Rozdział 38

300 19 0
                                    

W końcu mogłam wrócić do treningu. Niedawno byłam w szpitalu i doktor powiedział mi, że mogę znów ćwiczyć nie martwiąc się o to, że ból powróci. Poza blizną, po ranie nie pozostał żaden ślad. Już stęskniłam się za używaniem mojej mocy. Wciąż jednak musiałam się uczyć. Razem z Katsukim ustaliliśmy, że od dziś pół czasu, który kiedyś przeznaczaliśmy na trening będę zdobywała wiedzę potrzebną do zdania egzaminu pisemnego do UA.

Kilka godzin wkuwania wiedzy wlekło się okropnie długo. Na co przyda mi się wiedza o postępowaniu w wypadku bomby wodorowej? Jak miałabym przeżyć coś takiego? Chociaż, patrząc na moje dotychczasowe życie, wszystkiego można się spodziewać

Teraz jednak, po męczącej nauce, pierwszy raz od wielu dni mogłam w końcu użyć mocy i potrenować. Oczywiście najpierw musiałam zrobić rozgrzewkę, która trwała dłużej niż się spodziewałam. Bakugou chyba naprawdę chciał, żebym umarła ze zniecierpliwienia. Więc, kiedy ogłosił, że rozpoczynamy sparing, z pełną szybkością podbiegłam do niego. Dzięki adrenalinie w krwi wyprowadzałam dokładne, jak na długą przerwę w ćwiczeniach, ciosy. Raz używałam pięści, raz cienistej broni i do tego broniłam się cienistą tarczą przed jego wybuchami. Wszystko to z uśmiechem na ustach.

Element zaskoczenia, który dała mi nagła teleportacja, pozwolił mi zadać mu porządny cios w tył jego głowy. Od razu po trafieniu Katsukiego odsunęłam się na kilka metrów. Naprawdę cieszę się, że to zrobiłam. Gdybym stała bliżej na pewno byłoby już po mnie.

- A więc tak się bawimy? - zadał retoryczne pytanie - To proszę bardzo.

Zaczął do mnie biec z wyrazem twarzy, który mówił coś w stylu "kiedy tylko cię złapię to czeka cię los gorszy od śmierci". Jako, że kopać w kalendarz mi się jeszcze nie chce postanowiłam zrobić jedyną słuszną rzecz - uciec. Biegłam z całych sił błagając w duchu, żeby mnie nie złapał. To nie był już zwyczajny trening, to była walka o przetrwanie. 

Wiedziałam, że i tak mnie dogoni więc postanowiłam się schować. Z braku innych pomysłów, ukryłam się za drzewem. Bakugou nie mógł mnie teraz zobaczyć. Nasłuchiwałam jego kroków.

- Wiem, że gdzieś tu jesteś! - słyszałam jego krzyk - Chodź tu! Pokażę ci jak wygląda prawdziwy atak!

Nie ma mowy. Nic mi nie zrobi, bo mnie koch...

BUM!!!

Usłyszałam jak wysadza jedno z drzew. Nie to przy, którym się ukrywałam... Ale z moim może zrobić to samo! Cofam moje słowa! Mówił na serio i teraz zaczynam się bać! Nie ma szans, że teraz mu ucieknę. Z drugiej strony walka też nie ma sensu. Wkurzony Katsuki jest bardzie niebezpieczny niż tykająca bomba.

BUM!!!

Kolejne drzewo zostało zmiecione z powierzchni ziemi. Tym razem jednak było o wiele bliżej mnie niż to poprzednie. Sapnęłam ze strachu i to chyba dość głośno, bo Bakugou mnie usłyszał.

- Tam się ukrywasz? Teraz już mi nie uciekniesz!

Mimo to i tak próbowałam zwiać. Lecz, dokładnie tak jak powiedział, było już za późno. Od razu gdy się przy mnie znalazł zostałam powalona na ziemię. Próbowałam jakoś wstać ale skutecznie mnie unieruchomił. Przygniótł mnie swoim ciężarem i jedną ręką unieruchomił moje ręce. Myślałam, że zaraz skończę jak wysadzone przez niego drzewa ale on zrobił cos zupełnie innego.

- Ha ha ha! Przes... Ha ha ha...! - śmiałam się głośno gdy zaczął mnie łaskotać - Stop! Ha ha!

- O nie, nie mam zamiaru puścić ci tego płazem. - mówił do mnie nie zaprzestając wykonywanej czynności.

- Ha ha! Nie mogę... Ha ha! Oddychać... Ha ha! 

Moje słowa nic nie dały. Wciąż torturował mnie łaskotkami. W jakiś sposób dowiedział się, że moje szyja jest wrażliwa więc skupił się tylko na niej. Trwało to jeszcze chwilę, aż w końcu dał mi złapać oddech i ze mnie zszedł. Usiadł koło mnie.

- Ty... Mały... Sadysto... - mówiłam dysząc ciężko - Kiedyś... Ci się odpłacę...

- Chcę widzieć jak próbujesz. - odpowiedział.

Chwilę tak siedzieliśmy. Mój oddech w końcu się uspokoił. Można by powiedzieć, że nic już nas dzisiaj nie zaskoczy. Otóż nie. Usłyszeliśmy czyjeś kroki.

- Halo! Ktoś tu jest?! Słyszałem wybuchy! 

To teraz już naprawdę po mnie. Jeśli ktoś dowie się, że nielegalnie używam mocy to pójdę do więzienia... Albo gorzej, mój ojciec się o tym dowie. Katsuki ma jeszcze licencje na używanie mocy i może wymyślić jakieś kłamstwo. Ja jednak takiej nie posiadam. Zrobiłam pierwsza, lepszą rzecz jaka przyszła mi do głowy. Złapałam mojego chłopaka za rękę i przeteleportowałam nas na polanę. Aż dziwne, że za pierwszym razem mi się udało.

Chwyciliśmy szybko nasze rzeczy i zaczęliśmy biec w kierunku wyjścia z lasu. Tak, żeby osoba, która nas zauważyła na nas nie wpadła.

- Jak coś, to nas tu nie było. - powiedział Katsuki nie zatrzymując się.

- Tak. To złoczyńcy postanowili powysadzać sobie drzewa, a my nic o sprawie nie wiemy.

Skinęliśmy sobie głowami. 



Dziękuję za czytanie.

Przypadkowe spotkanie (Bakugou x Oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz