Rozdział 27

312 15 2
                                    

Bakugou pov.

Starałem się odwiedzać ją codziennie. Przychodziłem do pokoju, w którym się znajdowała i po prostu się w nią wpatrywałem. Czasami trzymałem ją za rękę i... To już nie wasza sprawa.

Miałem już dość czekania. Chciałem znów zobaczyć jej uśmiech, usłyszeć jej głos, spojrzeć w jej oczy. Ale nie, bo ten durny złoczyńca, który nie potrafi znaleźć sobie normalnej maski na twarz, musiał wypuścić Nomu na miasto. Jak jeszcze raz go zobaczę to pożałuje, że All Might nie wsadził go wcześniej do więzienia. Do tego idioci z mojej klasy. Już gdy chodziłem z Shoką na treningi zaczynali coś podejrzewać. Nie mieli jednak odwagi wprost się mnie o to spytać. Ale teraz gdy od razu po szkole gdzieś znikałem, z nikim nie rozmawiałem, ani nawet zbytnio na nich nie krzyczałem, co mnie samego naprawdę zdziwiło, zaczęli się martwić. Jakbym tego potrzebował. Zaczynałem mieć dość tego ciągłego "Coś się stało, Baku-bro?", "Potrzebujesz pomocy, Bakugou-kun?". Przecież nie powiem im o co chodzi. Będę ich ignorował do czasu aż dadzą mi spokój.

Słuchałem właśnie wykładów pana "drę się zawsze i wszędzie, bo myślę, że to fajne" (o Present Mica chodzi jak coś). Co chwile zerkałem w stronę zegara odliczając minuty do końca lekcji. Znowu. Gdy dzwonek zadzwonił od razu skierowałem się do wyjścia z klasy. Miałem zamiar odwiedzić dziś Shokę. Leży już w tym głupim, szpitalnym łóżku prawie dwa tygodnie. 

Od prawie dwóch tygodni nasz wychowawca też jest jakiś nie w humorze. Wywnioskowałem to po ilości kartkówek i testów jakie nam zadawał. Chyba nie muszę wspominać, że ze wszystkich miałem dobre stopnie. Ale wracając, pewnie przejąłbym się tym gdyby w mojej głowie przez cały czas nie było Shoki.

Szedłem pospiesznym krokiem. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Te durne zadania domowe odrobię później. Gdy już prawie przeszedłem przez bramę UA do moich uszu dotarł bardzo irytujący głos.

- Ej, Baku-bro! Gdzie znowu idziesz? - zapytał Gówniano-włosy.

- Nie twoje sprawa. - odpowiedziałem krótko, mając nadzieję, że to zniechęci go do dalszych prób zadawania głupich pytań. Myliłem się.

- No weź. Wszyscy się o ciebie martwimy. Znikasz gdzieś i nic nam nie mówisz. - kontynuował.

- Mam to gdzieś.

- Powiedz mi o co chodzi. Proszę. Może uda mi się co pomóc czy coś...

- Nie rozumiesz co do ciebie mówię?! Może powtórzyć?! Nie potrzebuję twojej pomocy! Twoja bezsensowna ingerencja nic tu nie zdziała więc lepiej zostaw mnie w spokoju! - krzyknąłem.

Dalej szedłem przed siebie. Gówniano-włosy został z tyłu ze zmartwioną miną, co w ogóle mnie nie obchodziło.


* * *


Spojrzałem na zegarek. Minęło kilka godzin odkąd siedzę przy Shoce. Gdy leżała wyglądała tak spokojnie. Już zdjęli bandaż z jej tali, a w miejscu gdzie została zraniona mogłem dojrzeć szew. Mam nadzieję, że ją to nie boli. Wstałem, bo stwierdziłem, że już czas wracać do akademika 1a. Zaraz jakiś lekarz i tak pewnie by mnie wyprosił. Standardowo pocałowałem Idiotkę w czoło i wyszedłem z pomieszczenia.

Opuściłem szpital powolnym krokiem. Będę musiał znów zmagać się z natrętnymi pytaniami...

- Ej! Czekaj! Nie możesz jeszcze biegać! Dopiero wstałaś! - usłyszałem czyjąś głośną wypowiedź, która nie była skierowana do mnie. Mimo to odwróciłem się w kierunku głosu.

Biegłam w moim kierunku. W tym szpitalnym ubraniu, nie mając nawet założonych butów. Jej czarne włosy rozwiewał lekki wiatr. Widziałam jak stara się ostrożnie stawiać kroki. To była ona, Shoka Ujamaki we własnej osobie.

Podbiegła i przytuliła mnie. Oczywiście oddałem czułość.

- Ja ciebie też. - mówiła zdyszanym głosem.

- Co? - zapytałem.

Uspokoiła oddech i trochę się ode mnie odsunęła.

- Słyszałam. - powiedziała.

- He?

- Słyszałam wszystko co do mnie mówiłeś. - sprecyzowała - Mój kochany Blondasek się o mnie martwi.

Uśmiechnęła się chytrze w moim kierunku. Jak ja jej zaraz...

- Bądź cicho! - krzyknąłem na nią gdy moje policzki zaczęły piec - Idiotka.

- Twoja Idiotka. - poprawiła.

Uśmiechnąłem się.

- Racja. - powiedziałem i objąłem ją ramieniem.



Koniec
























A jednak nie. Najlepsze jeszcze przed wami. Daliście się nabrać?

Przypadkowe spotkanie (Bakugou x Oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz