Rozdział 10
Domenico
Dopiero po wyjściu notariusza mogę swobodnie porozmawiać z żoną. Podchodzę cicho do jej pleców, kiedy staje przy barku i delikatnie oplatam jej ciało, wtulając twarz w zniewalająco pachnącą szyję.
-Kocham cię – szepczę i dotykam ustami poruszającej się pod skóra tętnicy – jesteś najlepszym prezentem jaki dostałem od życia.
-No ja myślę – uśmiecha się zalotnie i odwraca się do mnie – naprawdę nie potrzebuję twoich pieniędzy, źle bym się z tym czuła.
-Wiesz co jeszcze cię czeka? - pytam trochę zadziornie, na co ona przewraca oczami.
-Ogłoszenie szczęsnej nowiny twoim ludziom, na pewno bardzo się ucieszą.
Biorę ją na ręce jak pannę młodą i sadzam na kanapie w taki sposób, że jej kolana mam na swoich. Powoli gładzę delikatną skórę i wsuwam dłoń między jędrne i kształtne uda.
-Nie masz dość – mruczy z kieliszkiem przy ustach.
-Ciebie nigdy – mrugam okiem i zabieram jej szkło – nie pij proszę.
-Chyba nie myślisz, że…
-Nigdy nie wiadomo, po co ryzykować?
-Jasne – wzdycha smutno i próbuje zabrać nogi, ale mocniej je przytrzymuję i całuję gładkie kolana.
-Mam coś jeszcze – sięgam dłonią pod stolik i wyjmuję teczkę z dokumentami spółek, które dostałem – jakiś tydzień temu odezwał się do mnie znajomy. Fajny facet, układny, ale wpadł w kłopoty i potrzebuje wsparcia.
-Aha – dziewczyna marszczy brwi i otwiera teczkę.
-A nam się szykuje niedługo kilka dużych transakcji.
-Aha..
-Mało legalnych transakcji, o ile pani prezes je klepnie.
-Nie dowcipkuj tylko mów – warczy tym razem na poważnie.
-Pomyślałem, że dobrze by było mieć…
-Mieć coś swojego na obcego człowieka, do prania nielegalnych wpływów.
-Dokładnie jak szanowna pani prezes raczyła powiedzieć. Potrzebujemy czegoś, gdzie nagły wzrost obrotów nie będzie niczym zaskakującym, a…
-A jednocześnie gdzie łatwo będzie ukryć dochód i wyprowadzić kasę, zanim ktokolwiek się dokopie.
-Moja najmądrzejsza kobieta – pochylam się, chcąc ją pocałować.
-Daruj sobie – warczy i nie odwracając wzroku od dokumentów odpycha mnie od siebie.
Zawsze jest to samo, kiedy tylko pojawia się praca, to ja idę w odstawkę. Z jednej strony to dobrze, że umie oddzielić pracę od życia, a z drugiej szybki seks na biurku między jednym spotkaniem a drugim raczej nam się nie przydarzy, a szkoda, Felicity w obcisłej spódnicy i koszuli z dekoltem wygląda mocno apetycznie.
-Santiago mówię do ciebie – podnosi głos i podaje mi papiery – Wszystko fajnie, ale… zaraz… to nie jest ta rafineria, którą mi podebrałeś?
Krzyczy i rzuca do mnie teczkę, cholera nawet uwagi na to nie zwróciłem, ale rzeczywiście, po wycofaniu kapitału nadal nie potrafili się wygrzebać z dołka. Podnoszę wzrok znad dokumentów i spoglądam na gapiącą się w telefon żonę, piękna jest taka wkurwiona i zamyślona.
-Co zamierzasz? - pytam retorycznie, bo doskonale wiem co.
Poza tym pamiętam ten dzień jako jeden z gorszych w naszym wspólnym życiu. To właśnie wtedy straciliśmy dziecko i do dziś mam wyrzuty sumienia, że tak poprowadziłem interesy. Kto wie, może gdybym nie chciał dać jej wtedy po łapach, jako młodej, niedoświadczonej boss, to mielibyśmy już w domu biegające szczęście.
-Nie myśl już o tym – Felicity nagle się odzywa i podnoszę na nią wzrok.
-Skąd wiesz o czym…
-Bo tylko wtedy masz łzy w oczach – mówi bez emocji, ale znam ją zbyt dobrze, żeby wierzyć, że jej to nie rusza – biorę tę rafinerię. Tym razem na moich warunkach i to bardzo dla nich niekorzystnych.
-Wojowniczo – uśmiecham się.
-Wiesz jak mnie wtedy potraktowali? Wiesz jak się poczułam? - krzyczy i rzucając papierami wstaje z kanapy – i to nie ważne, że to ty mi ich podebrałeś, tylko że patrzyli na mnie jak na gówniarę, która nie wie o czym mówi, jak na przedszkolaka, który dorwał się do pieczątki tatusia i myśli że jest kimś! To ja im teraz udowodnię kim jestem i ile mogę. Z uśmiechem będę patrzeć jak proszą mnie o pomoc i jak oddają mi wszystko co mają, jak będą trząść gaciami na każde moje spojrzenie modląc się, żebym nie pociągnęła ich na finansowe dno, bo ja co najwyżej stracę parę złotych, ale oni wszystko! Będę ich jedyną deską i albo wypłyną na tej desce, albo ich tą deską zajebię na śmierć.
-Brawo! - udaje mi się w końcu odezwać – kiedy chcesz się z nimi spotkać?
Dziewczyna siada na kanapie i otwiera terminarz w telefonie, -Dziś mamy środę? - pyta sama siebie – to wieczorem podpisuję umowę na biura, jutro w południe zwołamy zebranie z twoimi ludźmi, w sobotę bal u konsula, a w niedzielę wylatujemy, więc zostaje tylko piątek.
-Szybka jesteś.
-Umówisz się z tym facetem? Nie chcę, żeby póki co wiedzieli, że to ja mam to przejąć.
-Mam być twoją sekretarką? - śmieję się, ale podnosi na mnie poważny wzrok i od razu poznaję, że jej to nie bawi – zadzwonię i umówię cię na piętek po południu.
-Przed południem.
-Oczywiście – wzdycham i już oczyma duszy widzę, jak będzie nam się miło współpracowało.
CZYTASZ
Wciąż dla siebie [Zakończona]
RomanceKontynuacja powieści "Nie dla siebie" 18+ Treść zawiera wulgaryzmy i sceny nieodpowiednie dla dzieci i młodzieży