Rozdział 21

340 18 3
                                    

Byłam na dobrze już mi znanej polanie i trenowałam z Katsukim. Powiedziałam mu, że od teraz będę wracać do domu wcześniej. Nie wyjaśniłam mu jednak dlaczego. Przecież nie mogłam powiedzieć: "No ogólnie to mój ojciec, który jest bohaterem i twoim nauczycielem w UA, chce spędzać ze mną czas i wzmacniać rodzinne więzi". Na szczęście Bakugou nie zadawał zbędnych pytań i przystał na moją prośbę. Ufał mi...

Niezgrabnie odskoczyłam do tyłu unikając kolejnego ciosu Katsukiego. Nie mogłam się skupić. Z jednej strony chciałam być dalej od niego by moje uczucia się jeszcze bardziej nie nasilały. Ale z drugiej coś ciągnęło mnie do niego. Sama jego obecność sprawiała mi radość. Najgorsze jest to, że choć dla dobra treningów powinnam ignorować te uczucia, teraz gdy wiedziałam czym są spowodowane, powoli im się poddawałam.

Zakochanie, jeśli tak można nazwać mój obecny stan, nie było wcale takie złe jak na początku myślałam. To wewnętrzne ciepło było nawet całkiem przyjemne. Oczywiście do póki nie zamieniałam się w ludzkiego buraka. Gdyby Katsuki odkrył co do niego czuję zakończyłby naszą przyjaźń i znajomość...

- Au! - krzyknęłam gdy pięść blondyna niespodziewanie powaliła mnie na ziemię.

- Nie jęcz. - powiedział -I skup się w końcu!

Słyszałam jak zaczął narzekać pod nosem.

Leżałam tak na ziemi i zastanawiałam się. Dlaczego on? Co takiego zrobił by mi się spodobać? Może chodziło o jego wyjątkowy charakter? A może o wygląd? To, że trenował mnie i się mną, że tak powiem, zajmował też miało znaczenie... Tak właściwie, to gdyby się nad tym zastanowić, wszystko w nim mi się podobało. W tej chwili ciężko by mi było szukać u niego jakiejś bardzo negatywnej cechy. Jego zachowanie mogło być według innych niekulturalne, głośne i okropne. Ja uważałam natomiast, że nie jest to nic złego. Imponowała mi jego chęć bycia najlepszym i to, że nie chciał być traktowany z góry. Może jego sposób wyrażania tego był dość specyficzny ale czyniło go to tylko bardziej wyjątkowym.

- Halo! Nie ignoruj mnie! - krzyknął na mnie machając mi dłonią przed twarzą.

Gwałtownie zamrugałam powiekami. Bakugou klęczał przy mnie i patrzył na mnie zirytowanym spojrzeniem. Pospiesznie podniosłam się i odwróciłam głowę w innym kierunku. Tak blisko...


* * *


Powoli otworzyłam drzwi do własnego domu. Od razu uderzył mnie zapach, przyjemny zapach. Przypominał trochę ten który maja pomidory. Zamknęłam za sobą drzwi. Po kilku krokach mogłam stwierdzić, że przyjemna woń pochodzi z kuchni. Usłyszałam też hałas z tego właśnie pomieszczenia. Wyjrzałam za ramę drzwi, by zobaczyć mojego ojca robiącego coś przy kuchence. Przez to, że był odwrócony do mnie tyłem nie mogłam stwierdzić co dokładnie to było.

- Cześć Shoka. - przywitał mnie tata wciąż się nie odwracając.

- Hej tato. - odpowiedziałam - Co robisz?

- Kolację. - powiedział krótko - Słyszałem, że jedzenie wspólnych posiłków jest ważną częścią spędzania czasu z rodziną.

- No w sumie racja. A co tam gotujesz?

- Usiądź przy stole i poczekaj, a się dowiesz.

Oczywiście. Mój tata nigdy się nie zmieni. Do końca swoich dni będzie zrzędliwym, tajemniczym i trochę wrednym staruszkiem... I właśnie to jest jedna z rzeczy, którą w nim kocham. 

Zrobiłam to co mi kazał. Już po chwili przede mną na talerzy czekała kolacja. Jak się okazało było nią spaghetti, bardzo dobre rzecz jasna.

Tak je sobie jadłam aż w pewnym momencie mój ojciec zadał mi nieoczekiwane pytanie:

- Czemu wróciłaś tak późno do domu? Szkoła skończyła się przecież dawno temu.

- Ee... No ten... Bo ja... 

Musiałam zastanowić się nad odpowiedzią. Nie mogłam powiedzieć, że trenuję z Katsukim. Wymówka, którą miała wymyślić musiała być bardzo wiarygodna, tak by nie zorientował się, że jest nie prawdziwa...

- Bo ja byłam u mojej przyjaciółki i uczyłyśmy się do testu. - próbowałam mówić najpewniej jak się tylko dało.

- Dobrze, wierzę ci.

Uff... Było blisko.




Jak podobał się rozdział?

Mam nadzieję, że nie był zbyt nudny.


Przypadkowe spotkanie (Bakugou x Oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz