1.

601 13 5
                                    

Z łóżka budzi cię promień słońca który uderza prosto w twoje oczy. Z trudem wstajesz z łóżka ubierasz się i idziesz do kuchni. To idealny czas na śniadanie. Wchodząc do kuchni i dostrzegasz swojego skrzata domowego.

Ja
-Dzień dobry Czyż to nie piękny poranek?- pytasz z uśmiechem na twarzy i siadasz na krześle.

Skrzat Migotka
- Z pewnością panienko. Właśnie zabierałam się za śniadanie dla ciebie i twojego ojca.- odpowiada przy tym rozpakowując torbę z zakupami.

Ja
- A ty coś dzisiaj jadłaś?-

Skrzat Migotka
- Nie jeszcze nie- 

Ja
- A więc ty sobie przygotuj jedzenie a ja przygotuje sobie i tacie-. Wstajesz z krzesła i zaczynasz przygotowywać śniadanie dla siebie i ojca. Nagle w korytarzu pojawia się Gellert.

Gellert Grindelwald
- Witaj księżniczko- podchodzi i całuje cię w czoło. Uśmiechasz się

Ja
- A czym sobie na to zasłużyłam.- patrzy się na ciebie i odwzajemnia uśmiech. Zaczyna ci pomagać w nakryciu do stołu.

Gellert Grindelwald
- Tym że jesteś. -
Nakryliście już razem stół i razem jecie śniadanie. Nagle twój ojciec przestał się uśmiechać.

Ja
- Coś się stało? -

Gellert Grindelwald
- Musimy bardzo poważnie porozmawiać.- Tobie również spełz uśmiech z twarzy.

Ja
- A więc słucham-

Gellert Grindelwald
-To naprawdę nie jest dla mnie łatwa decyzja ale zdecydowałem że 1 września zaczniesz uczęszczać do Hogwartu.-

Ja
-To chyba jakiś żart a jeśli tak to nie śmieszny. Ty chcesz mnie tam posłać dlaczego?! Przecież jest znacznie do przodu z materiałem niż osoby w moim wieku. I ty mnie zawsze uczyłeś, dlaczego tak nie może zostać?- Zapada chwila ciszy. -Jeżeli chodzi o mnie to...-

Gellert Grindelwald
- To nie chodzi o ciebie. Ja naprawdę chciałbym móc cię dalej uczyć, ale nie mogę. Musisz w końcu wyjść do ludzi zaprzyjaźnić się z kimś a nie siedzieć tutaj ze swoim starym ojcem.- zrobił jeszcze smutniejsza a zarazem poważną minę.

Ja
- Ale tato ja mam 13 lat a z tego co wiem do Hogwartu przyjmują od 11 roku życia więc...-

Gellert Grindelwald
-Rozmawiałem już o tym z Albusem. I powiedział że z chęciom cię przyjmie.-

Ja
- Od kiedy sprawy dotyczące mnie załatwiasz za moimi plecami.- zaczęłaś się denerwować bo wiedziałaś że to właśnie przez dumbledore twój ojciec tkwi w tym domu uwięziony.

Gellert Grindelwald
- Proszę nie denerwuj się. Powiedz co ci nie pasuje w tej szkole?-

Ja
- Nie wiem co jest gorsze czy wieść że będzie mnie uczył Albus Dumbledore czy To że będę musiała tam siedzieć z bandą kretynów. Teraz twoja twarz okazywała wyraz nie chęci a twojego ojca uśmiech.

Gellert Grindelwald
- Co do Albusa on nie jest taki zły jest naprawdę potężnym czarodziejem więc nie żyw do niego nie chęci bo wiele możesz się od niego nauczyć, A co do bandy kretynów zawsze możesz rzucić na nich jakiegoś urok. W końcu mnie do szkoły nie wezwą.- Teraz to i ty się uśmiechnęłaś.

Ja
- Skoro chcesz abym tak bardzo poszła do Hogwartu to dobrze pójdę, ale co na to ministerstwo przecież ty zostaniesz tu sam.

Skrzat Migotka
- A to akurat nie prawda, Twój ojciec poprosił mnie abym została z nim na ten czas. Nie martw się zajmę się nim.- skrzatka uśmiecha się.

Gellert Grindelwald
- A minister magi do zawsze wiedział że kiedyś zaczniesz naukę w Hogwarcie więc o nic się nie martw.-
Wstajesz od stołu.

Ja
- Pójdę do ogrodu muszę zająć się Testralami.- Odchodzisz od stołu podchodzisz do lodówki i wyciągasz worek mięsa po czym wychodzisz z kuchni idziesz korytarzem prosto i schodzisz po krętych schodach idziesz prosto do drzwi wyjściowych. W okół twojego domu  rozpościerają się połacie magicznego lasu. W tym lesie mieszka mnóstwo magicznych i niebezpiecznych stworzeń z którymi jestem zaprzyjaźniona. Ledwo oddalasz się od drzwi a twoim oczom okazuje się już pięć dorodnych Testrali, które zaczynają biec w twoją stronę. Wszystkie nachylają się do ciebie byś je pogłaskała. Zamiast tego wyrzucasz im z worka mięso odchodzisz kawałek od nich i siadasz na ziemi patrząc jak one ćwiartują mięso na drobne kawałki.
- Ehh... Mój ojciec chce mnie wysłać do szkoły magi co ja mu takiego zrobiłam że chcę się mnie pozbyć.- Nadal wpatrujesz się w testrale. -Czasem chciałabym być wolna jak wy wzbić się w niebo i nie martwić się o nic. Nagle jeden z młodych testrali zaczął szturchać mnie głową bym się z nim pobawiła. Po chwili namów z jego strony i ciągłych zaczepek zaczęliśmy razem biegać skakać i ogólnie dobrze się bawić, potem obydwoje zmęczeni padliśmy na ziemię by chwilę odpocząć a starsze testrale leżały koło nas i się nam przyglądały. Może to dziwne ale to jedyni przyjaciele jakich w tamtej chwili miałam, w końcu od bardzo długiego czasu byłam zamknięta w tym domu razem z ojcem. Co prawda ja mogłam wychodzić na zewnątrz ale nigdy się nie oddalałam dalej niż za las. Nagle poczułam jak dreszcz przechodzi przez moje ciało od razu wiedziałam że coś jest nie tak wstałam z ziemi i przy tylnich drzwiach zobaczyłam ministra magii Korneliusza Knota. Od razu zaczęłam kierować się w jego stronę.

Ja
- Dzień dobry.- powiedziałam lekko się kłaniając. W tym czasie minister aż podskoczył pewnie nie spodziewał się że zastanie mnie na dworze.

Minister magii
- Dzień dobry drogie dziecko nie zakradaj się tak więcej.- powiedział jeszcze trochę wystraszony. Nie wiem dlaczego ale jego strach doprowadzał mnie do śmiechu.

Ja
- Proszę wybaczyć ale ja już dzieckiem nie jestem po za tym nie chciałam ministra wystraszyć.- powiedziałam obojętnie.
- Pewnie chce pan zobaczyć mojego tatę prawda?-

Minister magii
- Tak możesz mnie do niego zaprowadzić?-

Ja
- Oczywiście.- Odpowiedziałam po czym otworzyłam drzwi i weszłam do środka a za mną wszedł Korneliusz. Od razu było od niego czuć niepewność i strach. Nie wiem czemu ale nie przepadałam za nim było w nim coś co mnie bardzo irytowało. Zaprowadziłam go do salonu lecz po drodze nie spotkałam nikogo ani skrzata ani ojca.
- Proszę usiąść- wskazałam ręką na kanapę.-Ojciec jest pewnie u siebie zaraz po niego pójdę. A w między czasie chce pan coś do picia?- mężczyzna usiadł niepewnie na kanapie.

Minister magii
- Nie dziękuję.- po jego słowach opuściłam pokój i udałam się w stronę pokoju ojca. Gdy byłam już na miejscu zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyły się a gdy ojciec mnie zobaczył od razu mnie przytulił i powiedział.

Gellert Grindelwald
- Proszę nie gniewaj się na mnie wszystko robię z myślą o tobie- Powiedział smutnym głosem.

Ja
- Nie gniewam się na ciebie po prostu nie mogę zrozumieć.- Powiedziałam wyswabadzajac się z uścisku.-Mamy gościa minister magii nas odwiedził i chce z tobą mówić.- obydwoje w ciszy udaliśmy się do salonu.

Minister magii
-O witaj Gellert.- Mężczyzna szybko wstał i powiedział z uśmiechem ale mimo to było czuć od niego strach. Ojciec podszedł do niego.

Gellert Grindelwald
- Dzień dobry.- powiedział beznamiętnie.

Minister magii
- Chciał bym cię prosić o rozmowę w cztery oczy.- powiedział po czym przeniósł wzrok na mnie.

Gellert Grindelwald
- Kochanie zostaw nas na chwilę samych.- Powiedział przyglądając się Knotowi.

Ja
- Ale...- nagle jego wzrok przeniósł się na mnie i to nie był ten co zawsze czyli ciepły i poczciwy a chłodny i beznamiętny. - Dobrze zostawię was.- Jak powiedziałam tak zrobiłam wyszłam z salonu i udałam się do siebie. Nie zrozumcie mojego ojca źle on nie jest zły on tylko staje się taki w towarzystwie obcych osób na ogół jest bardzo uczuciowy chodź uważa że uczucia to słabość.

Hejka mam nadzieję że książka wam się spodoba za wszystkie ewentualne błędy przepraszam
Życzę miłego czytania 🖤

Białowłosa Córka 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz