Rozdział 3
Felicity
Biegnę przez salę weselną i nie wierzę w to, co widzę. Bez żadnego zastanowienia rzucam się Adamowi na szyję i z całych sił go do siebie przytulam. W końcu go mam, jest tu, zaczynam płakać, a on obraca mnie wokół siebie, oplatając nas moim trenem. Tak strasznie za nim tęskniłam.
-Zamorduję cię wiesz? - mówię przez łzy i czuję, jak się uśmiecha.
-I za to cię kocham – odrywa twarz od mojej szyi i spogląda w oczy, jest przygaszony, ale wciąż ten sam.
-Jak mogłeś się tyle czasu nie odzywać? Wiesz co przeżyłam? - tym razem krzyczę i uderzam go pięścią w bark.
-Musiałem – marszczy brwi i odstawia mnie na podłogę – tęskniłem królewno.
Mrużę oczy, kiedy układa dłoń na moim policzku i pociera go kciukiem. W końcu jest jak dawniej, mam przy sobie najlepszego możliwego ochroniarza. Spoglądam mu w oczy i widzę, że wbija wzrok w kogoś za moimi plecami i przypominam sobie o Domenico, oglądam się za siebie i dostrzegam męża kilka kroków za mną.
-Nie spodziewaliśmy się – Santiago mruczy chłodno i wyciąga do Adama dłoń.
-Przepraszam, powinienem się zapowiedzieć, ale… – zawiesza głos i spogląda na mnie z uśmiechem – chciałem zrobić niespodziankę byłej szefowej.
-Jakiej byłej? - wybucham – od jutra wracasz w szeregi.
-Ale…
-Nie! - unoszę dłoń – nie będę tego słuchać, zapraszam do stołu.
Dostrzegam w oczach Domenico niezadowolenie, ale aktualnie mnie to nie interesuje, Adam został zaproszony na wesele i na nie przyszedł, koniec. Kiwam głową na Adama i chwytam dłoń małżonka, który zaczyna wyglądać jak tryumfator, który wygrał mnie w walce na kopie, faceci…
Wracamy z Domenico na parkiet i wirujemy w wolnym tańcu, znów patrzy na mnie z miłością i mocno się w niego wtulam, to nasz dzień, nasza noc i początek naszego nowego życia. Jeszcze wszystko się poukłada, chcę w to wierzyć, przy nim wszystko jest jakby łatwiejsze, ale kiedy znika zaczynam się martwić. To nic, przetrwaliśmy tyle, to i jeszcze jeden kłopot przeżyjemy. Teraz chcę cieszyć się własnym weselem w objęciach jedynego na świecie mężczyzny.
Nie mam już siły, na szczęście impreza dobiega do końca, a za oknami robi się już widno. Ostatni, najbardziej wytrwali goście nie dają wyprowadzić się z sali, ale nie zwracam już na nich uwagi i obejmując męża wtulam się w jego ramię.
-Odprowadzi mnie pan do sypialni? - mruczę i czuję jak jego mięśnie się napinają.
-Oczywiście, wedle życzenia szanownej pani – unosi powoli moją dłoń i delikatnie całuje.
Kiedy zamykają się za nami drzwi apartamentu, wzrok Domenico poważnieje i staje się wręcz nieprzyjemny. Zimny dreszcz przebiega po moim ciele i odruchowo robię krok w tył, czuję się niepewnie, pierwszy raz tak na mnie patrzy, jakby z nienawiścią. Co do cholery? Przez głowę przebiegają mi setki myśli i nagle dociera do mnie wszystko, co się stało, jego nagła miłość, jego starania o mnie, to wszystko było przynętą, miałam się zgodzić na ślub, miałam połączyć swoje siły z jego, żeby się umocnił, a ja przepadnę, dalej będę nikim. Do oczu napływają mi łzy, kiedy patrzy na mnie z politowaniem, Boże jaka byłam głupia, tyle osób pytało mnie o pewność, a ja się śmiałam!
-W końcu sami, droga małżonko – mówi tak chłodno i tak strasznie obco – chcesz mi coś powiedzieć, wyjaśnić?
-Chyba nie – odpowiadam cicho i znów robię krok w tył.
-Chyba? Co ty myślisz, że ja jestem ślepy? Nie będę cię pilnował, jak nie przestaniesz, to zamknę cię w piwnicy, a twoje miejsce zajmie ktoś inny, tego towaru jest na tony.
-Domenico, co z tobą? - pytam drżącym głosem i coraz bardziej się boję, kiedy zdejmuje marynarkę i rozpina pasek w spodniach.
-Ze mną powiadasz? - zaczyna się głośno śmiać i zbliża się do mnie w kilku krokach – a to ja ściskałem się tym, tym…
Patrzę jak jego wzrok płonie i drgam od jego dotyku, układa dłoń na mojej szczęce i zbliża do mnie twarz tak bardzo, że dotykamy się nosami i wargami. Przestaję kontrolować własne ciało, trzęsę się ze strachu, bo dociera do mnie jak będzie wyglądać moje życie. Moje wargi drżą, a po policzkach spływają pierwsze krople łez. Wbijam wzrok w jego czarne tęczówki i widzę jak jego spojrzenie się zmienia, łagodnieje, ale nie umiem się uspokoić, pociągam nosem, a mój podbródek drży.
-Ej, Maleństwo moje – szepcze łagodnie, a ja wybucham płaczem – kochanie błagam przestań.
Obejmuje mnie i mocno do siebie przytula, nie zwracając uwagi, że chcę się wyrwać.
-Boże mój, przepraszam – prawie na siłę unosi moją twarz i zaczyna mnie całować, powoli, delikatnie i tak jak dawniej – nie wiedziałem, że weźmiesz to na poważnie, myślałem, że… Felicity wybacz, no przecież ja bym nigdy… kochana moja, popatrz na mnie.
Podnoszę na niego załzawiony wzrok i boje się go, jak niewiele potrzeba, żeby stracić zaufanie.
-Czemu mi to zrobiłeś? - pytam łamiącym się głosem – przecież ja nigdy…
-Wiem kochanie, myślałem, że się nie dasz, że zwyzywasz mnie jak zawsze, że trzaśniesz mnie w ryj, żebym przestał robić z siebie debila, ale nigdy bym nie pomyślał, że się mnie przestraszysz. Jak ja mam ci to teraz udowodnić, Maleństwo…
-Przykro mi ale… - zawieszam głos i odsuwam od siebie jego dłonie – nie chcę. Nie wierzę ci i nie dotykaj mnie.
Patrzę jak się ode mnie odsuwa i widzę w jego oczach straszny żal, wiem, że nie ma go do mnie a do siebie, a jednak nie potrafię się do niego zbliżyć, to jak na mnie patrzył mnie przerosło, słowa to słowa, ale jego wzrok był tak szczery, tak prawdziwy, że nie miałam w tamtej chwili wątpliwości, teraz, kiedy widzę jego ból, że się go boję, również wiem, że jest szczery, a mimo wszystko nie chcę bliskości.
-Kochanie, przepraszam, nie tak miała wyglądać nasza noc poślubna – patrzy mi w oczy i wyciąga do mnie dłoń, od której się uchylam.
-To mnie zabolało, wykorzystałeś moją ufność, a tego nie da się odzyskać.
-Kochana…
-Pójdę do łazienki, chce już spać – nie czekając na niego zamykam za sobą duże, białe drzwi i opieram się nie plecami.
Co się zmieniło? Przecież nie pierwszy raz podpuszczał mnie jakimiś głupimi tekstami, prowokując kłótnię, która uwalniała wszystkie nasze emocje, rozładowywaliśmy się w ten sposób, żeby się nie pozabijać i było dobrze, dlaczego tym razem tak zareagowałam? Może dlatego, że Aśka zasiała we mnie ziarno niepewności. Patrzę w swoje odbicie i widzę ofiarę, pierwszy raz tak wyglądam, opieram dłonie o zimny, marmurowy blat i nie odrywam od siebie spojrzenia. Jestem przemęczona, ostatnie tygodnie były prawdziwa huśtawką, ostatnie przygotowania do ślubu, problemy w firmie i kolejny negatywny test ciążowy, może po prostu potrzebuję przerwy, oddechu od całego bałaganu, w którym przyszło mi żyć.
Wypinam z włosów wsuwki i patrzę jak moje włosy uwalniają się z ciasnego koka, czuję ulgę i przyjemne łaskotanie na nagich ramionach. Rozglądam się za czymś do przebrania i przypominam sobie, że wszystkie rzeczy zostawiłam w sypialni. Niechętnie wracam do pokoju i zastaję męża siedzącego na łóżku, opiera łokcie o kolana i patrzy w podłogę, żal mi go, domyślam się, że nie chciał źle, jednak to co poczułam to poczułam i tego nie zmienię. Podchodzę bliżej i biorę ze stojącej przy łóżku pufy koszulkę i jedwabny szlafrok. Widzę jak patrzy na mnie kątem oka, ale nie wstaje, domyśla się, że nie chcę go blisko siebie, choć tak naprawdę strasznie tęsknię, za jego dotykiem, za każdym spojrzeniem. Biorę głęboki oddech i podchodzę bliżej.
-Pomożesz mi rozpiąć suknię? - pytam cicho i widzę jak zrywa się z łóżka.
-To dla mnie zaszczyt – znów słodko się uśmiecha i zgarnia moje włosy na jeden bok.
Podniecający dreszcz mrowi moje ciało, a jego palce na mojej skórze odbierają mi dech. Czuję jak delikatnie chwyta zamek i płynnym ruchem ciągnie go w dół moich pleców, drżę od jego dotyku i pragnę go coraz bardziej. Kiedy się zatrzymuje na koronkowych majtkach, odsuwam się i łapiąc boki sukni wracam do łazienki. Zsuwam z siebie śliski materiał oraz bieliznę i biorę szybki prysznic. Ubrana w seksowną, kupioną specjalnie na tę noc koszulkę wychodzę z łazienki i widok jaki zastaję trochę mnie bawi, a trochę rozczula. Domenico, zabrał z łóżka poduszkę i koc, i zrobił sobie posłanie na podłodze. Nie wierzę w to, co widzę, ale nie będę go zapraszać do łóżka, skoro sam zdecydował, że tę jedyną w swoim rodzaju noc spędzimy osobno, to niech tak będzie. Udając obrażoną, układam się wygodnie plecami do niego i gaszę stojącą przy łóżku lampkę.
-Dobranoc – burczę, powstrzymując śmiech.
-Przepraszam cię kochanie.
Nie odpowiadam, wtulam się w poduszkę, wyobrażając sobie, że to Domenico i staram się zasnąć, nie tak wyobrażałam sobie moją noc poślubną z ukochanym.
![](https://img.wattpad.com/cover/282042611-288-k628493.jpg)
CZYTASZ
Wciąż dla siebie [Zakończona]
RomanceKontynuacja powieści "Nie dla siebie" 18+ Treść zawiera wulgaryzmy i sceny nieodpowiednie dla dzieci i młodzieży