Rozdział 9
Domenico
Patrzę na lekko zmarszczone brwi Felicity i już wiem, że kłopoty nade mną wiszą. Nie wiem za co, ale na stówę mi się oberwie, jak zawsze zresztą.
-Wszystko ok? - pytam, choć wiem jak to się skończy.
-Nie! - podnosi głos na tyle, że zwraca uwagę obsługi i kilku gości.
-Kochanie?
-Jak minął ci wczorajszy wieczór mężu? - patrzy na mnie tak, że bez sensu jest kłamać, wie o wszystkim.
-To nie jest tak – kręcę głową, a jej lekceważący uśmiech dodaje jej uroku.
-Ach… - wzdycha i przewraca oczami – nie tak, no jasne, że nie tak. To powiedz mi jak?
-Nie powinienem, ale coś mnie tknęło.
-Tknęło cię? - prawie krzyczy – wychodzisz z domu pięć minut po mnie i podglądasz przez szybę, a później mówisz, że cię tknęło? A zajebać ci?
-Felicity, nie podglądałem po prostu… - kurwa, sam nie wiem, po co tam polazłem, to jak mam jej to wytłumaczyć? - nie wiem, miałem złe przeczucia, chciałem mieć pewność, że jest ok.
-Miałam ze sobą Mikołaja, byłam w swoim klubie.
-Niby tak, ale…
-Ale… - wtrąca i opiera się mocno o krzesło – powiedz wprost, że obawiałeś się, że pod przykrywką spotkania z Aśką spotkałam się z kimś innym.
Patrzę w te najpiękniejsze, groźne i rzucające piorunami oczy i sam nie wiem, co powiedzieć, przecież nie przyznam, że szaleję na myśl o niej i Adamie.
-Trzeba było jechać ze mną, a nie mnie śledzić.
-Wyolbrzymiasz trochę.
-Tak? A to przepraszam, tylko mi by do głowy nie przyszło sprawdzanie tego, co robisz. Albo jesteśmy dorośli, albo nie!
-Jesteśmy, tylko… - znów się zawieszam, jakbym bał się powiedzieć o swoich obawach – no nie poradzę, że mu nie ufam.
-Santiago – syczy przez zaciśnięte zęby – powiedziałam ci o Adamie prawdę, nie po to, żebyś to wykorzystywał przeciwko mnie. Ok rozumiem, że to nie był powód do radości dla ciebie, ale nie traktuj tego jak zdradę!
-Nie traktuję – wzdycham ciężko i pocieram dłonią czoło – głupio wyszło, ale tego już nie zmienię, mogę cię jedynie przeprosić.
-I do końca życia będziesz teraz sprawdzał, czy się z nim nie puszczam?
-Felicity, masz rację, zachowałem się idiotycznie. Nigdy nie popełniłaś żadnego błędu tak po prostu, bo coś ci głupiego do głowy przyszło?
-Poszłam z tobą do łóżka – poważnie patrzy mi w oczy – wystarczająca głupota?
-Jasne – burczę jakbym był zły, ale na nią nie umiem – na jutro mamy umówionego notariusza- mówię, żeby szybko zmienić temat.
-Dzielimy majątek?
-Przeciwnie – opieram łokcie o dzielący nas stolik – przepiszę na ciebie wszystko co mam.
-Nie chcę – odpowiada tak szybko, jakby wiedziała, co chciałem powiedzieć.
-Co? Przecież umawialiśmy się, że ty będziesz…
-Tak, ale nie chcę żebyś cokolwiek na mnie przepisywał. Kim będziesz?
-Twoim mężem.
-Nie możesz zostać bez niczego, pracowałeś na to całe życie!
-Kochanie ty jesteś moim życiem. Obawiałaś się, że zostaniesz zepchnięta na dalszy plan przez pracę, że każde z nas zajmie się swoim, to teraz nie masz się czego bać. Wszystko będzie twoje, rządź jak chcesz.
-Tobie na rozum padło! Co ty pierdolisz?
Uwielbiam jak się tak denerwuje, jej oczy błyszczą wtedy jakoś wyjątkowo, a wargi drżą, jakby właśnie przeszła niezły orgazm.
-Nie tak chciałaś?
-Nie! - krzyczy i z hukiem wstaje od stolika, opierając się o niego dłońmi – mówiłam, że chcę rządzić, nie łączyć interesy! To twój pomysł i nie decyduj za mnie!
Zanim jej odpowiem łapie swoją torebkę i prawie wybiega z restauracji. Ja się zabiję z tą kobietą. Spokojnie zostawiam pieniądze za rachunek i wychodzę za nią. Patrzę jak stoi w asyście Mikołaja i próbuje podpalić papierosa, w końcu rzuca niedziałającą zapalniczką o chodnik, a ochroniarz podaje jej następną. Zanim przypali podchodzę bliżej i wyjmuję jej ogień z dłoni.
-Nie lubię jak palisz – mruczę i podpalam papierosa.
-A ja nie lubię, jak nie ustalasz ze mną poważnych rzeczy – zaciąga się głęboko i powoli wypuszcza dym z ust, co w jej wykonaniu jest seksowne – nie jestem zła o to, że chcesz mi oddać wszystko, co wypracowałeś przez lata, tylko że załatwiłeś to za moimi plecami. Tak się nie robi.
-Możemy go odwołać. Powiedz tylko, że nie chcesz – opieram dłonie na jej biodrach i lekko do siebie przyciągam.
