Rozdział 18
Domenico
Z jednej strony cieszę się, że mi wierzy, z drugiej, nawet wiedzieć nie chcę, co wymyśliła, bo na pewno nic mądrego. Chce się z nim ścigać o władzę, nie wiedząc, że facet z łatwością ją pokona.
-Kochanie, to nie jest dobry pomysł, dużo stracisz.
-Wiem – porusza rozpuszczonymi włosami, za których zapachem tak bardzo tęsknię – jeszcze nie raz i nie dwa coś stracę, ale uwierz, że to jedyny sposób, żeby zyskać.
-Felicity, nie zrozum mnie źle, ale ty działasz zbyt żywiołowo, to się nie uda, tu trzeba…
-Pomyślunku i planu, których ja nigdy nie mam prawda? To chciałeś powiedzieć?
-Nie, to znaczy też – rozkładam ręce i zbliżam się do niej – nie poradzisz sobie.
-Nie wierzysz we mnie i tyle. Powiedz mi panie Santiago, jak ja do tej pory sobie radziłam taka nierozważna i zbyt pochopna? Jak to możliwe, że bez najmniejszego doświadczenia zebrałam na koncie nie tylko miliony, ale też setki udanych transakcji? Jak taka nadpobudliwa i chaotyczna doszłam do miejsca, w którym się znajduję?
-Bardzo się o ciebie boję, boję się, bo wiem do czego ten facet jest zdolny.
-Nie uwierzysz ale ja też już wiem, i dlatego jestem krok przed nim, bo on mnie nie docenia, dokładnie tak jak ty.
Nagle wychyla się zza mnie w stronę drzwi i zaprasza gestem ręki wchodzącego do salonu Vincenta. Facet patrzy raz na mnie raz na nią i serio na nic nie mam teraz takiej ochoty, jak na rozwalenie mu łba. Felicity siada na kanapie, uwodzicielsko zakładając nogę na nogę i kładzie dłoń na moim udzie. Wiem, że robi to na pokaz przed nim, ale i tak się cieszę, że mnie dotyka.
-Głodny jesteś? - pyta wesoło, na co facet posyła jej wrogie spojrzenie – nie? ok. Przemyślałam twoją propozycję, nadal mi się ona nie podoba i nadal nie jestem przekonana, że to dla mnie dobry układ, ale wiesz co? Nie będę się z tobą szarpać, ponieważ mi się nie chce. Mogę zawrzeć z tobą umowę na rok, dwa. Mogę odsprzedać ci jeden port lub dać zezwolenie na korzystanie z moich. Co wybierasz amico?
Facet patrzy na nią trochę mściwie, bo pewnie sądził, że ją zastraszy, a nie, że ona będzie mu łaskę robiła.
Felicity wtula się lekko w mój bok i od razu wyczuwam, że jest bardzo spięta. Obejmuję ją ramieniem i od razu jakby łagodnieje, jej ciało się odpręża, a to dobry znak. Zaczynają rozmawiać między sobą o szczegółach ich umowy, a ja się wyłączam, zwłaszcza że żadne z nich nie zwraca na mnie uwagi. Dobrze mi z tym, mogę swobodnie patrzeć na swoją kobietę, która co chwilę zmienia nastrój, raz krzyczy raz się śmieje, i znów zachowuje się jak moja Felicity. Kiedy wszystkie punkty ich umowy są już dopracowane, Vincent wstaje i podaje mojej żonie dłoń, którą od razu widać, że niechętnie chwyta i pozwala się w nią pocałować.
Dopiero kiedy facet opuszcza nasz dom Felicity się rozluźnia i zdejmuje buty. Zaskakuje mnie, że od razu wstaje z kanapy i bez słowa idzie na piętro, najwyraźniej nie zasłużyłem sobie nawet na jedno jej spojrzenie. Idę za nią i zatrzymuję się przed drzwiami, nasłuchując co robi. Kiedy naciskam klamkę dochodzi do mnie dźwięk lejącej się wody pod prysznicem. Uśmiecham się sam do siebie na samo wspomnienie jej ciała tak gładkiego i ponętnego jak żadne inne na całym świecie. Nieśmiało otwieram drzwi łazienki i przygryzam wargę na widok mojej kobiety. Stoi oparta dłońmi o ścianę, a woda leje się na jej odchyloną głowę. Wiodę wzrokiem w dół jej boskiego ciała i biorę głęboki wdech, zatrzymując spojrzenie na wypiętych, kształtnych pośladkach… moja bogini…
-Nie gap się tylko wyjdź – mówi tak nagle, że aż podskakuję – chcę być sama.
-Kochanie to wszystko… – marszczę brwi, wkurzając się sam na siebie.
-Nie zrozumiałeś? - nawet na mnie nie patrzy – sama.
W milczeniu kiwam głową i wychodzę, bo mój sprzeciw nie poprawi sytuacji między nami. Schodzę na parter i patrzę na jej szpilki leżące przy kanapie, zawsze mnie zadziwia jak ona w tym chodzi, jak biega i jak zniewalająco w nich wygląda. Odkładam buty na komodę i idę do kuchni przygotować jakąś kolację, bo dziewczyna padnie mi z głodu. Sprawdzam co mam w lodówce i z uśmiechem patrzę na steki z tuńczyka. Wiem, że je uwielbia. Wyjmuję z lodówki warzywa i kroję w grube kawałki, układając je na patelni grillowej, a rybę obtaczam w tłuczonym, kolorowym pieprzu. Zanim wszystko dojdzie schodzę do piwnicy po dobre wino. Kiedy wracam, nie zastaję Felicity i może dobrze. Kończę szykować kolację i trzymając w jednej ręce tacę, a w drugiej butelkę, wchodzę na piętro. Łokciem otwieram drzwi sypialni i zastaję moją żonę ubraną jedynie w cienkie, przejrzyste majtki. Stoi do mnie tyłem, ale to nie zmienia faktu, że nie potrafię oderwać od niej wzroku. Głośno przełykam ślinę i patrzę jak nieznacznie się do mnie odwraca, po czym nakłada na siebie długą do ziemi, satynową koszulkę z rozcięciami po bokach i koronką na plecach. Jest w tym tak pociągająca, że nawet drgnąć nie umiem. Gapię się jak nastolatek na pierwszą laskę i nie potrafię się odezwać. Dopiero kiedy się do mnie odwraca przytomnieję i odstawiam przyniesione rzeczy na stolik pod ścianą.
-Tuńczyk w pieprzu – odzywam się i dostrzegam zaskoczenie na jej twarzy – mam nadzieję, że będzie ci smakował.
-Dziękuję, ale chyba nie jestem głodna.
-Kochanie nie jadłaś dzisiaj.
-Nie twój… - zawiesza głos i z żalem patrzy mi w oczy – przepraszam, chyba nerwy nie ponoszą.
Z uśmiechem podchodzę tak blisko niej, że prawie jej dotykam, tak strasznie tęsknię za ciepłem jej skóry, za zapachem włosów. Odsuwam z jej policzka ciemny kosmyk i wstrzymuję oddech, kiedy przymyka powieki.
-Zjesz w łóżku? - pytam i bez czekania na odpowiedź biorę ją na ręce.
Kiedy układam ją w miękkiej pościeli chowa przede mną twarz jakby się wstydziła albo bała. Delikatnie układam dłoń na jej policzku i staram się unieść jej twarz, ale nie pozwala mi na to. Kiwając ze zrozumieniem głową odsuwam się od niej i przynoszę tacę z jedzeniem. Widzę, że wcale nie ma ochoty ani na posiłek, ani na moje towarzystwo, ale skoro nie każe mi wyjść, to się nie odzywam. Podaję jej talerz i dopiero po chwili zaczyna jeść. Z ulgą patrzę jak z każdym kęsem robi to szybciej i chyba w końcu poczuła głód. W trakcie kolacji prawie się nie odzywamy i chociaż przestała patrzeć na mnie jak na wroga, to jednak nie zaczęła jak na męża. To nic, wszystko przyjdzie z czasem, zwłaszcza że jutro czeka na nią niespodzianka.
W nocy nie śpię, wciąż patrzę na leżącą obok mnie piękność i żałuję, że tak namieszałem, kolejny raz straciłem jej zaufanie, jak tak dalej pójdzie, to szybko mnie zostawi, zwłaszcza że jest dumna i nie da mi kolejnych szans.
Jej oddechy są długie i spokojne, powoli przysuwam się bliżej i przyciągam ją do siebie, wtulając jej głowę w swoją klatkę piersiową. Ze zmarszczonymi brwiami czekam co zrobi, ale na szczęście cicho wzdycha i wtula się we mnie. Dopiero teraz mogę spokojnie zasnąć.
