim Taehyung stał się nagle prawdziwą, żyjącą osobą. Trochę szybciej, niż Jeongguk jest w stanie to przyswoić i w pełni zaakceptować.

Wie, że powinien zadzwonić do taty. Gdyby z nim porozmawiał, przestałby bez końca zaprzątać sobie myśl blondwłosym mężczyzną, ale Jeongguk się boi. Sam nie jest pewien czego dokładnie.

Wpatruje się w ekran komórki. Kontakt taty jest praktycznie pod jego kciukiem.

Po dłuższej chwili Jeongguk wybiera jego numer i przykłada telefon do ucha. Serce bije mu bardzo szybko, a dłoni pocą się nienaturalnie.

— Gguk? — słyszy.

— Cześć, tato. Możesz rozmawiać? — pyta, przełykając głośno ślinę.

— Tak, wróciłem właśnie do domu.

— Tato, ja nie chciałem... — przerywa, próbując zebrać myśli. — Nie chciałem przeszkadzać, ale wiesz jaka jest Hyejin. Nie mogłem jej powstrzymać, a ty pewnie nie chciałeś, żeby Kim Taehyung-ssi...

— Tae wie, że mam syna i wcale mu to nie przeszkadza — wtrąca tata. Jeongguk słyszy, że jest zmartwiony. — Nie musisz się tym martwić, Gguk. I jeśli nie czujesz się jeszcze komfortowo z poznawaniem go bliżej, oboje to rozumiemy. To coś nowego i chciałem dać ci więcej czasu na przyswojenie wszystkiego, nie pomyślałem, że chodzisz w tamtym rejonie do szkoły popołudniowej. Przepraszam, Gguk.

— Nic się przecież nie stało, to my przeszkodziliśmy tobie i Kim Taehyungowi-ssi.

— Przecież wiesz, że to nic takiego. Jesteś dla mnie najważniejszy.

— A Kim Taehyung-ssi? — przewraca się na bok, wciąż przyciskając telefon do ucha.

— Można powiedzieć, że jest niedaleko za tobą — Jeongguk jest pewny, że tata uśmiecha się ledwo zauważalnie. — Ale Hyejin mówiła, że nie sypiasz? To coś poważnego?

margines || taegi ; namkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz