Nóż przy gardle

3.5K 166 65
                                    

Spuścił on ponownie ze mnie wzrok ponownie spoglądając gdzieś w bok

Ani trochę nie podoba mi się twoje zachowanie

- Po prostu... moja jota ma dziwne dni i tyle - odzywa się cicho

- Dziwne dni? Czyli jakie? - pytam, a ten wygada na nieco zakłopotanego

- No nie wiem. Znaczy... - mówił to nieco zdenerwowany - Ona jakby. Ma strasznie zmienny humor. Raz jest wesoła za chwile smutna lub zdenerwowana

Zamrugałem dość szybko, gdy to powiedział

- Humorki jak podczas ciąży - powiedziałem dalej mrugając - A z tego co wiem męskie joty mo~

- Ja nie mogę - odzywa się nagle cicho i dość smutno

- Nie możesz?

- Tak... - powiedział cichutko i spuścił głowę w dół - Laboratorium zabrało mi tą możliwość... - dodał, a jego głos zdawał się nieco łamać

- Chciałbyś mieć dzieci? - zapytałem, starając się spojrzeć w jego twarz

- Tak - mruknął cicho i uronił jedną łezkę - Od kiedy tylko dowiedziałem się kim jestem oraz o tym jakie mam możliwości jak i o tym, że mogę mieć dzieci. Że ja mogę je urodzić. Od tamtej pory za wszelką cenę chciałem mieć rodzinę... chciałem mieć własne dziecko z kimś kochającym mnie jak i je u boku. Przez to, że moje życie toczyło się główne przy chłopakach nie wyobrażam sobie życia z dziewczyną. Marzyłem o dziecku u boku kochającego mężczyzny. Jednak to marzenie rozwiał wiatr w momencie gdy, zabrano mnie do laboratorium - opowiedział, a jego głos bardzo się łamał

Łzy już dawno zaczęły spływać po jego policzkach, a z każdym wypowiedzianym słowem przybywało ich coraz więcej. Podszedłem do niego przytulając go do siebie. On wtulił się we mnie. Zacząłem gładzić go czule po jego główce dla uspokojenia. Po kilku minutach już tak nie płakał. Troszkę tylko pochlipywał i delikatnie się do mnie przytulał

- A nie myślałeś może o adopcji? - zapytałem po jakimś czasie

- Nie chce za bardzo adoptowanego dziecka... chciałbym takie, które będzie moim dzieckiem. Zrodzonym z krwi i kości oraz wychowywanym przez mnie i mojej drugiej połówki - wyjaśnił już spokojniejszym głosem patrząc gdzieś w las

- Rozumiem... przepraszam, że zapytałem - powiedziałem i potarłem go ręką po plecach

- Nic się nie stało - mruknął słabo i zacisną mocniej rączki, które ułożył wcześniej na mojej koszuli

- No, no taki widok to rzadkość - odezwał się nagle mój brat, o którym zapomniałem

- Wiesz. Jeśli coś Ci się nie podoba ja Tobie stać tu nie każe - mówię kierując na niego swój wzrok

- A czy ja coś mówiłem? Mi tylko chodzi o to, że to rzadkie widzieć Cię takiego jeszcze wobec niego gdzie niedawno chciałeś, by ten odszedł z twojego życia raz, a na zawsze

- Poglądy się zmieniają - tłumaczę mu i nawet biorę Akiego niczym małe dziecko na swoje ręce powodując tym, że na jego policzkach pojawiły się urocze rumieńce przez, które schował swoją twarz w mojej szyi na co się roześmiałem

- Taaaa... idę spać, żegnam braciszku! - krzyknął mimo tego, że stoi metr ode mnie, po czym obrócił się i sobie poszedł

- Nie wstydź się Aki - zaśmiałem się cicho i złożyłem delikatnego buziaka na jego skroni na co on cudownie mruknął

- Możesz mnie postawić - odezwał się nieśmiało i mimo tego co powiedział wtulił się bardziej w moje ciało

- Jesteś pewien, że tego chcesz? - zapytałem z uśmiechem

Jego Kociak [BxB]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz