Do napisania tego rozdziału zmusiła mnie pani MartynaMirowska. Mam nadzieję, że ci się podoba i nie ukradniesz znowu mojego notesu. Dziękuję za uwagę, a teraz zapraszam do czytania...
12 lat później
Stało się. Po skończeniu UA, do którego udało mi się dostać, zostałam pełnoprawną bohaterką. Wołano na mnie Shedo co po japońsku znaczy "cień". Wiem, kreatywna nazwa. Najpierw chciałam założyć własną agencję ale ostatecznie stałam się prawą ręką Dynamighta. Ale kim ten cały Dynamight jest? Już mówię. Otóż mój kochany Bakugou również stał się wspaniałym bohaterem. W rankingu krajowym zajął drugie miejsce, podczas gdy ja miałam dziewiąte. Nasz związek stał się wtedy bardzo znany, a fanklub znacznie się powiększył.
Honorowy tytuł bohatera numer jeden dostał Deku. Katsuki trochę się wkurzył. Teraz jednak traktuje to jako motywację do podejmowania większych starań i trudów. Ostatnio wszyscy razem połączyliśmy siły w walce z Ligą Złoczyńców, która, o dziwo, przez te kilkanaście lat trzymała się całkiem dobrze. Mimo strat materialnych i wielu ran udało nam się zwyciężyć. Wszyscy zostali przewiezieni do Tartaru, więzienia dla najgorszych przestępców.
Maru to chyba nikt nie pamięta więc wspomnę tylko, że spoczywa w pokoju. Znicz dla niego [*].
Muszę jednak sprostować jedną rzecz. Bakugou już od dłuższego czasu nie jest moim chłopakiem. Po prostu w pewnym momencie naszego życia podjęliśmy tą trudną decyzję. Zmieniła ona bardzo wiele. Tak właściwie to jesteśmy teraz... Małżeństwem! Ha! Kto by się spodziewał. Do dziś pamiętam jak oświadczył mi się w mojej ulubionej kawiarni. Totalnie się tego nie spodziewałam. Krzyczałam wtedy ze szczęścia normalnie głośniej od samego Present Mica. Nasz ślub odbył się niedługo potem. Stałam się wtedy "panią Bakugou". Rzucony przez mnie bukiet kwiatów złapała swoim żabim językiem, Tsuyu, koleżanka z klasy Katsukiego, z którą się wcześniej zakolegowałam. Resztę zostawię już shiperom.
Na weselu zjawił się nawet Deku. Oczywiście zaprosiłam go ja. Katsuki nigdy by się na to nie zgodził. Gdy zauważył go na przyjęciu próbował go wysadzić. Ogólnie dużo się działo. Nie przeszkadzało mi do jednak. Dla mnie wszystko było idealne.
A co robiłam teraz. W sumie to...
- Aaa...! Mamo ratuj! - usłyszałam głos sześcioletniego chłopca, który właśnie wbiegł do kuchni.
Odwróciłam wzrok od patelni z naleśnikami, które właśnie gotowałam i spojrzałam na niego. Był to Shingo, mój syn. Może oczy miał moje ale całą resztę odziedziczył po ojcu. Charyzmę, nawyki i te puszyste blond włosy rozwalone na wszystkie strony, które uwielbiałam czochrać. Jego dar objawił się około dwa lata temu. Miał podobne właściwości do mojego. Teleportację i tworzenia broni, a przynajmniej tyle nauczył się do teraz. Jedyna różnica polegała na tym, że zamiast z cieni i mroku czerpał energię ze światła. Od początku było wiadome, że moc ta będzie niezwykle potężna. Shingo uwielbiał bohaterów i chciał... Nie. On był pewien, że zostanie jednym z nich w przyszłości. No wykapany tatuś.
Spojrzałam podejrzliwie na jego ręce ubrudzone różową farbą. Zauważyłam je prawie od razu. Rzucały się w oczy.
- Shingo, coś ty znowu zrobił? - zapytałam - Mam nadzieję, że nie rozwaliłeś kolejnej żarówki ponieważ świeciła jaśniej od ciebie.
- Oczywiście, że nie! - odpowiedział szybko - Tylko...
- Onii chan! - zawołało kolejne dziecko, które wbiegło do kuchni.
Tym razem była to czteroletnia Yuriko. Była moją córką. Jej oczy były w dwóch kolorach: czerwonym i czarnym. Na jej głowie czarne włosy mieszały się z blond pasemkami. Była bardzo cichym i spokojnym dzieckiem. Jeszcze nie otrzymała daru ale już wkrótce miało to nastąpić. W przeciwieństwie do brata nigdy nie pakowała się w kłopoty.
- Onii chan! - powtórzyła - Wkurzyłeś tatę. Musisz się szybko ukryć.
- Ratunku, mamo! Co mam teraz robić?! - krzyknął przerażony informacją od młodszej siostry.
Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiejś kryjówki.
- Szybko! Ukryj się pod stołem. - próbowałam ukryć moje rozbawienie cała tą sytuacją.
Shingo szybko wykonał poleceniu i już po chwili leżał skulony pod meblem.
W końcu do kuchni przybył oczekiwany przez wszystkich osobnik. Mój mąż w całek swojej okazałości.
- Gdzie jest ten szczyl?! - krzykną wkurzony - Jak ja go znajdę...!
Spojrzałam na niego i już chciałam mu odpowiedzieć gdy zobaczyłam TO. Jego blond włosy były częściowo w kolorze różowym. Od razu połączyłam kropki. Shingo, ty mały... Ty mały geniuszu! Zaczęłam się głośno śmiać. Yuriko spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie chichraj się tylko gadaj gdzie on jest!
To tylko spotęgowało mój śmiech. Katsuki postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Zaglądał w kilka miejsc dla zmyłki aż w końcu staną przy stole. Szybko chwycił Shingo i zaczął pięścią tarmosić jego włosy na co chłopiec zareagował jęknięciem.
- Jak ja teraz z domu wyjdę? Hę?! - zapytał.
- I dobrze ci tak! - odkrzyknął mu Shingo.
- Ja ci zaraz dam...!
Patrzyłam na to biorąc oddech po długotrwałym śmiechu. Nagle poczułam jak ktoś szarpie mnie za nogawkę spodni.
- Mamo, co tak dziwnie pachnie? - zapytała Yuriko.
Wciągnęłam powietrze nosem. Faktycznie coś tu śmierdziało. Coś jakby... Dym? Katsuki i Shingo też to poczuli bo przerwali swoją kłótnię i spojrzeli na siebie pytająco. Potem wzrok obydwu skierował się na mnie.
- Co tak pach...? - zaczęłam ale dotarło do mnie co się dzieje - Naleśniki! Szybko leć po wodę! Albo nie, gaśnicę! Najlepiej weź od razu obydwa! Pali się!
- Nie panikuj! - odkrzyknął - Jesteś już dorosła kobietą, a nie dzieckiem!
- Dzwoń po bohaterów! - krzyknęłam.
- To my nimi jesteśmy, idiotko!
- Nie jestem na to gotowa!...
Tak właśnie mijał kolejny "normalny" dzień całkiem "normalnej" rodzinie.
CZYTASZ
Przypadkowe spotkanie (Bakugou x Oc)
FanficCo może zmienić przypadkowe spotkanie pewnej osoby? Z czym nowym można się zmierzyć? Odpowiedź znajdziecie w tej książce. Manga i anime nie należą do mnie.