Zanim otworzę oczy, staram się przyciągnąć do siebie Felicity, ale nie ma jej przy mnie. Zrywam się z poduszki i spoglądam na zegarek, który wskazuje dziewiątą rano. Nie nakładając niczego na siebie wybiegam z sypialni, ale zanim dotrę do schodów, słyszę jej podniesiony głos. Oddycham z ulgą, bo serio coś gorszego przyszło mi do głowy i powoli schodzę po schodach. Patrzę jak miota się po salonie i zatrzymuję się tak, żeby mnie nie widziała. Płacze i krzyczy na zmianę i nie bardzo rozumiem z kim i o czym mówi, że aż tak emocjonalnie reaguje. Dopiero, kiedy pada imię Adam, zaciskam zęby i wychodzę z ukrycia. Felicity szybko odwraca do mnie twarz, ale nie reaguje, nadal kłóci się z facetem. Dopiero po chwili zaczynam rozumieć, że kazała Adamowi ochraniać Monikę i marszczę czoło ze zdziwienia, bo to jeden z najgłupszych pomysłów na jaki wpadła. Otwieram usta, kiedy z głośnym piskiem rzuca telefonem o podłogę i zalewa się łzami. Od razu do niej podchodzę, bo nie wyobrażam sobie tego, co musiało się wydarzyć, że tak reaguje. Nie broni się, kiedy ją obejmuję i zaczynam nią kołysać.
-Cicho – szepczę i kilkukrotnie całuję jej skroń – wszystko się poukłada.
-Nie mam już nikogo – krzyczy przez łzy i zaciska palce na moich plecach.
-Kochanie, co się stało? - odrywam ją od siebie i spoglądam w oczy – kogo konkretnie nie masz?
-Chciałam, żeby Adam obserwował moją matkę, że coś w ich domu jest źle, a on mi mówi, że się nic nie dzieje rozumiesz?
-To źle?
-To znaczy, że… - zawiesza głos – sama nie wiem. Coś jest nie tak. Matka coś ukrywa, Diego coś ukrywa i najwyraźniej Adam coś ukrywa.
-A może po prostu nic się nie dzieje, a ty nakręcasz sama siebie?
-Domenico czuję. że coś się dzieje! Ktoś…
Zamykam jej usta swoimi i mimo że się szarpie, to nie mam zamiaru jej wypuszczać, tkwię nieruchomo, trzymając dłonie na jej szczękach i dopiero, kiedy się rozluźnia i dotyka moich nadgarstków, pogłębiam pocałunek. Nie robię tego zbyt agresywnie, powoli poruszam językiem i cierpliwie czekam na jej ruch, którego niestety nie robi. Niechętnie odklejam się od soczystych warg i nieprzerwanie patrzę w jej szkliste od łez oczy.
-Odpocznij – mruczę tuż przy jej wilgotnych ustach – na pewno nic się nie dzieje, może kłócą się o coś i dlatego tak to wygląda. My się nie kłócimy? My się prawie bijemy – uśmiecham się- to znaczy ty mnie bijesz.
-Czasem ci się należy – warczy, udając groźniejszą, niż jest.
-A czy ja mówię, że nie? Jeśli tylko masz ochotę to bij mnie, nie będę się bronił.
-Może masz rację. Może za dużo sobie wyobrażam – wzdycha i w końcu sama się o mnie opiera, chowając twarz w moją szyję.
-Przysięgam, że jak tylko wrócimy to dowiem się o co chodzi – siadam na kanapie i układam jej głowę na swoich udach.
Przez chwilę słyszę jak pociąga nosem, ale później jej oddechy się wyrównują. Okrywam ją kocem i bawię luźnymi włosami. Tak chciałbym spędzić resztę życia, żeby tak mi ufała jak teraz.
Cały dzień Felicity chodzi zamyślona i prawie się nie odzywa, co to za kobieta. Nie wiem co zrobić, jak jej wytłumaczyć, że Diego z pewnością nie znęca się nad żoną, co więcej kocha ją z każdym dniem bardziej, a na to, co dzieje się złego w ich życiu, to ona nie ma wpływu. Na szczęście zaraz wyjeżdżamy na ostatni przystanek naszej podróży poślubnej, o której nie mówiłem Felicity. Mam nadzieję, że spełnię jej małe marzenie o którym wspomniała mi, kiedy jeszcze nie byliśmy parą, a którego mimo możliwości, to dotąd nie spełniła.
