- Vivien! – Molly podbiegła do dziewczyny i ją przytuliła. – Tęskniłam. – w odpowiedzi otrzymała jedynie uśmiech brunetki.
- Cześć wam. – przywitała się ze wszystkimi. – Jak sobie radzicie?
- Kończymy małe remonty. Jeśli to dla ciebie nie problem... nie chcemy się spieszyć. Dobrze nam się razem żyje i nie chcemy się spieszyć z przeprowadzkami. Zanim wyremontujemy nasze mieszkania może trochę minąć. – Greg spojrzał na nią niepewnie.
- Czemu to miałby być problem. Kupiłam ten dom dla was. Możecie tu zamieszkać na stałe. – Vivien spojrzała na każdego po kolei. – Znalazłaby się jeszcze jedna wolna sypialnia?
- Zostajesz z nami? – John podszedł do niej z Rosie, a ta od razu przeszła na ręce pani detektyw.
- Jeśli wam to nie przeszkadza...
- Chyba sobie żartujesz. – Greg zaśmiał się, odebrał walizkę od dziewczyny i pomógł jej zanieść ją do sypialni. Przedpołudnie minęło w miarę spokojnie, jednak atmosfera była dosyć napięta. Nikt nie odważył się zapytać o to gdzie jest Sherlock, ani o to co się stało.
Vivien właśnie zeszła do wszystkich, jednak przed wejściem do salonu zatrzymała się i usłyszała cichą rozmowę.
- Odkąd przyjechała nie uśmiechnęła się dłużej ani raz. – Greg brzmiał na naprawdę zaniepokojonego.
- Była taka odkąd wróciła do nas. Nie wiem co się z nią dzieje. Nie jest sobą. Jakby coś odebrało jej chęci do wszystkiego. – Molly również nie była zachwycona.
- Nie coś, a ktoś. – powiedział Mycroft i objął Grega ramieniem.
- Chciałbym jej jakoś pomóc. – policjant wtulił się w ramię Holmesa.
- Nie powinniśmy się wtrącać w ich sprawy. – Molly stwierdziła i upiła łyk herbaty.
- Jak się masz? – John od razu zmienił temat gdy w drzwiach pojawiła się Vivien.
- Bywało gorzej. – mruknęła pod nosem i usiadła w fotelu obok Johna. Nie mogła znaleźć odpowiedniej pozycji. Ciągle coś jej przeszkadzało.
- Przywiązywanie się do rzeczy jest dość dziecinne. – Mycroft spojrzał na nią z uniesioną głową. Widział, że ten fotel nie jest tym z Baker Street.
- Mówi to ktoś, kto od kilku lat chodzi z jedną i tą samą parasolką nawet, gdy nie pada? – rzuciła ironicznie.
- Skąd pewność, że to ta sama?
- Ma na sobie ślady długiego użytkowania. Dodatkowo, kto normalny naprawia parasolkę zamiast kupić nową? – podeszła do niego, wzięła przedmiot, który stał oparty o ścianę i pokazała mu miejsca, gdzie widoczne były poprawki. – Daruj sobie Mycroft.
- Czasami się nie dziwie mojemu bratu, że był przez ciebie rozdrażniony.
- Bo po raz pierwszy pojawił się wśród was ktoś, kto zaczął widzieć tyle samo co wy? Niedorzeczne. – prychnęła i spojrzała na niego, marszcząc przy tym brwi. – Do tej pory raczej nikt nie analizował takich szczegółów z życia twojego brata. Zaczęło wam obojgu przeszkadzać to, że już nie będziecie w stanie tak łatwo kłamać albo przekręcać pewnych spraw na swoją korzyść. – oblizała usta i spojrzała na Holmesa z wysoko uniesioną twarzą. Po kilku minutach bitwy na spojrzenia, wstała i ruszyła do korytarza. Tam włożyła buty, płaszcz, szal i kapelusz.
- Nie przejmuj się. Idę na spacer. – powiedziała, gdy zobaczyła jak Greg wychodzi do korytarza i rozgląda się energicznie za nią. – Nie ucieknę. – dodała i wyszła z budynku. Szła przed siebie tak długo, ze nawet nie zauważyła, że doszła do centrum miasta. W pewnym momencie z nieba zaczął padać śnieg. Zatrzymała się na chwilę i podziwiała jak malutkie śnieżynki spadają na nią. Stała sama na środku prawie pustej ulicy. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że stoi przed szpitalem, w którym pracuje Molly. To tu zaczęła się jej wspólna sprawa z Gregiem, Molly i Sherlockiem.
CZYTASZ
Lustrzane Odbicie || Sherlock
FanfictionCo jeśli z innej części świata do Londynu przybędzie drugi Sherlock? Sherlock w wersji damskiej? Bitwa o śledztwa czy może wspólne przygody i zagadki?