- I co się tak lampisz? - zapytał Bakugou - Nie stój tak, tylko siadaj.
Przez chwilę stałam jeszcze w zupełnym zachwycie. Potem piszcząc z radości podbiegłam do Katsukiego i mocno go przytuliłam.
- Dziękuję! - krzyknęłam, całując go w policzek.
Szybko znalazła się przy kocyku i usiadłam na nim krzyżując nogi. Patrzyłam na mojego chłopaka gdy siadał obok mnie. Spojrzałam mu prosto w oczy i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej niż dotychczas. Kąciki jego ust też podniosły się ku górze. Mówiłam już, że ma bardzo ładny uśmiech?
W każdym razie, Bakugou wyciągnął coś z koszyka. Jak się okazało było to ułożone na talerzu ciasteczka i to chyba nawet własnoręcznie robione, bo nigdy nie widziałam takich w żadnym sklepie. Położył je przede mną.
- No bierz. - powiedział gdy przez jakiś czas nic z nimi nie robiłam.
Pokiwałam głową z wdzięcznością i chwyciłam wypiek. Ostrożnie odgryzłam niewielki kawałek. Wspaniały smak wypełnił mi jamę ustną. Niewiele myśląc wzięłam kolejny kęs, a idealnie zmieszane ze sobą składniki ciastka jeszcze bardziej wprawiły mnie w zdumienie. Już po chwili sięgałam po kolejne. Talerz w zaskakująco szybkim tempie robił się pusty. Katsuki przez cały czas siedział cicho i mi się przyglądał.
- Nie jedz tak szybko, bo jeszcze się zadławisz! - krzyknął nagle - Nie chcę znów widzieć cię w szpitalnym łóżku!
- Nie moja wina, że to taaakie dobre. - odpowiedziałam - Sam robiłeś? Jeśli tak, to mnie naucz sensei~
- Przestań się wygłupiać! Ale tak, zrobiłem je, to oczywiste, że są świetne.
- No. - mówiłam niewyraźnie przeżuwając ostatnie ciastko.
Katsuki spojrzał na pusty talerz.
- Naprawdę?! - krzykną. - Wszystkie ciastka?!
- Ale... - próbowałam zacząć.
- W kilka minut?! - przerwał mi - Orz ty...
Przysunął się do i objął mnie mocno ramieniem, uniemożliwiając mi tym samym jakiekolwiek ruchy. Wolną ręką zaczął czochrać moje ułożone włosy. Próbowałam się mu wytrwać ale był za silny. Kiedy dotarło do mnie, że mogę się teleportować było już za późno...
Za pomocą cieni udało mi się przenieść na kilka metrów od koca. Z totalnym brakiem gracji wylądowałam na piasku. Rozwalona fryzura ograniczała moją widoczność. Mogłam jednak zobaczyć jak Bakugou odwraca głowę w moim kierunku i...
- Ha ha! - zaśmiał się głośno wskazując palcem w moim kierunku.
Rozejrzałam się dookoła by upewnić się, że NAPEWNO chodzi o mnie. Nikt nie stał za mną, ani koło mnie. Co było we mnie takiego śmiesznego? Wtedy coś do mnie dotarło. Sięgnęłam ręką w kierunku moich włosów. Na szalik mojego ojca! Były teraz w tak dużym nieładzie iż miałam wrażenie, że jakiś ptak mógłby uznać je za gniazdo. Spojrzałam na Katsukiego z szeroko otwartymi oczami,
- Ha ha, ale masz idiotyczną minę! - zaśmiał się ze mnie jeszcze głośniej.
Zrobiłam urażony wyraz twarzy i skrzyżowałam swoje ramiona. Obróciłam jeszcze głowę w bok, żeby wyglądać na jeszcze bardziej obrażoną. Miałam zamiar tak stać do puki mnie nie przeprosi. Katsuki wstał z koca i zaczął do mnie podchodzić.
- No już. Nie obrażaj się. - mówił Bakugou zbliżając się coraz bardziej - To tylko głupie włosy.
Nie ma tak, nie ujdzie mu to na sucho. Gdy tylko zbliżył się wystarczająco, używając elementu zaskoczenia, z całych sił popchnęłam go do tyłu. Przez to, że nie był na to przygotowany z impetem upadł na piasek.
- Ha! - krzyknęłam - I dobrze ci tak! Masz za niszczenie mojej fryzury!
On nic na to nie odpowiedział. Wstał tylko powoli patrząc na ziemię. To, że nie krzyczał było o wiele bardziej przerażające niż gdyby to robił.
- K-katsuki... - zająkałam się.
Zaczęłam się cofać gdy, stawiając powoli kroki, zaczął znów do mnie podchodzić. Nagle chwycił mnie w ramiona i z zaskakującą prędkością zaczął biec w kierunku morza. Gdy mnie puścił wylądowałam w wodzie. Cała moja sukienka przesiąkła nią do suchej nitki. Zakaszlałam ty trochę dostało mi się do buzi. Nabrałam tyle ile się dało do rąk i próbowałam ochlapać Bakugou ale w porę udało mu się uskoczyć. Wtedy wpadłam na pewien pomysł. Wstała i zaczęłam biec w kierunku mojego chłopaka.
- Ej Katsuki! - krzyknęłam - Choć się przytul.
- Nie ma mowy. - odkrzykną, uciekając ode mnie - Nie dam się zmoczyć.
Szykuje się naprawdę długa gra w berka.
* * *
Siedziałam na kocu, czekając aż moja sukienka skończy się na mnie suszyć. Nie było już z nią tak źle. Prawie nie można było wyczuć, że jakiś czas temu była cała mokra. Co do berka to nie udało mi się dogonić Bakugou. Po kilkunastu minutach niepowodzeń po prostu się poddałam. Nie miałam szans. Może wygrał ale następnym razem to ja zwyciężę.
Spojrzałam w kierunku słońca. Właśnie chyliło się ku zachodowi. Niebo było pełne odcieni czerwieni, żółci i fioletu. Było pięknie. Do tego osoba, którą kochałam siedziała koło mnie i obejmowała mnie ramieniem. Nie chciałam niszczyć tej cudownej chwili ale musiałam już iść do domu.
- Katsuki, jest już późno i muszę wracać. - powiedziałam - Dziękuję ci, za wszystko.
Odsunęłam się trochę od niego i już miałam wstać gdy chwycił mnie za nadgarstek i spojrzał mi w oczy.
[a teraz moment, na który wszyscy czekali]
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć położył swoją rękę z tyłu mojej szyi. Wszystko działo się bardzo szybko. Nawet nie zauważyłam gdy nasze usta się stykały. Instynktownie zamknęłam oczy. Zaczęło mi towarzyszyć nowe lecz bardzo przyjemne uczucie. Zrobiło mi się ciepło i nie chciałam tego przerywać.
Po chwili się odsunął. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie. Potem dotarło do mnie co się stało, a moje policzki... Właściwie to cała twarz zaczęła robić się czerwona. Wstałam szybko na równe nogi.
- T-to ja j-już może pójdę. - udało mi się wyjąkać.
Odwróciłam się pobiegłam w kierunku lasu. Po kilkunastu minutach gdy udało mi się w miarę ochłonąć włączyłam telefon i sprawdziłam swoją lokalizację. Teraz muszę wracać do domu.
Mam nadzieję, że rozdział nie był nudny i, że wyczekiwana scena nie wyszła mi aż tak źle. Dziękuję za czytanie.
CZYTASZ
Przypadkowe spotkanie (Bakugou x Oc)
FanfictionCo może zmienić przypadkowe spotkanie pewnej osoby? Z czym nowym można się zmierzyć? Odpowiedź znajdziecie w tej książce. Manga i anime nie należą do mnie.