22.

243 22 0
                                    


- Daj ja będę kierował, ty bądź czujna. – John odebrał ode mnie urządzenie. Wyjęłam z płaszcza broń i ruszyłam za lekarzem. Po kilku minutach znaleźliśmy się w długim, ciemnym korytarzu. W powietrzu dało się wyczuć wilgoć. Wszędzie były cegły i beton, a gdzieniegdzie było zapalone jakieś światło lub pochodnia. – Gdzieś tu powinno być jakieś wejście. – Na słowa Johna roześmiałam się gorzko.

- John tu są same ściany i pochodnie. Nic poza tym. – rozejrzałam się wokół siebie. Ręce z każdą chwilą trzęsły mi się coraz bardziej. Przykucnęłam na chwilę, by uspokoić się i zebrać myśli w całość. – John, pochodnie. – powiedziałam szybko. Wyjęłam pochodnię z metalowej podstawki i przyłożyłam ją do ściany. – Idź od drugiej strony. Jeśli jest tu gdzieś jakieś przejście, to znaczy, że po drugiej stronie jest powietrze. Ściany mają co najmniej pół metra szerokości, więc na pewno gdzieś musi być jedna, cienka warstwa cegieł. Ogień będzie zachowywał się inaczej. Gdzieś musi być jakaś szczelina.– powiedziałam i przesuwałam pochodnię wzdłuż ściany. Korytarz miał co najmniej 50 metrów, toteż gdyby nie pochodnie, prawdopodobnie nie dostrzegłabym Johna po jego drugiej stronie. Z każdym przebytym metrem, moja nadzieja na odnalezienie Holmesa malała. Dopiero po przebyciu jednej trzeciej trasy zobaczyłam to czego szukałam. – John. – powiedziałam szybko. Ten przyszedł i widząc ogień próbujący dostać się między cegły, spojrzał na mnie z ulgą.

- Skoro nikt ich tu nie widział, to znaczy, że weszli innym wejściem. Możemy ich zaskoczyć. – powiedział z ulgą, na co skinęłam głową. John przez chwilę oparł się o ścianę, a jedna z cegieł dziwnie zachrobotała. Spojrzeliśmy na siebie z zadowoleniem. Od razu zabraliśmy się za wyjmowanie cegły ze ściany. Po długiej walce z przedmiotem udało się wyjąć jedną z nich. Po tej, reszta wychodziła z większą łatwością. Gdy otwór w ścianie był wystarczająco duży odetchnęliśmy z ulgą. Oboje wzięliśmy po pochodni i weszliśmy do ciemnego tunelu.

- John... co jak go tam nie będzie? – w pewnej chwili nie wytrzymałam i zapytałam lekarza z przerażeniem w głosie.

- Nawet tak nie mów. Może i nie masz stuprocentowej pewności, czemu akurat to miejsce, ale intuicja też jest ważna. Zaufaj jej. – powiedział i dalej podążał za mną. W tle dało się usłyszeć kapanie kropli wody do niewielkich kałuż.

- Te rury nad nami to mogli by zmienić. – powiedział po chwili na co zaśmiałam się cicho. Cała ta sytuacja od wyjścia z gabinetu Mycrofta zajęła nam około 13-15 minut, przez co prawdopodobnie na górze zaczęło się coś dziać. Na tę myśl przyspieszyłam i po chwili znalazłam się na rozwidleniu dwóch tuneli. Spojrzałam z przerażeniem na Johna.

- Tędy. – powiedział i wyminął mnie.

- John, skąd wiesz? Może rozdzielmy się. – ruszyłam za nim w pośpiechu, nie wiedząc co zrobić.

- Zaufaj intuicji, słyszysz? – spojrzała na mnie przez chwilę. – Ostatnio ciągle śnił mi się taki tunel i zawsze szedłem w lewo. Wiesz jak to się kończyło? Źle. Więc idziemy w prawo, żeby temu zapobiec.

- To co robisz i mówisz jest niedorzeczne. Nie możemy ufać czemuś takiemu, John. Wszystko opiera się na logicznym rozumowaniu i łączeniu faktów.

- Potrzebujesz więcej spontaniczności i mniej rozmyślania. – stwierdził krótko.

- To nigdy się nie sprawdza. – stwierdziłam, a po chwili dotarliśmy do końca tunelu, który kończył się murowaną ścianą. Mężczyzna spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach. Wiedział, że czas jaki poświęciliśmy na ten odcinek tunelu, był bezcenny, a my go zmarnowaliśmy. W moich oczach pojawiły się łzy. Spojrzałam do góry, by zapobiec ich wypłynięciu.

Lustrzane Odbicie || SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz