9.

410 28 2
                                    

- Molly! – krzyknęła przerażona i otworzyła gwałtownie oczy. Rozejrzała się po pomieszczeniu i odetchnęła z ulgą. Dopiero teraz docierało do niej, że życie bez bliskich osób było o wiele łatwiejsze. Odkąd wprowadziła się na Baker Street nawiedzały ją koszmary i niepokojące myśli. Zanim przeniosła się do Londynu nie miała nikogo bliskiego, a co za tym idzie, nie pojawiały się żadne zamartwienia o najbliższych. Gdy mieszkała w swoim mieszkaniu nie działo się nic niepokojącego. Dopiero w mieszkaniu pani Hudson czuła ciągły niepokój. 

- Nie... Ja muszę... muszę iść. – wstała rzucając w kąt kocyk. Nie zwracając uwagi na ból jaki jej towarzyszył poszła po swój płaszcz i buty i wróciła do salonu, gdzie zobaczyła Sherlocka stojącego w tej samej pozycji co przed chwilą. Spojrzała na niego raz jeszcze i zeszła na dół.

Przed budynkiem złapała taksówkę i podała adres kierowcy. Wciąż patrzyła uważnie przed siebie, jednak starała się nie myśleć. Próbowała wyłączyć się chociaż na chwilę tak jak to robiła u siebie w mieszkaniu. Przeszkodził jej w tym dzwonek telefonu.

- Halo?

- Pani Lopez? – w słuchawce usłyszała dobrze znany jej damski głos.

- Przy telefonie. – powiedziała ponuro. Ustaliła kilka rzeczy i rozłączyła się.

Molly wyszła z pojazdu płacąc wcześniej za przejazd. Biegiem ruszyła przed siebie. Weszła do budynku, a następnie do znanego jej mieszkania.

-Molly! Gdzie jesteś!?- chodziła nerwowo po całym mieszkaniu. Na końcu udała się do kuchni, gdzie siedziała skulona patolog. – Molly...- szepnęła.

- Był tu... - szepnęła. Wtedy grunt pod brunetką zaczął się walić. Nie wiedziała co się dzieje. Zamknęła oczy próbując uspokoić się. Zrzucała wszystko na swój stan zdrowia i całą sytuację jaka toczyła się wokół niej.

- Kto? – szepnęła tak samo cicho z wciąż zamkniętymi oczami. Coś jej nie pasowało. Coś płatało jej figle.

- Ten trup... Trup z prosektorium. – wciąż trzęsła się i otulała dłońmi. Lopez trzymała dłonie na jej kolanach kucając naprzeciwko niej. – Przyszedł po wyjściu hydraulika. Próbował mnie udusić. – spojrzała na nią, jednak ta wciąż miała zamknięte oczy. Otworzyła je jednak po chwili i zaprowadziła kobietę do salonu. Ta wpatrywała się w nią z przerażeniem.

Molly zmrużyła oczy. Przed nią pojawiła się postać, która po sekundzie zniknęła. Ruszyła powoli przed siebie. Ta sama postać pojawiła się w innych drzwiach i znowu zniknęła. Jej wygląd od razu rzucał się w oczy. Miała na sobie jedynie czarną szatę, czarne długie włosy i czarny sznur. Na podłodze pojawił się dym. Wszystko zaczęło wirować, a tajemnicza osoba zaczęła pojawiać się i znikać. Brunetka dopiero teraz zorientowała się, że jest w kuchni. Jej oddech był szybki i nierównomierny. Co chwila przecierała twarz dłonią. Na jej czole pojawiły się kropelki potu.

Wszystko było niewyraźne i co chwila kręciło jej się w głowie.

- Głupia gorączka. – szepnęła do siebie.

- To nie gorączka. – tuż przed nią pojawiła się ta sama osoba. – To śmierć. – uśmiechnęła się złowieszczo.

Brunetka chwyciła nóż z blatu i uciekła przed siebie do łazienki gdzie zamknęła drzwi na kluczyk. Zaczęła rozglądać się. Próbowała uspokoić się i zrozumieć cokolwiek z tej sytuacji. Upadła tuż przed umywalką i widząc swoje odbicie w kranie zrozumiała co się dzieje.

- Hydraulik. – szepnęła i wstała z zamiarem wyjścia z łazienki, jednak usłyszała za sobą odgłos przekręcania kluczyka w drzwiach. Jej serce biło jakby miało zaraz wybuchnąć. Odkręciła się i krzyknęła z przerażenia widząc ta samą osobę, jednak postanowiła nie poddawać się.

Lustrzane Odbicie || SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz