Rozdział 5

469 19 1
                                    

Rozdział 5

Domenico

Patrzę jak obcy facet obejmuje moją żonę i nie mogę niczego zrobić, bo ona chce być przez niego obejmowana. Chętnie obiłbym mu ryj, ale ona będzie go bronić. Ja wyjdę na zazdrosnego chama, a on na biedną ofiarę. Wypijam kieliszek weselnej wódki i próbuję wymyślić coś, co ją od niego odciągnie. Jak na zamówienie dzwoni mój telefon, patrzę na numer i od razu odbieram. Chłopak po drugiej stronie zaczyna mi opowiadać jakieś mało istotne informacje, ale w końcu podaje mi kilka możliwych lokalizacji zwiniętego transportu. To ta chwila, w której muszę podejść do wpatrzonej w siebie pary. Mimo że muzyka już nie gra, to stoją i gapią się na siebie, jakby się za sobą stęsknili. Wiem, że Felicity mnie nie zdradzi, bo wierzę, że mnie naprawdę kocha, ale co do niego nie jestem pewien, co wymyśli, żeby nas od siebie odsunąć. Staję za plecami żony, ale ona ani mnie nie dostrzega, ani nie reaguje na spojrzenia gości, którzy dokładnie jak ja zauważyli, że to nie jest normalne zachowanie panny młodej.
-Felicity – odzywam się, ale ona nawet się do mnie nie odwraca – chyba musimy jechać.
Dopiero na te słowa przechyla lekko głowę i wbija we mnie rozmarzony wzrok. Nie wiem, czy to rozmarzenie to na mój widok, czy jeszcze pozostałość po Adamie, ale nie będę o to pytał.
Z lekkim uśmiechem łapie mnie za rękę i delikatnie się do mnie przytula, ale jakoś nie umiem się cieszyć.
-Chłopaki dzwonili – mówiąc to pochylam się do jej ucha – mamy kilka adresów.
Twarz mojej gladiatorki od razu się zmienia. Unosi dumnie głowę i robi kilka głębokich wdechów, po tym poznaję jej emocje. Wzrokiem przywołuje do siebie świadkową i odchodzi z nią na bok. Ja stoję, bezczelnie patrząc na ulubionego ochroniarza mojej żony i w zasadzie powinienem mu coś powiedzieć, ale nie bardzo wiem, na ile mogę sobie pozwolić.
Niespodziewanie to on do mnie podchodzi z lekkim uśmiechem, który nie rzuci się pozostałym gościom w oczy.
-Dawno nie był tak szczęśliwa – odzywa się, a ja nawet nie wiem, co odpowiedzieć.
-Mam nadzieję – dumnie unoszę głowę, bo gdzieś w środku czuję się zwycięzcą.
-Nie spieprz tego – zerka na nią takim wzrokiem, że zaraz mu zajebię – to świetna kobieta, zasługuje na wszystko co najlepsze.
-Rozumiem, że ty jeden wiesz na co ona zasługuje i co dla niej  najlepsze – wbijam w niego wzrok i podchodzę nieco bliżej.
-Znam ją dłużej – facet się unosi, a ja za chwilę przestanę nad sobą panować – a ty parę razy już ją zawiodłeś.
-Posłuchaj, nie będę…
Przyjście Felicity przerywa moje zdanie, a szkoda, bo chętnie wytłumaczyłbym panu, kto na co zasługuje, i że nie musi się martwić o moją żonę, bo zadbam o nią ze szczególnym zaangażowaniem.
Jej uśmiechnięte oczy wręcz płoną i wiem, że to ani na mój, ani na jego widok. To na samą myśl o zbliżającej się akcji. To jest dopiero waleczna kobieta, drugiej takiej nie ma na świecie i cieszę się, że to właśnie mi się taka trafiła. Bez słowa łapie moją dłoń i splata nasze palce, jestem zwycięzcą.
-Jedźmy – mówi niby do mnie ale patrzy na Adama.
Pociągam ją do wyjścia i udając opanowanie idziemy do samochodu.
Kiedy podjeżdżamy pod dom, Felicity wypada z auta i prawie biegnie do domu, już w salonie zrzucając z siebie sukinkę i szpilki. W samej bieliźnie leci do sypialni, a ja na jej widok żałuję, że nie mamy czasu. Od wczoraj czekam na ten moment, kiedy będę mógł wejść w jej ciepłe, miękkie i tak rozkosznie przyjemne ciało i zostać tam tak długo jak tylko będę miał ochotę. Niestety, na to jeszcze poczekam, póki co cieszę oczy widokiem wypiętych pośladków, kiedy wbija się w obcisłe dżinsy.
-Co sterczysz jak kutas nad ranem? - krzyczy na mnie, kiedy mnie zauważa – ruszaj się, bo nie będę czekać, jak zaraz nie będziesz gotowy to jadę sama.
-Zwolnij mała – mówię z uśmiechem – czekam na lokalizacje.
Dziewczyna głośno warczy i nakłada na siebie dopasowaną bluzkę, a mój wzrok sam z siebie wędruje na zgrabne piersi. No czy ona nie jest idealna? Podchodzę bliżej i układam dłonie na wąskiej talii, nie zwracając uwagi na to, że nawet nie zwalnia tempa i rozpuszcza kok, próbując związać włosy w coś innego. Nie wiem w co, bo nie bardzo pozwalam jej się poruszyć. Opieram wargi na jej pachnącym dekolcie i delikatnie całuję każdy centymetr gładkiej skóry. Dziewczyna bezsilnie opuszcza ręce, ale mnie nie obejmuje, jakby czekała, aż skończę. Zaciskam dłonie na szczupłej talii i unoszę ją nad podłogę, czekając, aż mnie oplecie nogami, ale oczywiście tego nie robi. Rozczarowany stawiam ją z powrotem przed sobą i ze zmrużonymi oczami spoglądam w jej poważną twarz.
-Już skończyłeś? - odzywa się pierwsza i znów łapie włosy.
-Długo będziesz się nade mną znęcać? - mówię trochę zbyt szorstko, bo widzę w odbiciu lustra jak zagryza wargi, a u niej to nie zbyt dobry objaw.
-Tyle, ile trzeba, za to co mi powiedziałeś…
-Felicity daruj już, no ile można tego słuchać? - unoszę głos i zaczynam ściągać koszulę.
-Tak? - krzyczy i na siłę odwraca mnie twarzą do siebie – a pomyślałeś, co ja wtedy poczułam? Jak bardzo mnie to zabolało? Jak trudno mi teraz zaufać tobie, bo już zawsze będę miała przed oczami twoje pełne pogardy spojrzenie! Tego się nie da zapomnieć!
-Przecież szczerze cię przeprosiłem! - sam zaczynam krzyczeć, a Felicity łapie stojące na toaletce przy lustrze perfumy i jednym uderzeniem rozbija je o podłogę.
Ostry zapach w sekundę wypełnia naszą sypialnię, a ja wkurwiony łapię jej nadgarstek.
-W łeb się walnij kretynko! Moje najlepsze perfumy!
-To je teraz szczerze przeproś i zobacz czy się pozbierają do kupy i będą takie jak dawniej!
Krzyczy przez łzy, a do mnie dociera, że to nie był chwilowy błąd, to błąd na całe nasze wspólne życie. Przyciągam ją do siebie i zaczynam całować. Wyrywa się i po kilku długich sekundach na siłę się ode mnie odsuwa i wali mnie w twarz. Żadne z nas nawet nie drgnie, oboje ciężko oddychamy, a w jej oczach oprócz żalu i wściekłości widzę dzikie pożądanie, które za chwilę znajdzie ujście. Nie czekając na nią łapię jej szczęki i wpijam się w najsłodsze na świecie usta, całuję ją mocno, aż do bólu, wpycham język najgłębiej jak mogę i z radością słucham jej cichych, tłumionych moimi wargami jęków. Jej delikatne dłonie zaplatają się na tyle mojej głowy i zaczynają lekko drapać, a ja już nie chcę czekać. Jednym ruchem ręki zgarniam wszystko co stoi na blacie toaletki i sadzam ją na nim, stając między jej nogami i zdzierając cienką bluzkę. Jej zapach dociera do wszystkich komórek mojego organizmu i uwielbiam to uczucie. Dziewczyna zrywa ze mnie koszulę i sięga do paska spodni, a mój sprzęt już czeka w gotowości bojowej. Tym razem nie odpuszczę. Czuję jak zsuwa ze mnie spodnie razem z bokserkami i staram się uwolnić ją z jej spodni, co jak zwykle nie jest łatwe. Felicity obejmuje mnie za szyję i lekko się podciąga, co pozwala mi na zdjęcie tego cholernego dżinsu. Bez żadnego ostrzeżenia łapię jej biodra i zsuwam ją, tak żeby ułatwić sobie drogę do raju. Patrzę jej prosto w oczy, bo to kocham najbardziej, te płomienie, które lśnią, kiedy w nią wchodzę są niepowtarzalne i tak cholernie podniecające. Wsuwam się do idealnie wilgotnego wnętrza i wsłuchuję się w przyjemnie drżący jęk rozkoszy mojej zony. Jej usta są na początku przygryzione, ale to tylko chwila, po kilku ruchach seksownie je rozchyla, a jej głośne oddechy są dla mnie spełnieniem snów. Nie reaguję, słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości, bo nic nie jest teraz ważniejsze od nas. Na szczęście moja bogini też jest tego samego zdania. Uwodzicielsko kołysze biodrami i jeszcze bardziej mnie na siebie pociąga. Szczerze, to jest mi kurewsko niewygodnie, bez pytania obejmuję plecy Felicity i nie wychodząc z niej przenoszę na łóżko.
-Co ty…
-Weź – przerywam jej - stary jestem, dłużej nie dam tak rady – dyszę i dopiero teraz naprawdę zaczynam ją pieprzyć, dokładnie z całej siły ją pieprzę i wiem, że to lubi – wywal to gówno i kup coś porządnego.
-Dobra – stęka kołysana mocnymi pchnięciami – ale jutro.
Łapię mocno jej nadgarstki i przyciskam do materaca, a jej nogi zaciskają się na moich lędźwiach. Idealnie… znów dzwonek telefonu, a ja już się boje, że Felicity zaraz wstanie. Wiem, że musimy już jechać, ale nie teraz do cholery. Przyspieszam, a jęki Felicity są głośniejsze i jakby bolesne. Zaciska powieki i odrywa plecy od materaca, już wiem, że to koniec.
-Kochanie zaczekaj na mnie – mruczę zdyszany w jej wilgotną szyję i kolejny raz chłonę jej słodki zapach.
-Nie dam rady – jęczy i jeszcze mocnej napina mięśnie, dokładnie zaciskając się na moim sprzęcie.
Łóżko zaczyna skrzypieć, a ja nie daję rady dojść, kurwa! Słyszę jak Felicity wstrzymuje oddech i w tym samym momencie wbija paznokcie w moje pośladki. Przyjemny dreszcz razi moje ciało, a serce mało mi nie wybuchnie, wbijam się ostatni raz, z ogromną ulgą rozluźniając mięśnie, a ciało Felicity sztywnieje wygięte w cudowny łuk. Dopadam do wypiętych przed twarzą piersi i zachłannie gryzę odstający sutek. Dziewczyna jęczy i próbuje się odsunąć, ale na szczęście jestem silniejszy. Opieram się czołem o jej czoło i wciąż się w niej kołysząc patrzę jej w oczy, są zamglone i szkliste. Łączę nasze usta w powolnym i długim pocałunku, oddychając jej oddechami, a swoją dłoń kieruję między jej trzęsące się nogi, kręci tyłkiem, bo ma dość, ale tym razem ja rządzę.
-Santiago przestań – dyszy mi w usta.
-Zaraz przestanę – z cwanym uśmiechem wbijam palec w mokrą łechtaczkę i bez żadnej litości pocieram palcami wrażliwy punkcik.
Ciało mojej gladiatorki znów się pręży, a jej uda mocno się zaciskają. Moje biodra są zakleszczone, ale to miłe więzienie, poruszam palcami mocno i szybko, aż w końcu drżący krzyk orgazmu wypełnia sypialnię.
Słodkie rumieńce zdobią policzki mojej żony, a jej głośne dyszenie zdradza jak jest wykończona. Powoli wyjmuję dłoń spomiędzy jej nóg i nie odrywając spojrzenia od płonących przede mą oczu oblizuję mokre opuszki. Dziewczyna kusząco przygryza wargę i podpierając się na łokciach unosi lekko ciało.
-Jesteś niewyżyty – mruga do mnie okiem – ale teraz spierdalaj ze mnie i do roboty.
Niechętnie podnoszę się z łóżka, ale niestety ma rację. Tym razem robota nie poczeka, o ile mamy jeszcze dokąd jechać.

Wciąż dla siebie [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz