32.

290 22 6
                                    


Po pół godzinie czekania, lekarze wyszli z sali zabiegowej dając wszystkim dobrą wiadomość odnośnie stanu Sherlocka oraz Johna. Wciąż byli nie przytomni, jednak ich stan nie był ciężki. Do szpitala dojechała pani Hudson. Wbiegła na oddział i bez zastanowienia podeszła do Molly i Grega. Gdy tylko odwrócili się w jej kierunku, odsłonili Vivien, a pani Hudson na jej widok momentalnie zatrzymała się i upadła na ziemię krzycząc jeszcze krótko: „Matko Przenajświętsza!". Pielęgniarki od razu zabrały staruszkę na salę. Podały jej wody, otworzyły okno i pozwoliły, bo kobieta w spokoju zaczęła racjonalnie myśleć. Vivien stała pod salami z przerażeniem. Uspokoiła się dopiero, gdy powiedziano jej, że Martha jest już przytomna. Greg z Molly śmiali się jedynie co chwila przypominając sobie reakcję pani Hudson. Oczywiste było, że byli źli na Vivien i liczyli na wyjaśnienia, ale to nie była pora na takie rozmowy.

- Pani Hudson? – do malutkiego pokoiku, gdzie siedziała nie-gosposia, weszła Vivien. Weszła powoli, by nie wywołać po raz kolejny szoku u staruszki.

- Aaaaaaaaaa! – starsza pani zaczęła krzyczeć, jednak dziewczyna od razu do niej podeszła i ją przytuliła.

- Przepraszam, ale nie mogłam pozwolić by coś się pani stało. – powiedziała cicho, a Martha uspokoiła się i odwzajemniła uścisk. – Obiecuję, że wszystko pani wyjaśnię.

- Na to liczę. – powiedziała i uśmiechnęła się do niej delikatnie. – Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że wróciłaś.

- Nie mogłam zostawić was wszystkich. – Vivien posłała jej szczery uśmiech.

Vivien spędziła cały dzień przy łóżkach Johna i Sherlocka. Lekarze ustawili ich obok siebie, dlatego dziewczyna nie musiała chodzić od jednego do drugiego. Vivien namówiła Molly, Grega i panią Hudson, by wrócili do domu.

- Pić...- usłyszała cichy głos Sherlocka. Wstała szybko i podała mu kubek z wodą i ze słomką. Dopiero po upiciu kilku łyków wody, Holmes otworzył oczy. Początkowo mrużył je przez rażące go światło. Dopiero po kilku minutach otworzył szeroko oczy. Wciąż patrzył w sufit. Nie patrzył na boki.

- Jak się czujesz? – po usłyszeniu tych słów, spojrzał gwałtownie w bok.

- Nie...- zaśmiał się nerwowo. – Nie zrobiłaś tego.

- A jednak. – spojrzała na niego poważnie.

- Jak...Jak mogłaś...

- Szczerze mówiąc... sama nie wiedziałam czy to wszystko się uda. Organizowałam wszystko w ostatnie pół godziny zanim mnie porwali. – posłała mu nikły uśmiech, jednak nie otrzymała tego samego w odpowiedzi.

- Pozwoliłaś, żeby wszyscy to przeżywali...

- Ciebie nie było kilka lat. Mnie zaledwie dwa tygodnie. – powiedziała z wyrzutem. – Nie mogłam pozwolić, żeby coś wam się stało! – uniosła głos. – Powinieneś to zrozumieć!

- Kiedy ja nic nie rozumiem. – powiedział słabo. – Sprawdziłem wszystko i nic nie wskazywało na to, że to była ustawione.

- Zrozum, że to mogło się nie udać. Miałam pięćdziesiąt procent szans, że przeżyje. Musiałam to jakoś poukładać, a miałam na to zaledwie pół godziny!

- Witamy ponownie. – za nią stanął Mycroft. Odwróciła się do niego niepewnie.

- Wiedziałeś! – sapnął oburzony Sherlock i poprawił się na łóżku.

- Sherlock, nie powinieneś...

- Nie mów mi co powinienem! Powinienem był nie dopuścić do tej całej szopki. – warknął, a Vivien odsunęła się od niego niepewnie. – Kto jeszcze wiedział?

Lustrzane Odbicie || SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz