- Sherlock? – Molly patrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Ubieraj się. – powiedział stanowczo. – Wychodzimy. – patolog zmarszczyła brwi, ale wykonała polecenie detektywa i z nikłym uśmiechem opuściła mieszkanie. Oboje szli w ciszy całą drogę. Gdy byli na miejscu, Sherlock przepuścił ją w drzwiach, a następnie sam wszedł do środka.
- To nie tak, że miał pan przyjść z Molly? – podszedł do ich stolika mężczyzna, z którym Vivien widziała się po niemiłej sytuacji z kelnerką.
- Nie tym razem.
- Niech mnie pan nie zrozumie, ale Molly...
- Vivien... - poprawił go.
- Molly...
- Vivien do cholery. – Sherlock był na tyle poddenerwowany, że zwykła sprzeczka z mężczyzną podniosła mu ciśnienie jeszcze bardziej niż zwykle.
- Vivien... to porządna i wrażliwa dziewczyna... nie powinien pan jej tego robić. – Nie wnikał, czemu Sherlock nazywał ją innym imieniem. Wiedział o kogo chodzi, ale nie miał zamiaru wtrącać się w ich sprawy.
- Nikt mi nie będzie mówić co mam robić. – warknął i zamówił danie dla Molly i piwo dla siebie.
- Sherlock możesz mi to wyjaśnić? – Po raz pierwszy od dłuższego czasu Molly odezwała się i spojrzała na Holmesa.
- Potrzebuję pomocy. – powiedział szybko i upił łyk piwa.
- Co się dzieje, że pijesz?
- Nie wiem. Problem w tym, że nie wiem. – w jego głowie panował chaos. Toczył wewnętrzną walkę z głosem, który wciąż pojawiał się i znikał. Jego rozum przeplatał się z uczuciami, których było coraz więcej. Irene, John, Vivien... i tak w kółko. Po kilku minutach ciszy postanowił uchylić rąbka tajemnicy i w wielkim streszczeniu powiedzieć Molly co leży mu na sercu.
- Myślę, że tu powinien pomóc ci John, ale jak dla mnie... Sherlock. Musisz zdecydować... Albo kompletnie wyrzekasz się uczuć i nie bawisz się niczyimi uczuciami, albo musisz pogodzić się z tym, że uczucia to coś normalnego. Gdy wybierzesz to drugie, musisz nauczyć się z tym żyć i zastanowić się, kto jest dla ciebie ważniejszy. Irene czy...
- Molly...- warknął. – Nic nie rozumiesz... Nie mogę wyrzec się uczuć! Nie umiem. Przestałem to kontrolować w stu procentach! Dodatkowo... Och Molly... Nic mnie z nikim nie łączy.
- To o co chodzi? – spojrzała na niego, ale wiedziała, że jego stwierdzenie nie jest prawdziwe.
- Nie wiem. Jest coś co sprawia, że muszę dowiedzieć się o Irene wszystkiego, a po chwili dochodzi do zderzenia się ze ścianą i mam przed sobą Vivien. Widzę Irene, ale myślę o Vivien, a ta z kolei zamyka się przede mną coraz bardziej.
- Dziwisz się jej ? – spojrzała na niego. Po raz pierwszy w życiu słyszała od niego wypowiedzi na temat uczuć. Nie był chamski, ani arogancki. Nie próbował docinać, ani drażnić kogoś „byciem sobą". Molly widziała w nim małe dziecko, które zagubiło się w tym zwariowanym świecie.
- Nie wiem co się dzieje... to wszystko mnie przeraża. – powiedział po chwili wpatrywania się w jasną ciecz.
- A powiesz mi chociaż, czemu wybrałeś mnie do zwierzenia się? – spojrzała na niego podejrzliwie, mając gdzieś z tyłu głowy, że to wszystko co aktualnie się dzieje, to jakiś podstęp. Jakiś teatrzyk, w którym nieświadomie gra jakąś rolę. Film, w którym nic nigdy nie jest takie przejrzyste, na jakie się wydaje.
CZYTASZ
Lustrzane Odbicie || Sherlock
FanfictionCo jeśli z innej części świata do Londynu przybędzie drugi Sherlock? Sherlock w wersji damskiej? Bitwa o śledztwa czy może wspólne przygody i zagadki?