Rozdział 2

459 22 2
                                    

Zastałam pusty dom. Czego ja się spodziewałam? Praca mojego ojca zajmowała dużą część jego czasu. Rzadko kiedy się widywaliśmy, a jak już był w domu to odpoczywał. Może czasami spędzał ze mną czas ale tylko gdy była jakaś ważna okazja.

Odrobienie lekcji zajęło mi trochę więcej czasu niż myślałam. Nie zważając jednak na godzinę i tak nauczyłam się do testu. Przynajmniej ja tak uważałam. Spojrzałam na zegar w moim pokoju. Była 21:30. Aż tyle czasu mi to zajęło? Musiałam jeszcze dzisiaj potrenować. Ubrałam jakiś strój sportowy i wyszłam na pole. Postanowiłam, że trochę sobie pobiegam. Ale przecież kto normalny biega na zewnątrz o takiej porze? Od zawsze lubiłam noc bardziej od dnia. Możliwe, że to przez moją moc albo po prostu tak było fajniej. Bo pomyślcie: żadnych ludzi, zupełna cisza i fajna atmosfera. W każdym razie ja tak myślę.

Gdy dobiegłam w końcu do domu nawet się nie przebierając ruszyłam w kierunku mojego łóżka. Nie miałam pojęcia która jest godzina. Wiedziałam jednak, że jestem bardzo zmęczona. 


* * *


Następnego dnia ledwo wstałam z łóżka. Jakimś cudem udało mi się ubrać mundurek szkolny i przygotować plecak. Chyba trochę za dużo wczoraj biegałam. Zaczęłam myśleć nad tym jak mam pokonać zmęczenie. Mój tata zawsze mówił, że w takich sytuacjach zawsze pije kawę. Zagrzałam więc wodę, wlałam ją do kubka i dodałam kilka łyżek kawy. Przez to, że oczy ciągle mi się zamykały nie wiedziałam ile konkretnie ich dosypałam. Pomieszałam wszystko, poczekałam aż trochę ostygnie i wzięłam kubek do ręki. Przyłożyłam naczynie do ust i kilkoma szybkimi łykami wypiłam jego zawartość. Mocne... czyli bardzo dobre. Zadziałało, byłam teraz bardzo pobudzona. Dzięki ci tato.

Spojrzałam na zegar. Tak, w kuchni też był zegar... Na płonącą wiecznie brodę Endeavoura, zaraz się spóźnię!

Wybiegłam z domu i szybko popędziłam do szkoły.


* * *


Oczywiście spóźniłam się. O kilka minut ale jednak. Ledwo co usiadłam w ławce, a już dostałam kartkę z testem. Bo nie ma to jak zacząć od tego dzień. Miejmy nadzieję, że moje zużyte na naukę godziny nie pójdą na marne...

Mój test opisałabym jako: "napisałam co wiedziałam". Czyli to co zazwyczaj gdy jakiś piszę. Niby wszystko wypełniłam ale nie wiedziałam czy dobrze. Do końca lekcji nie mogłam przestać się martwić o to czy udało mi się napisać na dobrą ocenę.

Na ostatniej godzinie lekcyjnej mieliśmy zastępstwo. Choć bez problemu mogłabym teraz pójść do domu nauczyciel nie chciał mnie do niego puścić. Muszę tu być i koniec. No cóż takie życie. Choć używanie telefonu podczas trwania lekcji było zabronione i tak po cichu wyciągnęłam go z plecaka. Zasłoniłam się piórnikiem i włączyłam urządzenie. Zdziwiło mnie, że mam jedną wiadomość od nieznanego numeru.





Jak spodobał wam się rozdział?





Przypadkowe spotkanie (Bakugou x Oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz