Stoi przed lustrem w korytarzu i po raz kolejny poprawia czarny golf. Odgarnia z czoła ciemną grzywkę i stara się jak najprościej ułożyć na nosie okulary. Spogląda na spoczywającą na wieszaku marynarkę i przygryza pokrytą ochronnym balsamem wargę. Nie chce wyglądać na niewychowanego, ale nie na bycie poważnym wykładowcą też wcale nie ma ochoty.
Jeongguk siedzi przy stole w kuchni i je resztki jajangmyeonu, który zamawiali na kolację poprzedniego wieczora. Przygląda się poczynaniom swojego ojca i cicho śmieje się pod nosem.
— Dobrze wyglądasz, tato — mówi, przełknąwszy odrobinę makaronu. — Nie musisz się tak stresować.
— Jesteś pewny? — Yoongi nieprzekonany jeszcze raz obraca się przed lustrem. — Może powinienem jednak założyć koszulę? Gguk-ah, zobacz czy nie mam gdzieś plamy na tych spodniach, co?
— Nie masz, dopiero co były prane — Jeongguk wzrusza ramionami i wstaje od stołu, żeby wyjąć z szafki butelkę napoju aloesowego. — Kim Taehyung-ssi na pewno będzie zachwycony.
— A jego rodzice? Marynarka jest zbyt formalna, prawda?
— Najwyżej ją zdejmiesz — chłopiec przewraca oczami.
Yoongi wzdycha i ostatecznie zakłada marynarkę. Wchodzi do kuchni i siada na krześle naprzeciwko Jeongguka. Chłopiec spogląda na niego znad miski z makaronem i delikatnie się uśmiecha.
— Sam też kiedyś będziesz przez to przechodził — prycha, upijając łyk aloesowego napoju syna. — Nawet nie wiesz, jak bardzo się stresowałem, kiedy po raz pierwszy miałem spotkać twoich dziadków.
— Twoja była dziewczyna zaciążyła, tato. Też bym się stresował — Jeongguk niewinne spogląda na niego, szeroko otwierając oczy.
Yoongi kręci głową i wzdycha po raz kolejny. Spogląda tęsknie w kierunku stojącej na kuchennym blacie butelki czerwonego wina przyniesionej poprzedniego wieczora przez Seokjina.
— Wiem, ile zostało, więc nie próbujcie nawet z Hyejin pić — mówi, a Jeongguk przewraca oczami.
— Te twoje drogie wina nawet nie są smaczne.
— Aish, Jeongguk-ah! Skąd ty miałbyś to wiedzieć? — jego syn wzrusza tylko ramionami.
Yoongi już chce coś dodać, ale słyszy dźwięk powiadomienia, a dioda w jego leżącym na stole telefonie zaczyna migotać. To Taehyung pisze, że czeka na dole.
— Upiekło ci się — mówi tylko, podchodzi do Jeongguka i składa na jego czole krótki pocałunek. — Sprawdzę potem, czy coś podbieraliście, Gguk-ah. Kocham cię.
— Ja ciebie też — chłopiec uśmiecha się delikatnie. — Nie martw się za bardzo, tato!
Narzuca na siebie długi płaszcz i wsuwa na stopy skórzane półbuty. Obwiązuje szyję szalikiem od Taehyunga i po chwili, pożegnawszy się jeszcze krótkim uśmiechem z Jeonggukiem, zbiega już po schodach na dwór.
Zauważa samochód Taehyunga niemal od razu. Jego chłopak siedzi na miejscu kierowcy i wystukuje coś kciukami na ekranie telefonu, ale uśmiecha się, kiedy tylko go zauważa. Yoongi sam też się rozpromienia i po chwili jest już obok niego, zapinając pas.
— Hej, jagiya — wita się z nim, delikatnie muskając jego usta.
— Cześć — Taehyung obdarza go kolejnym szerokim uśmiechem. — Przystojnie wyglądasz, hyung.
— Dzięki, Tae-yah, ale to ty błyszczysz za nas obu.
Młodszy mężczyzna śmieje się cicho.
— Ja mam po prostu rozjaśnione włosy, hyung, to musiało cię zmylić — mówi, a Yoongi chichocze tak, jak w pewnym wieku już zdecydowanie nie wypada. — Stresujesz się, prawda, hyung? — pyta Taehyung po chwili, a on kiwa tylko głową. Wie, że nie ma sensu go okłamywać. — Wiem, że nawet jeśli powiem, że nie masz czym, to nic nie da. Ale moi rodzice już cię uwielbiają, a nawet nie wiedzą jak wyglądasz.
CZYTASZ
margines || taegi ; namkook
Fanfiction[w trakcie] trwali na marginesie i w głównym tekście jednocześnie; zagubieni pośród tłumu starali się odnaleźć siebie nawzajem, nie wiedząc, jak blisko tak naprawdę się znajdowali. czyli yoongi, uwielbiający przykryty wełnianym kocem oglądać filmy...