-Ta jasne – odchyla głowę w tył i znów wypuszcza dym – a później będę musiała znosić męskiego focha, że chciałeś mi oddać wszystko, a ja głupia kobieta pogardziłam i nie przyjęłam.
-Jesteś wredna – przysuwam usta tak blisko jej, że czuję na nich papierosowy oddech.
-Wiem – szepcze trochę zalotnie i zasysa dolną wargę, a mnie to cholernie kręci.
Powoli kładę dłoń na jej szyi poniżej ucha i zaciskam palce, jej wzrok płonie, a piersi unoszą się w szybkich oddechach. Lubię na nią patrzeć, kiedy udaje, że nie chce, a tak naprawdę pragnie mnie całą sobą. Nigdy się nie nasycę tym widokiem. Opieram usta na jej miękkich wargach i wdycham ciepły oddech, jest idealna. Na początku lekko się porusza, jakby chciała się odsunąć, ale wiem, że to poza. Mam rację, już po chwili zaczyna kusząco pomrukiwać i pocierać swoim ciałem o moje. Nie zwracamy uwagi, że stoimy na środku chodnika w centrum stolicy. Teraz nie ma tu nikogo poza nami i może zachowujemy się jak nastolatkowie, ale w dupie to mam, chcę jej i tylko ona się liczy. Nasze języki nieśmiało się o siebie ocierają, jakbyśmy bali się pokazać, czego pragniemy.
-Panie Santiago, mogę zająć chwilę – damski głos rozlega się za moimi plecami i jak poparzony odrywam się od Felicity.
Ze zmarszczonymi brwiami patrzę na wyciągnięty przed moją twarz dyktafon i z głośnym wydechem spoglądam na trzymającą go kobietę.
-Nie – odzywam się po chwili i łapię żonę za rękę.
-Czy to prawda, że przepisał pan cały majątek na żonę? - laska odzywa się mimo wszystko.
-Nie będę o tym rozmawiał – pociągam Felicity w stronę zaparkowanego auta.
-Czy obawia się pan konfliktów z prawem?
-Pewnie nie bardziej, niż pani, żegnam!
Kobieta zastępuje mi drogę, ale nie zwracając na nią uwagi popycham Felicity do samochodu.
-A czy pani nie przeszkadza taki obrót sprawy?
-Jaki? - Felicity nagle się odwraca i wygląda, jakby miała tę dziewczynę pobić.
-Będzie miała pani na utrzymaniu mężczyznę – laska głupkowato się uśmiecha – to nie godzi w pani poglądy?
-Panią też mam na utrzymaniu, bo płacę podatki, a z tego co widzę – puka palcem w naklejkę na dyktafonie – to pracuje pani dla państwowej gazety, której osobiście nie popieram, więc wybaczy pani, ale pójdę godzić w swoje poglądy i poutrzymuję swojego męża.
Bez pożegnania wsiada do auta, a ja spoglądam na zaskoczoną dziewczynę i wzruszam ramionami.
Kiedy podjeżdżamy pod dom, Felicity jest nieobecna, całą drogę się nie odzywała i teraz też nie wygląda jakby miała dobry humor.
-Daj spokój – odzywam się kiedy kładzie się na kanapie w salonie – nie pierwsza taka pirania w twoim życiu i nie ostatnia.
-Nie o to chodzi – mówi szeptem jakby płakała – ty naprawdę nie widzisz problemu w przepisaniu wszystkiego na mnie?
-Nie.
-A jak coś się stanie?
-Co? - biorę głęboki wdech i siadam przy niej, kładąc sobie jej nogi na kolanach.
-Nie wiem, różnie bywa, mogę zginąć na akcji… zostaniesz z niczym.
-Po pierwsze nie zginiesz na akcji – zaciskam dłonie na jej stopach i lekko masuję – po drugie, gdyby coś, to na co mi majątek bez ciebie, a po trzecie nie musimy robić rozdzielności majątkowej?
-Chcę się upić – patrzy na mnie jak rozkapryszone dziecko i robi smutne oczka.
-Nie ze mną nie?
-Z Aśką.
-Jednak? - śmieję się w głos – mówiłem, że potrzebujesz czasu.
-Mogę?
-Jasne, tylko nie wracaj po pijaku do domu co? Zadzwoń do mnie albo nocuj u niej.
Laska piszczy głośno, jakbym zawsze jej zakazywał wychodzić i bez słowa biegnie do sypialni. Kiedy wraca ma ze sobą tylko dużą torebkę. Siada mi na kolanach i wpija się mocno w moje usta, a kiedy po chwili chce się oderwać, przytrzymuję ją i jeszcze zachłanniej całuję.
-Nie będzie ci przykro samemu?
-Nie. Dziś ma przyjść Antonio, poza tym muszę przygotować wszystko na jutro dla notariusza.
-Niczego nie szykuj.
-Coś ty wymyśliła co? - chwytam jej biodra, kiedy staje naprzeciwko mnie i całuję jej brzuch.
-Nic- czochra moje włosy – pogadamy jutro.
W podskokach biegnie do drzwi, a ja zostaję sam.
![](https://img.wattpad.com/cover/282042611-288-k628493.jpg)
CZYTASZ
Wciąż dla siebie [Zakończona]
RomanceKontynuacja powieści "Nie dla siebie" 18+ Treść zawiera wulgaryzmy i sceny nieodpowiednie dla dzieci i młodzieży