Epilog

614 32 22
                                    

Epilog

Domenico

Minął ponad rok od pogrzebu, najszczęśliwszy rok, jaki mogłem sobie wymarzyć. Głupio to brzmi, ale tak, to był szczęśliwy rok, jedyny w swoim rodzaju.
Stoję oparty ramieniem o futrynę drzwi tarasowych i przypominam sobie pożegnanie Felicity, nie sądziłem, że można kogoś aż tak bardzo kochać, a jednak po przyjeździe tutaj dowiedziałem się, że można kochać jeszcze mocniej. Najwyraźniej i ja musiałem sięgnąć dna rozpaczy, żeby dotarło do mnie to, co w życiu powinno się liczyć.
Wychodzę z domu, trzymając w ręku dzbanek z sokiem i spoglądam w stronę siedzącej w wiklinowym fotelu kobiety, mojej kobiety, a w zasadzie dwóch moich kobiet. Najpiękniejszy widok na całym świecie. Cicho podchodzę bliżej i starając się nie rozpraszać przystawionej do piersi Eleny odstawiam dzbanek na stolik.
-Długo jeszcze będzie ciągnąć? – udaję groźbę, ale nie potrafię się napatrzeć na to nasze cudo.
-Aż się naje, nie będę jej żałować mleka, które mam – Felicity gromi mnie spojrzeniem.
-A co ze mną? – robię minę zbitego psiaka, na co ona wybucha śmiechem.
-Ty dostaniesz wieczorem jak Lenka się dokarmi.
-Ty zawsze wiesz jak mnie pocieszyć – burczę i słucham charakterystycznego cmoknięcia odstawianego niemowlaka.
-Weźmiesz ją, ja się ubiorę.
Wręcz zrywam się z fotela i odbieram od niej córkę.
-Dla mnie możesz się nie ubierać – łapczywie zerkam na jej odsłoniętą pierś.
-Diego idzie – naciągając stanik wskazuje głową bramę.
-A to ubierz się – mówię obojętnie i poklepuję plecy mojego mniejszego Maleństwa.
Dziadek wręcz wyrywa mi dziecko z rąk i nie przejmuje się tym, że zwraca na niego część wypitego przed chwilą mleka, ociera koszulę dłonią i znów zabiera się za całowanie drobnego ciałka.
Siedzimy w ciszy, bo nikt nie śmie przerywać zajmującej konwersacji między Diego a Eleną, aż w końcu Felicity poprawia się w fotelu.
-Czas wracać do Polski – odzywa się i obaj z Diego spoglądamy na siebie – wiem co myślicie, też mi tu dobrze, ale już chcę wrócić.
-Nie zapominaj, że nie żyjesz – Diego pierwszy się odzywa.
-Wiem, a ty nie zapominaj, że zrobiłam to z jakiegoś powodu – uśmiecha się szeroko – pomijając sprawę z Domenico, która na szczęście powiodła się dość skutecznie – spogląda z miłością na trzymane przez Diego dziecko – to pozwoliłam panom gangsterom porządzić się trochę i umocnić na stołkach. Teraz mają sporo więcej do stracenia, a ja zostawiłam w Polsce kilku dobrych fachowców, którzy nie bawili się jak ja, tylko pracowali, żebym miała do czego wracać.
-Co zamierzasz? – tym razem ja się odzywam, ale chyba wszyscy chcą to wiedzieć.
-Zamierzam pokazać im kto tu rządzi. Ludzie czekają tylko na sygnał, Aleks z Radziem są już gotowi do wejścia do sieci, Falicki uprzedzony.
-Jesteś pewna, że chcesz w to wchodzić? – pytam i spoglądam na jej zmieniającą się twarz.
-Nie, ale chcę zobaczyć ich miny, kiedy stanę z nimi twarzą w twarz.
Jej ton nagle się zmienia z dziewczęcego w pełen dumy, i to w niej kocham najbardziej.

Felicity

Po położeniu Eleny idę do salonu i staję za plecami siedzącego na kanapie Santiago, oplatam jego szyję rękami i mocno się do niego przytulam. Jego głośne mruknięcie jeszcze bardziej poszerza mój uśmiech i siadam na stoliku naprzeciwko niego.
-Śpi? – pyta i doskonale wiem dlaczego.
Nie mówiąc ani słowa osuwam się na kolana i zaczynam rozpinać jego spodnie. Patrzy na mnie z góry i seksownie przygryza wargę, a jego dłoń układa się powoli na moim policzku. Nie odrywając od niego spojrzenia ściągam mu spodnie razem z bokserkami i podniecam się samym widokiem jego męskości. Biorę go do ust, wciąż patrząc mu w oczy, które płoną dziką rządzą i pochłaniam go prawie w całości. Jest idealny, twardy i ciepły. Rozkoszuję się jego smakiem i przyspieszam ruchy. Zaciska palce na moich włosach, ale nie dociska mnie do siebie, głośno dyszy, jakby powstrzymywał swoje pragnienia, a jeszcze nie wie, że to dziś będzie nasz pierwszy raz od przyjścia na świat Lenki. Z coraz większym zaangażowaniem zasysam pulsującego członka i kiedy czuję, że zaraz wystrzeli, odsuwam się i podciągając się na rękach całuję jego brzuch coraz wyżej, aż docieram do idealnych ust. Cmokam je subtelnie, a kiedy chce się do mnie przybliżyć to nagle się odsuwam.
-Drażnisz mnie panienko – warczy i wplatając palce w moje włosy przyciąga mnie do siebie i wpycha mi język prawie do gardła.
Jęczymy oboje, chłonąc swoje oddechy i pragnąc siebie na nowo. Kiedy nasze ruchy zwalniają, opieram usta na jego i spoglądam prosto w oczy.
-Weź mnie Santiago – szepczę jak najbardziej kusząco, ale na początku nie wygląda na zadowolonego.
Dopiero po chwili obejmuje mnie ramieniem i obraca tak, że leżę na kanapie.
-Naprawdę mogę? – pytając zaczyna zdejmować ze mnie ubrania i nie czekając na odpowiedź przyciska usta do moich piersi, są obrzmiałe i tkliwe, ale to nic nie szkodzi.
Liżąc je pozbywa mnie reszty ubrań i kolanem rozchyla mi nogi. Kurwa, sama szeroko je rozkładam, bo już się za nim stęskniłam. Nawet rozgrzewać mnie nie musi, jestem tak podniecona, że aż czuję jak mam mokro. Jednym powolnym ruchem wchodzi głęboko, a ja wyprężam ciało w zgrabny łuk. Głośny stęk wyrywa się z mojego gardła, a Santiago swoimi ustami hamuje moje jęki. Dziś będzie szybko, bo oboje już ledwo wytrzymujemy. Jego ruchy są idealne, szybkie, ale nie gwałtowne, pieści moje ciało, doprowadzając mnie w mgnieniu oka na szyt, aż w końcu wybucham tłumionym przez jego dłoń jękiem orgazmu. Zaczynam popiskiwać z wysiłku, ale to nie trwa długo, przez chwilę porusza moimi biodrami i zaciskając zęby wybucha w moim wnętrzu. Jeszcze kilka sekund się kołysze i pochyla do moich piersi, zlizując sączące się krople.
-Słodkie – mruczy i jeszcze zachłanniej je ssie.
-Jakby było gorzkie, to by tak nie wisiała na cycu – śmieję się i lekko poprawiam.
Domenico jak poparzony podrywa się i sadza mnie okrakiem na swoich kolanach, okrywając moje plecy swoją koszulką.
-Kochanie, ty serio chcesz wracać? Nie boisz się?
-Nie – odpowiadam od razu – jestem pewna, ale jeśli ty nie chcesz…
-Pojadę tam gdzie ty – łapie moją twarz i kieruje na siebie – nigdy więcej nie chcę cię stracić, nawet na jeden dzień. Powiedz, że już mi tego nigdy nie zrobisz.
-Przepraszam – mój podbródek drży – nie powinnam tego robić.
-Nie masz za co przepraszać, dałaś mi najpiękniejszy prezent przeprosinowy? Tak się mówi po polsku?
-Tak, tak mniej więcej tak – uśmiecham się i opieram się o jego bark.
-Kto wie, może to właśnie dlatego nam się udało, bo byliśmy pewni, że wciąż dla siebie jesteśmy najważniejsi. A co do biznesu…
-Jutro załatwię panów gangsterów – przerywam mu - a teraz zanieś mnie do łóżka.
Uśmiecham się, kiedy mnie całuje i już po chwili tonę w miękkiej pościeli, w ukochanych męskich ramionach.
Nowy dzień zaczynam od śniadania i kawki na tarasie. Dziś Domenico zajmuje się Eleną, bo ja mam rozmowę biznesową. Nie szykuję się do niej zbyt szczegółowo, nawet się specjalnie nie ubieram. Najpierw łączę się z moim bratem i dostaję szczegółową instrukcję, dopiero później włączam transmisję, która według planu ma się na żywo pojawić u wszystkich osób zainteresowanych moją osobą. Widzę ich twarze, ale oni nie mogą włączyć się do dyskusji, co nawet mi pasuje.
-Witam z zaświatów panowie – odzywam się i od razu uśmiech gości na mojej twarzy – dobrze bawiliście się beze mnie? No mam nadzieję, że tak dobrze, jak ja bez was. Nie sprawdzajcie tego nagrania, jest na żywo, ja jestem żywa i całkiem mi z tym fajnie. Wiem, że nie spodziewaliście się mojego powrotu, ale to nawet lepiej, byliście bardziej śmiali w okradaniu moich firm, a teraz przyszedł czas na wyrównanie rachunków. Jeśli macie teraz przy sobie jakieś wolne urządzenie to spójrzcie na swoje giełdowe konta, wszystko leci, zgadnijcie na czyją korzyść – szczerze się  - spokojnie wszystkiego wam nie zabiorę, ale radzę się trzymać koledzy biznesmeni, królowa lada dzień wróci.

Koniec

Wciąż dla siebie [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz