Rozdział 34

310 14 3
                                    

Bakugou pov. 

Za każdym razem gdy patrzyłem na mojego wychowawcę nie mogłem wyrzucić z głowy myśli, że jest ojcem Shoki. Jakim cudem ktoś taki jak on był z nią spokrewniony? Byli przecież totalnymi przeciwieństwami. Ciekawe jakby zareagował jakby się dowiedział, że spotykam się z jego córką. Raczej nie byłby zbyt zadowolony. Jednak mnie to nie obchodziło. Kocham tą idiotkę i zostanę przy niej nawet jeśli ten dziad będzie mi groził.

Do tego obiecałem Shoce, że nie zdradzę nikomu jej tajemnicy. Rzecz jasna, dotrzymam obietnicy. Miną już tydzień od naszej rozmowy na polanie i nikt nawet się nie zorientował, że gdzieś wyszedłem. Nie pozwolę na to, żeby ktoś dowiedział się o niej więcej niż ja.

Obecnie była przerwa i niemiłosiernie się nudziłem. Dopiero co minęła pierwsza lekcja, a ja już chciałem się stąd wydostać. Miałem iść z Shoką na spacer. Zaproponowała to kilka dni temu, a ja bez namysłu się na to zgodziłem. Muszę wytrzymać jeszcze te kilka godzin i będę mógł się z nią spotkać.

Stanąłem na korytarzu jak najdalej od innych. Nie miałem zamiaru pozwolić, by irytujące zachowanie idiotów z mojej klasy wyprowadziły mnie z równowagi. Oczywiście los znów pokrzyżował mi plany.

- Hej Bakugou. - usłyszałem koło siebie słowa kosmitki.

- Czego?! - zapytałem mając nadzieję, że sobie odpuści i pójdzie dręczyć swoją obecnością kogoś innego.

- Ostatnio jakiś nieobecny jesteś. - zaczęła - Mało co z nami rozmawiasz i ciągle nad czymś się zastanawiasz...

- I co z tego?

- A to, że chcę wiedzieć co ci tam w głowie siedzi. Planujesz jak pokonać Midoriyę podczas treningu? 

- Nie musze tego planować! - krzyknąłem - Wygram z tym nerdem nawet z zamkniętymi oczami!

- W takim razie... - zrobiła przerwę, by się nad czymś się zastanowić - Może się z kimś spotykasz i ciągle myślisz o tej osobie?

O nie. Nie ma tak. Nie powiem jej ani słowa o Shoce.

- He?! - starałem się ukryć to, że jej, o dziwo trafne, pytanie wywołało u mnie niepokój - Spotykam?! Ogarnij się w końcu!  Nie ma mowy, żeby cos takiego miało miejsce! To tylko strata czasu!

Szybko odszedłem od dziewczyny. Miałem nadzieję, że moje kłamstwo zniechęci ją do dalszego zadawania pytań.

Mina pov.

Coś było nie tak. Bakugou od jakiegoś czasu dziwnie się zachowywał. Dziwnie, czyli inaczej niż zazwyczaj. Mniej krzyczał, w ogóle mało co się odzywał, oddalał się od nas. Często przyłapywałam go na wpatrywaniu się w jeden punkt i siedzeniu we własnych myślach. Reszta Bakusquadu też to zauważyła. Ale za każdym razem gdy któreś z nas próbowało dowiedzieć się o co chodzi, zbywał nasze pytania. Na przykład dzisiaj gdy zapytałam go o czym tak myśli krzyknął na mnie i poszedł sobie. Rozumiecie?! Po prostu sobie poszedł. Ale zrobił dopiero gdy zapytałam czy się z kimś spotyka. Może i powiedział, że "nie" i się na mnie wydarł... Ale nie miałam zamiaru tego tak zostawić. Nie ukryje przede mną prawdy! Dowiodę, że kłamał. Może i o tym nie wie ale widziałam jak kilka razy opuszczał akademik, a potem wracał po kilku godzinach. Najpierw myślałam, że idzie trenować czy coś. W końcu bardzo zależy mu na zostaniu bohaterem numer 1. Teraz myślę, że tu chodzi o coś więcej. Po jego dzisiejszej reakcji oficjalnie mogę stwierdzić, że się z kimś spotyka. Nie wiem kto chciałby się z nim umówić ale skoro już kogoś ma to muszę się dowiedzieć kogo. Taka nastoletnia miłość nie umknie moim oczom. Chciałam powiedzieć o tym Bakusquadowi ale najpierw muszę zdobyć dowód...

W tym celu postanowiłam pójść dzisiaj za Katsukim po tym jak skończymy lekcje. Wszystko było tak jak przewidywałam. Po ostatnim dzwonku poszedł do swojego pokoju w akademiku. Czekałam przyczajona za rogiem tak, że nie było szans, że mnie zauważy. Po kilku minutach, przebrany w zwyczajne ubranie, otworzył drzwi i skierował się do wyjścia z budynku. Przez cały czas byłam kilkanaście metrów za nim. Miałam nadzieję, że mnie nie zauważy. Moja czarna bluza i okulary przeciw słoneczne, które jakimś cudem udało mi się założyć przed wyjściem, miały mi w tym pomóc. 

Podążałam za nim już dobre kilkadziesiąt minut, a on wciąż się nie zatrzymywał. Nie poddawałam się jednak. Musiałam zdobyć ten dowód.

W pewnym momencie stanął w miejscu i zaczął rozglądać się dookoła. Czekał na kogoś. Wskoczyłam w krzaki znajdujące się przy drodze i pod ich osłoną zaczęłam się do niego zbliżać. Gdy byłam już wystarczająco blisko postanowiłam czekać. 

Po kilku minutach do Bakugou podbiegła czarnowłosa dziewczyna i objęła jego talię. Myślałam, że będzie po niej, zostanie wysadzona przez Katsukiego. Zdziwiłam się więc bardzo gdy on również objął ją ramionami. Mogłam teraz przyjrzeć się jej bardziej. Długie, ładne, włosy, cudowny uśmiech i przeciętny wzrost. Zdecydowanie należała do tych ładniejszych. No Bakugou, powiem ci, że nieźle trafiłeś. Niejeden by pozazdrościł ci takiej dziewczyny.

Potem trzymając się za ręce poszli przed siebie o czymś rozmawiając. Oczywiście ruszyłam za nimi chowając się w cieniu. Krok za krokiem. Gdyby któreś z nich mnie zobaczyło, byłoby po mnie. 

Dobra, pora na zdobycie dowodu. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy telefon i używając przybliżenia zrobiłam zdjęcie. Wyszło naprawdę wyraźnie. Każdy mógł dowiedzieć się z niego, że Katsuki jest ze swoją dziewczyną na randce...

Trzask

Spojrzałam pod swoją nogę. Nadepnęłam na gałązkę, która wydała ten dźwięk. Szybko skoczyłam jeszcze dalej w cień i położyłam się na ziemi. Serce biło mi bardzo szybko. Nie mogłam zostać zdemaskowana. Nie wiem czy para zatrzymała się czy totalnie to zignorowała. W każdym razie nikt do mnie nie podszedł. Poczekałam jeszcze chwilę, a potem wstałam. Poszpiegowałabym... Znaczy się, poobserwowałabym ich jeszcze trochę ale na dziś miałam już dość. Wyszłam z cienia, odwróciłam się w przeciwnym niż dotychczas kierunku i zaczęłam szybko iść przed siebie. 

Nie wieżę, mam dowód na to, że Bakugou ma dziewczynę. Teraz muszę tylko pokazać zdjęcie reszci... 

Poczułam jak ktoś nagle chwyta moje ramię. Szybko odwróciłam głowę w celu zobaczenia kto to jest.

- Cz-cześć Bakugou. - powiedziałam, jąkając się - Co t-ty tu...

Zamilkłam momentalnie gdy spojrzał na mnie z wściekłością w oczach. Już po mnie.

- Nie mam zamiaru tłumaczyć ci niczego z tego co zobaczyłaś i marnować na ciebie czasu... - zaczął po chwili mrożącej krew w żyłach ciszy. W jego głosie mogłam wyczuć irytację - Ale jeśli powiesz komukolwiek chociaż słowo to obiecuję, że rodzona matka cię nie pozna!

Potem wyprzedził mnie i szedł dalej jakby nigdy nic.

To chyba mogę zapomnieć o mówieniu czegokolwiek reszcie Bakusquadu.



Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział.


Przypadkowe spotkanie (Bakugou x Oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz