Rozdział 24

323 18 1
                                    

Bakugou pov.

Przed chwilą skończyła się lekcja bohaterstwa. Kolejny trening naszych umiejętności w terenie. Upiłem łyk wody z butelki, którą właśnie miałem w ręce. Kierowałem się do dormitoriów 1A. Musiałem szybko się ogarnąć, bo miałem przecież trenować jeszcze z Shoką, a nie miałem zamiaru się spóźnić. Otwarłem drzwi do budynku i nie zwracając uwagi na moją głupią klasę i to co robili, przeszedłem przez salon idąc do mojego pokoju... A przynajmniej taki miałem zamiar. Moją uwagę przykuł jednak włączony telewizor z ustawionym kanałem informacyjnym. Kilka osób z mojej klasy wpatrywało się w niego z przejęciem. Postanowiłem, że też zobaczę co się stało.

- ... znów zaatakował Nomu. Spowodował wiele zniszczeń w tamtejszych dzielnicach. Co do ofiar... Na razie wiemy, że nie ma ofiar śmiertelnych. Niestety jest kilku rannych... Na szczęście w porę zjawili się bohaterowie i schwytali Nomu. - mówiła jakaś baba, która wyświetlała się na ekranie. Stała na tle jakieś zniszczonej ulicy, zapewne na miejscu zdarzenia.

Jakby mnie to obchodziło. Przecież, skoro nikt nie umarł i prawie nikt nie ucierpiał, nie obchodziło mnie co...

- Jednak zanim pojawili się nasi obrońcy, cywili postanowiła bronić dziewczyna. - kontynuowała, co już bardziej mnie zaciekawiło. Kto jest na tyle głupi, by walczyć sam na sam z Nomu? Chyba jakiś idiota. - Niestety nie posiadamy o niej zbyt wielu informacji. Ale wiemy, że jest jedną z rannych osób. Kosztem swojego zdrowia uratowała cywila. Zapamiętamy jej ten bohaterski czyn...

W tej chwili w tle ekranu pojawili się ratownicy medyczni ubrani w czarno-pomarańczowe stroje. Trzymali w rękach złożone nosze. Przeszli szybko przez całą długoś ekranu i wyszli poza pole widzenia kamery. Po chwili znów mogłem ich zobaczyć. Tyle tylko, że tym razem prowadzili rozłożone już nosze. Dostrzegłem, że leży na nich osoba w przesiąkniętej krwią bluzce. Mimo, że jej głowa była odwrócona do mnie tyłem rozpoznałem jej włosy, czarne jak niebo w bezksiężycową noc. Butelka wody wypadła mi z ręki, a mój oddech przyśpieszył. Odwróciłem się i wybiegłem z akademika 1A. Zignorowałem dochodzące zza mnie irytujące krzyki. Ruszyłem w kierunku bramy UA... Musiałem szybko się do niej dostać...


Aizawa pov.

Siedziałem sobie w pokoju nauczycielskim, pijąc moją, oczywiście mocną, kawę. Mimo, że skończyły się lekcje, zostało mi jeszcze sporo testów do sprawdzenia i ocenienia. Normalnie to bym się z tym nie spieszył ale od kiedy zacząłem spędzać czas z moją córką musiałem zwiększyć moją mobilność w pracy. Potrzebowała ojca, a ja miałem zamiar nim być. Nie tylko przez więzy krwi ale też przez mentalną więź...

Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos dzwonka w moim telefonie. Wyciągnąłem go z kieszeni, sprawdziłem kto dzwoni, a następnie odebrałem połączenie.

- Halo? Co się stało, Recovery Girl? - powiedziałem moim zmęczonym głosem.

- Aizawa, dobrze, że odebrałeś. Sprawa jest poważna. - usłyszałem głos szkolnej pielęgniarki.

- Midoriya znów połamał kości? - zapytałem.

- Nie. Chodzi o Shokę. - ożywiłem się trochę po usłyszeniu jej imienia. 

Recovery Girl doskonale wiedziała o tym, że Shoka to moje dziecko. Była jedną z niewielu osób, które w ogóle wiedziało, że mam córkę.

- Niedawno została zraniona w ostatnim ataku Nomu. Jest w szpitalu w mieście Fussa. Już tu jestem. Musisz... - kontynuowała.

Rozłączyłem się. Niedbale odłożyłem kawę i popędziłem w kierunku Fussy, chociaż nawet nie wiedziałem gdzie to jest. Shoka, oby nic poważnego ci nie było...






Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział.


Przypadkowe spotkanie (Bakugou x Oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz