Shoka pov.
Wiał lekki wiatr, poruszające się dzięki niemu liście wydawały cichy szelest. Szybkim krokiem zbliżałam się do centrum lokalnego parku. Katsuki miał tu na mnie czekać. Nie mogłam się doczekać, aż go zobaczę. Już zaraz miała zacząć się pierwsza prawdziwa randka w moim życiu.
Mój wzrok padł na Katsukiego. W jeansach i eleganckiej, jasno-niebieskiej koszuli, wyglądał onieśmielająco. Ubrał się podobnie jak w moje urodziny ale i tak musiałam powstrzymywać rumieniec. Miałam naprawdę ładnego chłopaka.
- Cześć Katsuki. - przywitałam się.
On spojrzał w moim kierunku. Jego wzrok ześlizgnął się z mojej twarzy na moją czerwoną sukienkę. Wciąż nic nie powiedział. Czy mój strój mu się nie podobał? Odrzuciłam tę możliwość gdy zobaczyłam róż na jego policzkach. Już miałam powiedzieć coś co wprowadzi go w zakłopotanie ale podszedł i odwrócił mnie do siebie plecami. Nie widziałam go i nie miałam pojęcia co ma zamiar zrobić. Nagle poczułam jak coś zasłania mi oczy.
- Katsuki, co ty...? - zapytałam, obracając energicznie głowę.
- Uspokój się Id-Shoka. - odpowiedział zawiązując szmatkę z tyłu mojej głowy.
- Ale...
- Zaufaj mi.
Już nic nie powiedziałam, tylko pokiwałam głową. Poczułam jak delikatnie chwyta mnie za nadgarstek i zaczyna gdzieś prowadzić. Szliśmy przez chwilę, aż stwierdziłam, że należy coś zmienić. Wyrwałam rękę z jego lekkiego uścisku i chwyciłam jego szorstką dłoń. Choć nie widziałam jego twarzy, byłam pewna, że znów się zarumienił. Uroczy...
Minuty mijały, a Katsuki wciąż nie odsłonił mi oczu. Im dłużej szliśmy, tym bardziej zmieniały się dźwięki które docierały do moich uszu. Podczas drogi udało mi się wywnioskować, że przeszliśmy przez park, ulicę, jechaliśmy tramwajem i chodziliśmy po lesie. A teraz? Nie byłam pewna. Mimo tego szłam jednak bez cienia zmartwienia. Nie bałam się, że coś mi się stanie, że gdzieś wpadnę lub przywalę głową o gałąź. Ufałam Bakugu, bardziej niż kiedykolwiek. Poszłabym za nim nawet w ogień... Albo dalej, poszłabym za nim nawet do agencji Endeavora.
Miałam sandały więc czułam jak źdźbła trawy muskają moją stopę. Byliśmy na łące? Jeśli tak, to powoli zaczynaliśmy z niej wychodzić. Zamiast trawy zaczęłam czuć piasek wsypujący mi się do butów, a zamiast szelestu liści na drzewach, usłyszałam szum, a do mojego nosa dotarł bardzo przyjemny i świeży zapach. Zapach morskiej bryzy. Jesteśmy nad morzem? Chciałam zapytać o to Katsukiego ale coś wewnątrz mnie kazało mi tego nie robić. Nie miałam zamiaru psuć tej pięknej ciszy moim głupim pytaniem.
Nagle Bakugou mocniej ścisnął moją dłoń. Poprowadził mnie jeszcze przez chwilę, a potem się zatrzymał. Stanął za mną i zdjął szmatkę z moich oczu.
To co zobaczyłam przekraczało moje wszelkie oczekiwania. Byliśmy na niewielkiej plaży. Przed nami rozciągało się piękne, mieniące się w słońcu, morze. Rozejrzałam się dookoła. Za mną rozciągał się nie gęsty las. Po obydwu stronach mojej głowy, wytężając wzrok, mogłam zobaczyć duże skały wyznaczające granicę plaży. Widok był tak przepiękny, że odebrało mi mowę. W pewnym momencie mój wzrok padł na biały koc w czerwoną kratkę położony na piasku i leżący na nim kosz piknikowy. Dotarło do mnie co Katsuki miał zamiar zrobić... Moja radość w tym momencie była tak duża, że przewyższała nawet popularność All Mighta za czasów z przed jego przejścia na emeryturę.
I tym oto wspaniałym, jak uśmiech All Mighta, akcentem kończymy ten rozdział.
Dziękuję za przeczytanie.
CZYTASZ
Przypadkowe spotkanie (Bakugou x Oc)
FanfictionCo może zmienić przypadkowe spotkanie pewnej osoby? Z czym nowym można się zmierzyć? Odpowiedź znajdziecie w tej książce. Manga i anime nie należą do mnie.