Siedzimy na fotelach w ogrodzie i sam nie wiem jak zacząć rozmowę, w końcu wstaję i podaję jej dłoń, której nie chwyta.
-Zapraszam panią na kolację – szczerzę się w szerokim uśmiechu.
-Co to za okazja?
-Niech pomyślę – powoli klękam przed jej nogami – bo panią bardzo kocham – całuję jej nagie kolano – bo zasługuje pani na wszystko, co najlepsze, bo to nasza podróż poślubna… bo chciałem przeprosić za swoją głupotę.
-Od tego zdaje się powinieneś zacząć – pochyla się lekko i przeczesuje palcami moje włosy – gdzie ta kolacja? Jak mam się ubrać?
-Kolacja tylko we dwoje, cała restauracja będzie tylko dla nas, więc ubierz się tak, jak masz ochotę.
-Zaintrygowałeś mnie – mruczy, unosząc kącik ust i po mrugnięciu okiem wstaje z fotela.
Nasze przygotowania trwają jak zwykle w różnym czasie, ale tym razem przypadkowo stawiamy na podobny styl. Ja ubieram czarne spodnie i białą, lnianą koszulę rozpiętą na klatce piersiowej, a Felicity wychodzi do mnie w białej, zwiewnej sukience bardzo krótkiej z przodu i długiej prawie do ziemi z tyłu. Ma głęboki, ale nie wulgarny dekolt i cieniutkie ramiączka, cała jej kreacja pokryta jest koronką przypominającą trochę babciną serwetkę robioną na szydełku, ale idealnie wpasowuje się w klimat naszej randki. Jej stopy powoli wsuwają się w sandałki na niewysokiej koturnie i największą radością kucam przed nią, wyręczając ją w zapięciu ich na kostkach.
-Domyślasz się dokąd idziemy? - pytam, bo wygląda tak, jak ją sobie wyobrażałem.
-Nie, ale jestem bardzo ciekawa – porusza włosami, które ma luźno spięte i puszczone na jedno ramię.
-Więc zapraszam panią serdecznie – całuję jej obrączkę i splatając razem nasze palce wyprowadzam ją na zewnątrz.
Jedziemy za miasto oczywiście w towarzystwie ochrony, tak na wszelki wypadek, i po prawie dwóch godzinach jazdy zatrzymujemy się na wyłożonym kamieniami parkingu, wokół którego niczego nie ma. Moja żona jest nieco zaskoczona, ale nie tłumaczę niczego. Wysiadam i podając jej dłoń pomagam jej stanąć na nierównym chodniku. Nasi ludzie zostają, bo już wcześniej otrzymali rozkazy i wszelkie inne instrukcje, a ja wyjmuje z kieszeni jedwabną apaszkę i zawiązuję ją na oczach Felicity.
-Ej! - woła, ale nie jest zła.
-Niespodzianka to niespodzianka – szepczę i dotykam ustami jej szyi, po czym biorę ją na ręce jak pannę młodą i niosę w stronę schodów.
Powoli idę w dół i zanim się odezwę twarz Felicity się zmienia.
-Morze? - pyta głośno.
-No i zepsułaś wszystko – śmieję się i odstawiam ją na niewielki podest.
Od razu zdejmuje z oczu opaskę i uśmiecha się na widok ogromnej, pustej plaży.
-Zapraszam na kolację – znów biorę ją na ręce i niosę do przygotowanego kawałek dalej namiotu, w którym stoi nasz stolik.
Dziewczyna patrzy mi ciągle w oczy i znów dostrzegam w nich płomienną miłość i pożądanie. Kiedy odstawiam ją na nogi, trzyma mnie za ramiona i po chwili sama zbliża się do moich ust, całując powoli i tak delikatnie, jak jeszcze chyba nigdy, nawet nasz pierwszy pocałunek nie był tak elektryzujący, jak właśnie ten. Jakbyśmy dopiero się poznawali, jakbyśmy się zdobywali… Nasze ciała powoli zbliżają się do siebie w coraz silniejszym uścisku, a oddechy robią się coraz szybsze i bardziej nerwowe. Zmęczeni pieszczotami odklejamy się od siebie, ale nasze spojrzenia nadal się krzyżują. Nie potrafię się od niej oderwać, chcę ją mieć zawsze przy sobie i nie wyobrażam sobie życia bez niej.
-Usiądziemy? - pyta pierwsza i dostaje za to szybkiego całusa w nos.
-Jak pani każe – unoszę do ust jej dłoń – zanieść?
-Może jeszcze dam radę – mruga zalotnie okiem.
-Jeszcze… - odpowiadam, wyobrażając sobie, jak będzie wyglądała nasza noc spędzona po tej kolacji.
Kiedy siadamy przy stoliku, znikąd pojawia się kelner podający nam wino i przystawki, w większości złożone z owoców morza. Nie przestając na siebie spoglądać zaczynamy jeść i naprawdę czuję się jak na pierwszej randce, ta kobieta mnie onieśmiela, a jej gorące niczym wulkan spojrzenie budzi we mnie najgłębiej skrywane żądze. Z przyjemnością patrzę jak z przygryzioną wargą sięga po półmisek.
-Smakuje?
-Dawno nie jadłam tak pysznych przegrzebków, pycha.
-Cieszę się.
Dziewczyna dopiero teraz podnosi na mnie wzrok, a ja gapię się na nią jak na zjawisko paranormalne.
-Na pewno wszystko dobrze? - pyta, odkładając sztućce.
-Kochanie, nie mogę się na ciebie napatrzeć.
-Czaruś. Nabroiłeś ostatnio wiesz? - znów zabiera się za jedzenie, ale tym razem robi to z wbitym we mnie spojrzeniem.
Nie odpowiadając pochylam głowę, ale nie mam na swoje usprawiedliwienie niczego, czego bym już nie powiedział. Co się stało, to się stało.
-Oddanie mi władzy nie było dobrym posunięciem. Ty nie umiesz być podwładnym, nawet na wysokim stanowisku i na dobrych warunkach, a właściwie to jako mój mąż, to poza wszelkimi warunkami. Dlatego podzielimy się władzą nad oddziałami i żadne nie będzie się wtrącać w pracę tego drugiego, tak będzie bezpieczniej dla nas jako jednej firmy i dla nas jako związku. Inaczej rozwiedziemy się już za rok.
-Nie żartuj – wtrącam się.
-Prezesem mogę być ja, tego nie musimy odwoływać, żeby nie robić niepotrzebnego bałaganu, ale zróbmy podział, bo dla zasady będziemy sobie robić na złość, a to nie jest zdrowy układ.
Biorę wdech, chcąc jej odpowiedzieć, ale oczywiście ona jest szybsza.
-Wiem, jestem mądra – unosi dumnie głowę.
-Zgadza się, a teraz… - podnoszę się z krzesła i podaję jej dłoń – czy mogę panią prosić?
Pomagam jej wstać i otulam ramieniem, wsłuchując się w muzykę grająca wokół. W końcu jest tak jak powinno podczas podróży poślubnej. Jest tak jak zawsze powinno, ale my jesteśmy zbyt nerwowi i narwani, żeby iść na kompromisy. Moje serce przyspiesza, kiedy Felicity wtula się bardziej we mnie i zaciska palce na mojej szyi. Podnieca mnie to, przyjemny prąd razi moje mięśnie, a zapach jej perfum odbiera mi zdolność myślenia. Nigdy tego nie czułem, nigdy żadna kobieta nie działała na mnie w taki sposób i nie chcę żadnej innej. Subtelnie i ledwie wyczuwalnie przesuwam dłoń z jej talii w górę i zatrzymuję ją dopiero na szczęce. Felicity podnosi na mnie lekko zamglone spojrzenie, w którym widzę bezgraniczne zaufanie i pragnienie bliskości. Moja mała, bezbronna dziewczynka, która poza żądzą władzy, potrzebuje również, choć przez chwilę być słabą istotką, chowającą się przed światem, tylko po to, by w odpowiednim momencie wyjść z kryjówki i uderzyć pięścią w stół.
Zbliżam się do niej jeszcze bardziej i całuję powoli, delikatnie i z uczuciem. Pragnę dać jej czułość, której potrzebuje i cieszę się, że nie robi niczego tylko poddaje się moim ruchom. Kołyszę nią w tańcu i podciągam jej szczupłe ciało wyżej. Od razu oplata mnie nogami tak mocno, że głośno mruczę, nie przerywając pocałunku i wplatając palce w jej luźne włosy obracam się z nią na rękach. Tego chyba potrzebowaliśmy oboje.
CZYTASZ
Wciąż dla siebie [Zakończona]
RomanceKontynuacja powieści "Nie dla siebie" 18+ Treść zawiera wulgaryzmy i sceny nieodpowiednie dla dzieci i młodzieży